[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Więc ten Trientalis, to nic innegojak prześliczny siódmaczek leśny.Dobrze, dobrze, niech pan, Damia-nie, nie zgrzyta zębami ze złości.To jest taka roślinka, która zakwitajuż w maju.To jest też taka roślinka, która lubi niziny a także tereny118podmokłe o podłożu torfowym.A część lasów wokół Fabianowa matakie podłoże.W dodatku to, co pani doktor nazwała ziarenkamispróchniałej ziemi, jest okruchami torfu.No, a gdzie w naszym woje-wództwie znajdują się rozległe torfowiska, panie podkomisarzu wgorącej wodzie kapany? Cholera.We wschodniej części popoligonowego terenu za Fa-bianowem. Wszystkie elementy pasują do lasów fabianowskich.Ale niepodniecaj się za bardzo, podkomisarzu.Co jeszcze chcesz wiedzieć? Zlad podeszwy buciora. mimo wszystko nie potrafił dokoń-czyć: wbitego w klatkę piersiowa ofiary. To podeszwa, charakterystyczna dla młodzieżowego obuwia,zwanego glanami.Technicy nie rozpracowali jeszcze marki butów.Ale bez paniki.Rozpracują, łącznie z producentem. W głosie Ro-mana Zawilskiego pojawiła się nutka zadowolenia. Filmował pan cała ścieżkę.Od wejścia aż do tego straszliwegomiejsca.Tam również powinny być ślady glanów.Pełne ślady, nietylko fragmentu podeszwy. Z niewiadomych przyczyn zadowolonygłos fotografa rozdrażnił Damiana. No i są takie, podkomisarzu. Więc czemu pan o nich dotąd nie wspomniał? Ależ kryminalistyka wysłała pełny raport z dokładnym opisem,podkomisarzu! Ja go nie dostałem, do diabła! Chyba wiem dlaczego zaśmiał się Zawilski. Chyba proku-rator ma w pana wydziale swego człowieka. O cholera! Niemożliwe. A kto pana najczęściej wypytuje o przebieg dochodzenia? Opana wnioski? Domniemania? I tak dalej.119 O cholera! zaklął Damian. Mój zastępca, Andrzej Lisowski. Andrzejek od dawna liczył na awans, był ogromnie rozczaro-wany, że go nie otrzymał.A ten pan mu sprzątnął sprzed nosa. Zachowywał się w stosunku do mnie zawsze przyzwoicie, lo-jalnie.Nie, to niemożliwe stanowczo zaprzeczył Damian. Możliwe, możliwe.A na prokuratora Góreckiego pana nienapuszczał? O kurczę, i to jak! Niech pan wybaczy zwykłemu fotografowi tę uwagę, ale jestpan naiwny, podkomisarzu.Lisowski to wtyczka prokuratora.A jeżelisię dobrze domyślam, pan się stawia prokuratorowi. Cholera, stawiam się, ale to osioł! wybucha Damian. Osioł zgadza się fotograf. Nasz szanowny prokurator Gó-recki z pewnością zamierza na pana plecach wdrapać się do prokura-tury wojewódzkiej.Stąd nadał temu morderstwu taki rozgłos.Szko-dliwy rozgłos.Obrzydliwy, epatujący najbardziej okrutnymi szczegó-łami.Pan mu odwali całą robotę, natomiast Górecki sukces przypiszesobie.Niech pan zachowa ostrożność.Lisowski nie musi zbyt wielewiedzieć.Skoro on ukrywa przed panem ważne dokumenty, pan rów-nież może mu skąpić istotnych informacji.Proszę mu zlecać niewielewnoszące do dochodzenia detale.Dobrze radzę.Przepraszam za pyta-nie: a jaki jest pana stosunek do doktor Rawickiej? Jest jakby moim nieoficjalnym partnerem.To mądra kobieta powiedział Damian. Bardzo mądra.Z nią pan nie zginie.Powodzenia, podkomisa-rzu.I do rychłego usłyszenia. Ach, to taki z ciebie szczwany lis. Damian poczuł niesmak.Andrzej Lisowski od samego początku proponował swoją przyjazń120oraz pomoc we wszystkim. Jesteś młody, wybacz, że to powiem:niedoświadczony, ja zaś znam się na tej robocie, będę cię wspierał nakażdym kroku.I od razu przyjacielska rada: uważaj na Góreckiego.To facet, który, nie wiadomo dlaczego, awansował na prokuratorarejonowego.Zliska glista.W stosunku do swoich podwładnych jestarogancki, natomiast szefostwu wkręcałby się do dupy bez wazeli-ny.. Sam jesteś wyjątkowa glista pomyślał Damian. Nic z tego,kolego.Nie dam ani tobie, ani Góreckiemu satysfakcji.Usiadł przy komputerze, zaczął pisać tekst ogłoszenia.Zamiastzdjęcia podał dokładny opis kamei.Wydrukował ogłoszenie w kilkuegzemplarzach.Potem zadzwonił do naczelnego Głosu Chorzelska.Poprosił go o spotkanie na mieście.Najlepiej w parku.Tam zawszejest sporo spacerowiczów, nie zwrócą na siebie uwagi.Matka w kuchni mieliła mięso przez maszynkę. Wychodzisz?Objął ją, przytulił
[ Pobierz całość w formacie PDF ]