[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jak mi się zdawało, Danka była tylko prawąręką tego kogoś, tak przynajmniej wynikało z fragmentu rozmowy telefonicznej, którą podsłuchałem przypadkowo w toalecie.Dom po Różańskim ukazał się nam zza szpaleru drzew, stał w błogiej ciszy pod lasemi zdawało się, że to całkowicie opuszczona posesja - żadnego ruchu, żadnego pojazdu na jejterenie.Na moją prośbę minęliśmy ogrodzenie, za którym zaczynał się las i daliśmy w niegonura.W bezpiecznym schronieniu, jakie dawały drzewa, zbliżyliśmy się do jego skraju nawysokości kończącego się ogrodzenia na tyłach domu.Parterowa szopa i stary, ceglanybudynek zasłaniały nam widok na ogród, ale jednego mogliśmy być pewni - żaden człowieknie kręcił się po nim.Nie było także śladu Indiany i Bażanta.- I co? - odezwała się niespokojna Danka.- Wracamy?- Poczekajmy jeszcze.Jednakże z tego czekania nic nie wynikało.Cisza i pustka niepodzielnie panowała zatym ponurym ogrodzeniem, a przecież z relacji chłopców wynikało, że dzisiaj adwokatRobakiewicz miał odwiedzić właściciela posesji Sobótkę z nowym wykrywaczem metali.Może umówili się na poszukiwanie skarbu w innym miejscu? Domyśliłem się, że nasi młodsikoledzy przyszli tutaj i zawiedzeni wrócili do Trzonków albo.ruszyli śladem mężczyzn donowego miejsca poszukiwań. Pewnie rozminęliśmy się, gdy płynęliśmy do Nowych Gutów - pomyślałem. Iszukaj teraz wiatru w polu.A może by tak.a może by tak dostać się przez siatkę na terenposesji i powęszyć trochę?.Mój pomysł nie spotkał się z aprobatą Danki.- To niebezpieczne, Pawełku - kręciła głową.- Niczego tam nie znajdziesz.To stara,opuszczona posesja.Chcesz, aby ktoś cię złapał i oskarżył o włamanie?- Sam nie wiem - wzruszyłem ramionami.- Ale może warto to sprawdzić.Zresztąnikogo tam nie ma.Bo co zrobimy? Popłyniemy z powrotem do Trzonków? A jak się znowurozminiemy z naszą młodzieżą?- Pewnie czekają już na nas w twoim domu.Nie dałem się przekonać.Coś mi podpowiadało, że warto zaryzykować i powęszyćtrochę za ogrodzeniem.Było to nielegalne, fakt to niezbity, ale czasami, dla dobra śledztwa,należało przymknąć oczy na drobne grzeszki.Miejsce na pokonanie siatki wybrałem z dala od drogi.Z jednej strony posesję otaczałlas, przylegając do jej boku, z tyłu rosły gęste, niedostępne krzaki, za którymi rozciągały sięna kilometry pola uprawne.Danka skryła się w lesie i obiecała zawiadomić policję, gdybymnie wrócił po dwudziestu minutach. Minąłem stary, drewniany wychodek i zbliżałem się przyczajony do domu, dotarłemdo obory z kamienia, teraz opuszczonej, do której wnętrza prowadziły zamknięte drewnianewrota.Teren wszędzie zarastały chwasty, które w większości zostały już przez nowegowłaściciela podeptane, bliżej domu ziemia została rozkopana.Przynajmniej dwa, trzy aryziemi zostały przekopane, odsłaniając kawałki dawnych fundamentów zbudowanych ze starej,porządnej cegły i kamienia.Pełno było tutaj śladów obuwia, niedopałków papierosów, puszekpo piwie - ślad ludzkiej aktywności.Kiedy się jednak patrzyło na stary dom, odnosiło sięwrażenie, że jest opuszczony.Nie było na jego tyłach żadnego samochodu, choć liczne śladyopon na rozkopanej ziemi i przygniecionej trawie świadczyły, że ktoś tu jednak mieszkał, aprzynajmniej często przebywał.Już zamierzałem wycofać się i opuścić teren posesji, gdy z wnętrza obory doleciałmnie ludzki jęk.Z początku myślałem, że się przesłyszałem, ale gdy jęk się powtórzył, byłempewny, że wewnątrz obory kogoś