[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.I aby też najbardziej tępympokazać, że w kraju Allaha nie ma rzeczy niemożliwych, z głębokości dwóch tysięcy dwustu metrów (tak głęboko trzeba było wiercić,żeby dotrzeć do wód gruntowych) tryskały imponujące fontanny.Ale tam, gdzie jest światło, jest też cień.Poczekalnia tranzytowadla samotnie podróżujących kobiet była mała i nie miała okien.Napodłodze walały się resztki jedzenia.To smutne pomieszczenieumeblowane było uszkodzonymi krzesłami i wysłużonymi fotelami.Chyba ktoś zapomniał, że w tym kraju podziału płciowegosą też kobiety, które podróżują bez męskiego towarzystwa i muszączekać na swoje połączenie w tej więziennej celi.Siedzieliśmy zatem w busie dla załogi, który po prostej jaksznurek drodze pędził przez jałową, gładką jak deska pustynięw kierunku lotniska.W tylnych rzędach toczyła się ożywiona dyskusja na temat aktualnej sytuacji politycznej.Amerykanie zbombardowali właśnie Trypo-lis, ponieważ podejrzewali Libię o to, że stoi za atakiem na berlińskądyskotekę dla żołnierzy Stanów Zjednoczonych w Berlinie, La Belle.- Zobaczymy, jak Kadafi się zemści - powiedziałjeden z członków załogi.- Amerykanie to hipokryci.Ataku swoich ramboz pewnością nie zakwalifikują jako aktu terroryzmu.- Terrorystami są zawsze Arabowie - zabrzmiał zrezygnowanygłos z ciemności.Obok kierowcy, ze stoicko skierowanym naprzód spojrzeniem,milcząca i bardziej niedostępna niż kiedykolwiek, siedziała Arzu.Jej krótko ostrzyżone kręcone włosy w świetle księżyca odcinałysię miękko i srebrzyście od ciemności.Shirley sklasyfikowała ten fenomen Arzu" jako rozszczepienie osobowości.Ja nie posunęłam się aż tak daleko, stwierdziłam tylko, że osobowość Arzu podlega specyficznym, gwałtownym zmianom.Ale tak długo, jak to niewpływało niekorzystnie na jej pracę, mogła sobie być, jaka chciała.Saudia była w końcu zbieraniną ekscentryków.Podczas briefingu na lotnisku dwukrotnie zwróciła się do mnie.Wreszcie również ona zauważyła, że nie uczestniczyłam już takaktywnie jak wcześniej w jej briefingach.W ogóle opuściłam się nacałej linii, co a contrecozur* budziło jej kobiecą ciekawość.Jeszcze podczas wznoszenia niespodziewanie podeszła domnie i oparła się prawą ręką o brzeg kuchni w pierwszej klasie,a lewą o ścianę kabiny.- Czy twoje drzwi są zamknięte?Spojrzałam na nią z osłupieniem.Jej oczy, czarnejak dno studni,patrzyły nieobecne przeze mnie, jak gdyby mnie nie rozpoznawała,jak gdybym była kimś obcym albo pustą lodówką, w której leżąostatnie kawałki spleśniałego sera.- Tak.Czy lecielibyśmy, gdyby moje drzwi nie były prawidłowozamknięte?- Dobrze - powiedziała krótko Arzu i poszła dalej.Zastanowiłam się.Być może w kokpicie po starcie kontrolka pokazała jakiś* Fr.: niechętnie, mimo woli.problem z moimi drzwiami i musiała to sprawdzić.Ale jeśli takbyło, dlaczego po prostu o tym nie powiedziała?Ta krótka wymiana zdań była nowym punktem krytycznymw naszych stosunkach.Umocnieniem się frontów, na które impulsywnie zareagowałam uporem i oddaleniem, chociaż moje sercewypełniał czuły żal.Zaczął się ramadan, ten trochę ponury miesiąc postu, poświęcony głównie modlitwie i pokucie, chociaż większość myślaławtedy tylko o jedzeniu.Póznym popołudniem do wszystkich samolotów załadowanotradycyjny posiłek przerywający post.Składał się z wody, daktyli,zupy i sambusy.Wtedy