[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Niestety tego ranka na przystanku czekał na mnie dowód, że nie byłam jedyna.Poczułam nieprzyjemne ukłucie.Boże, przecież każda blondynka wie, że ktoś taki jak Szymon co wieczór zmieniadziewczyny.Jak mogłam pomyśleć, że on i ja to może być coś wyjątkowego?A jednak naprawdę w to uwierzyłam dałam się nabrać na błysk, z jakim na mniepatrzył, na żar, z jakim mnie całował.Teraz ujrzałam z całą ostrością, że to, co wczoraj wzięłamza zalążek kiełkującego uczucia, było emocjonalnym chwastem, którym się właśnie poparzyłam.Uciekłam z przystanku.Nie chciałam, żeby samotna dziewczyna gapiąca się podejrzanieszklistymi oczami na parę zakochanych zwróciła czyjąkolwiek uwagę.Niestety opuszczenie miejsca zbrodni nie na wiele się zdało.Ani na chwilę niemogłam zapomnieć widoku Szymona przytulającego kruczoczarną piękność.Zarówno w drodzedo Anielaka, jak i w trakcie toczenia z nim (finalnie zwycięskiej) batalii o wydanie dokumentów,miałam przed oczami obraz aktora i tamtej dziewczyny.Myślałam o nich, również wychodzącz mojego byłego już miejsca pracy.Skręcając w Puławską, dodatkowo zmagałam się zewspomnieniami z wczorajszej nocy czułam, że się rozklejam, a przecież powinnam być silna.Zgodnie z planem Kaśki miałam dwa ciężkie tematy do ogarnięcia.Postanowiłam, że zacznę odJarka Darskiego bez tej rozmowy nie mogłam wyczyścić sytuacji z Martą.Planowanieprzebiegu spotkania z terapeutą oderwało na chwilę moje myśli od Szymona Korcza.I wtedyznowu na niego trafiłam&Tym razem dostrzegłam go w kiosku Ruchu stał za szybą, wpatrzony rozmarzonymwzrokiem w swoją brunetkę.Musiałam przyznać, że była zjawiskowo piękna ja przy niej niewyglądałam nawet jak Kopciuszek, tylko jak jej brzydsza siostra.Fakty były takie, że Szymoni tamta dziewczyna tworzyli idealną parę.Dotarło do mnie, że wystartowałam w nie swojej lidze. Znowu poczułam ukłucie tym razem było znacznie bardziej bolesne.Miałam wrażeniejakby kolec z ostu przebił się przez moją skórę wprost do serca.Zadra piekła coraz dotkliwiej.Wiedziałam, że odwróceniem głowy w drugą stronę nie załagodzę bólu.W tej sytuacji mogłam zrobić tylko jedno zamiast minąć okno z zakochaną parą,ruszyłam w stronę kiosku. JAK ONI SI KOCHAJ! przeczytałam tytuł z okładki tygodnika okraszonegozdjęciem Szymona Korcza i piękności o czarnych włosach.Identyczne zdjęcie tylko w wersji dwa na dwa metry reklamowało tygodnikw szklanej gablocie wmontowanej w konstrukcję przystanku, na którym wysiadłam tego ranka.Wychodząc z autobusu, dokładnie na linii mojego wzroku natknęłam się na Szymonaw objęciach tej dziewczyny.Powyżej niczym gorące wyznanie bił po oczachwyboldowany nagłówek:SZYMON KORCZ PO RAZ PIERWSZY OPOWIADA O SWOIM NOWYMZWIZKU!Gdy ponownie zobaczyłam okładkę z Szymonem obściskującym swoją czarnulę, tymrazem za szybą witryny kiosku, pomyślałam, że kupienie gazety pomoże mi w ogarnięciuemocjonalnego sajgonu.Lecz po przeczytaniu artykułu wiedziałam, że ten wydatek mogłamsobie spokojnie darować.Z treści wynikało jedno oni się kochali, i to bardzo.Na bitych czterech stronach rozkładówki Szymon Korcz rozpływał się nad uczuciem,którym zapałał do brunetki.Jak się okazało również aktorki.Musiała mieć w branży dużomniej szczęścia niż ukochany w każdym