[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Po-dobno pod koniec życia nawróciła się i została gorliwą katoliczką.Niektórzyjuż wcześniej uważali ją za osobę natchnioną przez Opatrzność, inni zaś za-173TL Rrzucali jej konszachty z diabłem, nazywanym tu Papa Las Bas.Jedyne, czegomożemy być pewni, to że posiadała iście niewiarygodny dar.podsłuchiwa-nia.Ponieważ układała fryzury bogatych dam, słuchała wszystkiego i dokła-dała starań, by o każdym dowiedzieć się jak najwięcej.Dzięki temu potem złatwością przychodziło jej udawanie jasnowidzącej.Szybko zyskała sławę.Wiele osób przychodzi tu prosić o spełnienie życzenia, jedni, bo naprawdę wto wierzą, a drudzy, bo wszyscy tak robią rzekła z uśmiechem. Rysują nagrobie trzy krzyżyki, okręcają się dookoła trzy razy, zostawiają kwiaty, świece,święte obrazki.No proszę, ktoś przyniósł duchowi w ofierze kanapkę! Cie-kawe.W każdym razie tutejsze mrówki na pewno będą miały ucztę.DuchMarie Laveau podobno pokazuje się w wigilię świętego Jana i przewodzi nie-zwykłemu obrzędowi odprawianemu tej nocy.Ludzie słuchali jej zafascynowani, w odróżnieniu od Juliana, który stał ztyłu grupy, oparty o jeden z grobowców.Miał zamknięte oczy i wydawał sięspać na stojąco.Naprawdę musiał być wykończony. Czyli ona tak naprawdę była tylko oszustką, która powtarzała, co uda-ło jej się podsłuchać, tak? upewnił się któryś z turystów.Nikki wcale nie spodobało się tak postawione pytanie, chociaż nie wiedzia-ła dlaczego.Przecież sama nie tak dawno wygłosiła podobną uwagę podczasrozmowy z panią Montobello. Jeśli ktoś przepowiada różne rzeczy, a część z nich się sprawdza, toalbo jest to zdumiewający zbieg okoliczności, albo ta osoba posiada pewnenadnaturalne zdolności, albo bardzo dobrze zna się na ludziach.Niewyklu-czone, że w przypadku Marie Laveau te trzy czynniki splotły się w jedną ca-łość.Turysta powiedział coś jeszcze, lecz nie słuchała go, gdyż właśnie prze-biegł ją lodowaty dreszcz.Ujrzała Toma Garfielda.Przystojny i smutny mężczyzna w eleganckim ciemnym garniturze minąłJuliana, który drgnął gwałtownie, otworzył oczy, rozejrzał się, a nie ujrzawszynikogo, zamknął je z powrotem.Tom szedł w jej kierunku, a ludzie bezwied-nie odsuwali się na boki.Jedna dziewczyna potarła nagie ramiona, spojrzałana słońce, ze zdumieniem potrząsnęła głową.Duch agenta stanął przed Nikki i powiedział coś, ale żaden dzwięk nie do-biegł jej uszu.W napięciu śledziła ruch jego warg. Proszę pani?Tom skończył mówić swą kwestię i rozpłynął się w powietrzu. Proszę pani? powtórzył turysta. Halo, nic pani nie jest?174TL RNikki otrząsnęła się i nieco nieprzytomnie spojrzała na stojącego przy niejturystę, po czym przeniosła wzrok na Juliana.Już nie przysypiał.Stał wy-prostowany i przyglądał jej się tak, jakby zastanawiał się, czy nie podejść inie zabrać jej natychmiast do psychiatry.Posłała mu uspokajający uśmiech izwróciła się do pytającego ją o coś mężczyzny: Przepraszam, nie dosłyszałam. O rany, przez moment wyglądała pani, jakby wpadła w trans albo zo-baczyła ducha skomentował ze śmiechem. Pytałem, czy Marie Laveau na-wiedza ten cmentarz. Och, pewnie nie tylko cmentarz, ale i cały Nowy Orlean, a może teżokoliczne mokradła i rozlewiska.To musi być bardzo zajęty duch rzuciłaNikki żartobliwie, lecz myślami była gdzie indziej.Tom Garfield zjawił się i próbował jej coś powiedzieć.A ona chyba dobrzego zrozumiała.Brent pogodził się z faktem, że pewnie tej nocy w ogóle nie zmruży oka.Wypił niezliczoną ilość kaw, siedząc w lokalu Madame D'Orso, obserwującwszystkich wchodzących i wychodzących.Kiedy po godzinie lunchu liczbagości zmniejszyła się wyraznie, zjawiła się właścicielka, jak zwykle krążącmiędzy stolikami z dzbankiem świeżo zaparzonej kawy.Podeszła do Brenta. A cóż to? Dzisiaj sam? zagadnęła wesoło. Na szczęście chwilowo. Rozumiem, że zostałeś jednym z przewodników? Tak, i bardzo się z tego cieszę.To świetna grupa. Szkoda, że Andrei już nie ma. Madame westchnęła. Ona była kiedyś narkomanką.Wiedziała pani o tym?Madame rozejrzała się, po czym przysiadła się do niego. Obiło mi się o uszy.Widać znowu wróciła do nałogu. Niektórzy w to nie wierzą. Nie tyle niektórzy, co jedna Nikki
[ Pobierz całość w formacie PDF ]