zdarzyło się coś nieprzewidywalnego: lądowanie mojegokrajowego samolotu do Rijadu nastąpiło wcześniej o kwadrans,tak że mieliśmy lądować dokładnie w momencie końca postu.Ta zmiana postawiła nas przed małym problemem technicznym:jedzenie dla dwustu osiemdziesięciorga pasażerów było załadowane, w żadnym wypadku nie dało się go jednak rozdać przedzachodem słońca.Spojrzenie w dół pokazywało szybko zbliżające się lotnisko,skąpane w ostatnich promieniach słońca, od pomarańczowoczer-wonych do fioletowych.- Podamy przekąski po lądowaniu - zdecydował supervi-sor Bikram po krótkim namyśle.- Zaraz po lądowaniu wstajeciei zaczynacie rozdawać.Pas ma długość ponad pięciu kilometrów,macie trochę czasu.Pokażcie, co potraficie!- Ale co z bezpieczeństwem - zauważyła pewna stewardessa.-To zasada safety first"już nie obowiązuje?- Biorę na siebie odpowiedzialność za tę akcję.Posiłek na ten lotzostał załadowany i trzeba go rozdać.Wszyscy jesteście doświadczonymi i wykwalifikowanymi stewardami, pracujcie najlepiej, jakpotraficie, za to wam płacą!Nie pomogło żadne kręcenie głową ani mruczenie.Gdy polądowaniu pęd był trochę mniejszy, wyciągnęliśmy broń zza pasów,wyszarpaliśmy wózki z kuchni i rozdawaliśmy wyczerpanympostem pasażerom - z nakazowymi słowami i gestami - ich posiłek.Ten turboserwis był ukłonem przed przymusami wieku jumbojetów i stał w największej sprzeczności z religijnymi rytuałami.Dlapasażerów oznaczało to brak czasu na pospiesznie wymamrotanąmodlitwę i żadnej radości ze zbliżającego się posiłku, a dla stewardów - brak nawet dziesięciu sekund na obsłużenie pasażera.Ktoś odklepał zapowiedz lądowania po arabsku i po angielsku,gdy personel kabinowy na froncie serwisowym szybkimi, świadomymi ruchami w rekordowym czasie podał ponad dwóm trzecimpasażerów posiłek, jeszcze zanim samolot znalazł się na miejscuparkowania.- Fligbt attendants, doors to park, doors to park and cross-checkplease* - trzeszczał głos drugiego pilota przez pokładowy głośnik.Z rękami uwalanymi jedzeniem pognaliśmy do drzwi, aby sprostać przepisom bezpieczeństwa.Pasażerowie zaczęli wstawać i sięgać po swój bagaż ręczny.Niewielu tknęło jedzenie.To wszystkobyło do wyrzucenia! Wydawało się jednak, że to marnotrawstwonikomu nie przeszkadza.Myśli wszystkich krążyły wyłączniewokół kiedy i gdzie" można przerwać post zgodnie z tradycją i bezpośpiechu.' Ang.: Obsługa lotu, drzwi do parkowania, drzwi do parkowania i proszęponownie sprawdzić.Jerome czuł się coraz bardziej niezadowolony i niespełniony.Wypowiedział pracę w Arabii Saudyjskiej.- Nie mogę i nie chcę dłużej! I dlatego muszę wyjechać z ArabiiSaudyjskiej! - oświadczył, gdy dwa dni po naszym locie z Rijaduspotkałam go w Dżuddzie.- Spróbuję szczęścia w Londynie.Jerome, który zarzucił zażywanie kokainy, przynajmniej napierwszy rzut oka był znów taki jak kiedyś.- Wiesz, Tereso, w ostatnim czasie bardzo wypiękniałaś.Jesteśdojrzalsza, bardziej elegancka i pewniejsza siebie i nie biegasz jużz rozwichrzonymi, nieuporządkowanymi włosami i tą strasznąpatchworkową, indyjską torbą - jak wtedy gdy cię poznałem i twójwizerunek mieścił się gdzieś pomiędzy hippiską a sprzątaczką.- Och! To jednak nie przeszkodziło ci się we mnie zakochać.- Pracowałem nad tobą! Jeśli jeszcze masz zamiar za mniewyjść, masz mój pierścionek, to wciąż zobowiązuje
[ Pobierz całość w formacie PDF ]