razie ja jej nie kojarzyłam.Para studiowała najednym roku w szkole teatralnej wtedy się chwilę spotykali, ale oboje zdecydowali, że to nieto i się rozstali przed dyplomem.Od tamtego czasu tylko się przyjaznili.Aż tu nagle ich uczuciewybuchło na nowo, i to ze zdwojoną siłą, którą to siłę podkreślono w tekście wykrzyknikiem.Dalej aktor rozpływał się w zachwytach nad Ingulą tak czule nazywał swoją drugą połówkę.Ingula rewanżowała się równie ckliwym opisem porywu serca do Szymcia jak z kolei onaochrzciła swego wybrańca.Love story okraszono fotorelacją z romantycznego spaceru Inguli i Szymcia poAazienkach ich ulubionym warszawskim parku.Zdjęcia klatka po klatce były zapisemnamiętności łączącej parę.Nie mogłam na nie patrzeć.W pierwszym odruchu chciałam wyładować swoją frustrację na Kaśce: Dlaczego, do cholery, nie wspomniałaś mi, że Szymon kogoś ma?!Na szczęście opanowałam nerwy i do niej nie zadzwoniłam.Przecież gdyby mojaprzyjaciółka wiedziała o związku Szymona, to na pewno by mnie o tym uprzedziła.Zawszepowtarzała, że wszyscy na planie traktują charakteryzatornię jak plotkarnię.A skoro nawet jejstali rezydenci tacy jak moja kumpela nie mieli pojęcia o romansie aktora, to nasuwał sięjeden wniosek: Szymuś musiał ukrywać swoją relację z Ingulą.O tym, że są razem, wyznałdopiero w lukrowanym wywiadzie na łamach tabloidu.Wszystko zgodnie z celebrycką etykietą szkoda, że wbrew zasadom przyzwoitości.W każdym razie wobec mnie Szymon Korczzachował się jak ostatni ch& am.Z całą mocą dotarła do mnie oczywista oczywistość.Jakkolwiek brutalnie by tozabrzmiało: Szymon wykorzystał swoje gwiazdorskie triki, żeby mnie zaliczyć.Pewnie musiałbyć z siebie cholernie zadowolony, w końcu dostał to, czego chciał.Zwiadomość własnej głupotywprawiła mnie we wściekłość, nie tylko na gwiazdorka.Przede wszystkim byłam wkurzona nasiebie. Teraz miałam ochotę zadzwonić do Kaśki, żeby się jej wyżalić ale z tego równieżzrezygnowałam.Przypomniałam sobie, że Kaśka od rana miała trudne zdjęcia.Kręcili wypadeksamochodowy, a ona była odpowiedzialna za mejkap ofiar.Swoim telefonem na pewno nieułatwiłabym jej pracy.Wystarczyło, że ja miałam koszmarny dzień.Musiałam poradzić sobie bezwsparcia przyjaciółki.Cisnęłam szmatławca do kosza i z powrotem opadłam na ławkę lecz wyrzuceniegazety było dużo łatwiejsze niż pozbycie się ciężaru, jaki gniótł moje serce.Tym bardziej żewłaśnie zadzwoniła osoba, której ów ciężar zawdzięczałam.Skąd wiedziałam, że numer, jaki pojawił się na wyświetlaczu, należał do Szymona? Nadranem, po powrocie do domu, znalazłam go w spisie połączeń i zapisałam w kontaktach.Wtedybyłam pewna, że jeszcze nie raz będę go wybierać i odbierać.Teraz rozmowa z aktorem jawiłami się jak najgorsza tortura.Nie miałam na nią ochoty nie tylko dlatego, że aktualnie gonienawidziłam.Chodziło też o to, że byłam emocjonalnie rozbita i nie chciałam, by Szymonusłyszał to w moim głosie.Mógłby pomyśleć, że skoro jego telefon wywołuje we mnie takąnerwowość, to nie jest mi obojętny.Z drugiej strony ostentacyjna ignorancja mogła wyglądaćjak przyznanie się do tego, że mnie zranił.Z dylematu wybawił mnie sam dzwoniący, rezygnując po kilkunastu sygnałach z takiejpróby nawiązania kontaktu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]