uwięziono.Indiana i Bażant - pomyślałem od razu.Nie!Stop! Przecież nigdzie nie ma ich poloneza.Zbliżyłem się do brudnej i chłodnej ściany byłejobory i nastawiłem uszu.Jęczała kobieta.I wtedy zrozumiałem, że ktoś przetrzymuje w tychmurach Osę.To jej jęk wydobywał się zza grubych, obskurnych, kamiennych murów, więcczym prędzej doskoczyłem do drewnianych wrót.Nacisnąłem klamkę i ku swojemuzadowoleniu stwierdziłem, że wrota nie były zamknięte.Skrzypnęły wrogo, zapraszając mniepodstępnie do środka.Wewnątrz panowała ciemność i pachniało grzybami oraz pleśnią,nigdzie jednak nie mogłem wyłowić z ciemnego kąta dziewczyny.Kilka promieni, którewdarły się ze mną do środka rozpraszały mrok zaledwie przedsionka, gdy nagle z głębiposłyszałem jej jęk.- Osa! - zawołałem głośnym szeptem.- To ty? Jesteś tam?Jęk się powtórzył, ale tym razem zdawało mi się, że bliżej jęczał mężczyzna, więczrobiłem natychmiastowy krok w jego stronę.To była pułapka! Coś ciężkiego spadło na mójkark.Najpierw pociemniało mi w oczach, choć wokół mnie panowały nieliche już ciemności,ugięły się pode mną nogi i upadłem na lekko wilgotne klepisko.Ocknąłem się dość szybko, tak mi się przynajmniej wydawało.Ktoś mnie ciągnął poklepisku, słyszałem jakieś głosy, potem rozwarły się nieduże okiennice, przez które wpadłodo wnętrza byłej obory nieco światła.Oparci o drewniany filar ludzie patrzyli na mnierozszerzonymi ze strachu oczami i nic nie mówili.Nie mogli - byli zakneblowani.Natychmiast rozpoznałem w nich Osę i adwokata Robakiewicza.Związano im nogi i ręce, anastępnie przymocowano do owego filara w głębi obory.Ja zostałem przytachany pod samąścianę, bo pod filarem nie było już miejsca dla kolejnego więznia.Związano mi ręce i nogi, ale knebla nie założono.Wreszcie dotarło do mnie, że moi napastnicy stoją w ciemnym kącieobory i naradzają się.Oprzytomniałem.Mgła zeszła mi z oczu i widziałem już wyrazniej nietylko wystraszonych Osę i adwokata, ale przedmioty zalegające pomieszczenie - starechomąto, skrzynki oblepione siecią pajęczyny, kilka drewnianych figurek i stertę łachmanów.- Natychmiast nas wypuście - odezwałem się słabym głosem.Szepty w głębi obory urwały się i podeszli do mnie: właściciel Sobótka z owym dobrze odżywionym turystą, którego zapamiętałem z kawiarni piskiego rynku.Ten właśniemężczyzna stanowił dla mnie wielką zagadkę - był tajemniczym ogniwem w całej sprawie iwyglądało na to, że odgrywał w niej pierwszoplanową rolę.- Włamujesz się na teren prywatny i jeszcze się stawiasz? - zbeształ mnie właściciel.- Zgłoś pan to na policję - rzekłem [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zambezia2013.opx.pl
  • Podstrony

    Strona startowa
    gene+wolfe+ +ksi%C4%99ga+d%C5%82ugiego+s%C5%82o%C5%84ca+1+ +ciemna+strona+d%C5%82ugiego+s%C5%82o%C5%84ca
    Erikson Steven Malazańska Księga Poległych Tom 10 Okaleczony Bóg Tom 1 Szklana Pustynia
    Księga EFT Joanna Chełmicka, Instytut EFT, 2013
    PS17. .Pan.Samochodzik.i.Kindzal.Hasan.Beja. .Szumski.Jerzy.(osloskop.net)
    Zbigniew Nienacki (Andrzej Pilipiuk) Pan Samochodzik i sekret alchemika Sędziwoja
    Pilipiuk Andrzej (Olszakowski Tomasz) Pan Samochodzik i Mumia Egipska
    PS00 Nienacki Zbigniew Pierwsza przygoda Pana Samochodzika
    (18) Szumski Jerzy Pan Samochodzik i... Bursztynowa Komnata tom 2
    PS06 Nienacki Zbigniew Nowe przygody Pana Samochodzika
    Kerry Allyne Somewhere to Call Home (pdf)
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • windykator.xlx.pl