[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wiem, że dość się wycier-piałaś.Nazajutrz wczesnym rankiem Amy Dudley i Elżbieta Oddingsell udałysię w podróż.Orszak stanął najpierw w Newborough, gdzie spędził dwienoce z rzędu, zanim ruszył w dalszą drogę.Obyło się bez niespodzianek,jeśli nie liczyć k lotko trwałego nawrotu zimy i skutych lodem błotnistychtraktów utrudniających marsz.Amy wszelako nie zwracała uwagi na nie-dogodności, ciesząc się nową klaczą, która okazała się równie spokojna,jak urodziwa; pani Oddingsell zaś robiła co mogła, by utrzymać swojąpodopieczną w dobrym nastroju.Niewielki orszak posuwał się w wolnymtempie, aczkolwiek konsekwentnie ku Bury St.Edmunds, a wraz z nim co-raz większe połacie kraju ogarniała wczesna wiosna.Państwo Wood przywitali Amy z otwartymi ramionami i zapewnili ją,że może pozostać u nich tak długo, jak długo zechce. W istocie sir Robert napomknął w liście, że zostaniesz z nami aż dokwietnia. A czy przesłał wiadomość i dla mnie? zainteresowała się Amy. Niestety nie. Cały kolor odpłynął z twarzy gościa, więc gospodynipróbowała ratować sytuację: Do nas także napisał zaledwie parę słów. Czy powiedział, kiedy się zjawi? zażądała odpowiedzi Amy. Nie odparła pani Wood, czując się coraz bardziej niezręcznie.Cień przemknął po twarzy Amy Dudley. Przypuszczam, że sir Robertjest niezwykle zajętym człowiekiem.Ważne sprawy zatrzymują go nadworze i niewykluczone, że nie będzie w stanie wyrwać się nawet z krótkąwizytą.Tak więc, moja droga, możesz nie zobaczyć go w domu jeszczeprzez długie tygodnie.Ledwie wypowiedziała te słowa, pomyślała, że lepiej by było, gdybyodgryzła sobie język.Przecież stojąca przed nią młoda dama i jej małżoneknie mieli miejsca, które mogliby nazywać domem.Ratując się prawami go-spodarza, zasypała Amy pytaniami:RL Nie jesteś zmęczona po podróży?.Nie chciałabyś się umyć?.Wie-czerzę podać od razu czy nieco pózniej?.Amy z kolei skorzystała z przywilejów przysługujących strudzonemugościowi i z przepraszającym uśmiechem rzekła, że leci z nóg i najchętniejuda się natychmiast do swojej komnaty.Ruszyła za ochmistrzynią, zanimpani Wood zdążyła jakoś zareagować.Dwie starsze kobiety zostały w przedsionku, patrząc na siebie niespo-kojnie. Aatwo się męczy tłumaczyła swoją podopieczną pani Oddingsell. Martwię się o jej zdrowie. Może poślę po naszego medyka do Cambridge? zaofiarowała siępani Wood. To bardzo dobry lekarz.Jest wielkim zwolennikiem stawia-nia baniek, które regulują humory w ciele.Amy wydaje mi się melancho-liczką.Doktor Maurice na pewno by jej pomógł.Elżbieta Oddingsell potrząsnęła głową. Amy jest po prostu przygnębiona.Ochmistrzyni, która właśnie wróciła i oczekiwała na dalsze polecenia,zaproponowała, że zaniesie gościowi kubek gorącego mleka z imbirem,specyfiku dobrego jej zdaniem na każdą dolegliwość, wszelako pani Woodprzykazała zostawić Amy w spokoju.Przypomniała sobie bowiem dzieńkoronacji i widok, który wrył się jej w pamięć: ciemnowłosy i ciemnookiRobert Dudley podążający na wspaniałym wierzchowcu tuż za lektyką kró-lowej, jak gdyby był samym księciem małżonkiem.W jednej chwili zro-zumiała powód smutku dręczącego Amy.Cecil, nie Dudley, znalazł się w otoczeniu królowej podczas najbliższejwieczerzy.Ucztę wyprawiono z iście tudorowskim rozmachem w wielkiejsali Whitehallu.Tak wielu sług wnosiło półmiski z wykwintnymi daniami,aż mieniło się w oczach.Każdy najpierw przyklękał przed królową, pre-zentując specjały, następnie umieszczał półmisek na wysokim stole, za któ-rym Elżbieta zasiadała, wtedy zaś wyznaczony człowiek kosztował potra-wę, aby się upewnić, że nie została zatruta.Trzech służących zachowywałosię nadzwyczaj niezdarnie byli to szpiedzy Cecila przemieszani ze zwy-RLkłymi sługami dla ochrony najjaśniejszej pani, z trudem uczący się sztukipodawania do stołu.Elżbieta wkładała do ust małe kąski, po czym odsyłała prawie nietknię-te danie do stołów, przy których siedzieli jej faworyci, ustawionych wdwóch rzędach na całej długości wielkiej sali.Czujne oczy śledziły, gdziedokładnie trafiają, i kiedy pieczona dziczyzna znalazła się na stole Dudley-a, rozległy się szepty i mamrotania.Nie doszły one jednak uszu zaintere-sowanego ani królowej, gdyż w sali panował już taki gwar, że zagłuszałniemal wszystko.Muzykanci grali, możni panowie rozprawiali, damyszczebiotały, naczynia podzwaniały, służący tupali stopami, biegając w tę iwe w tę.Pośród tego rejwachu i ogólnej wesołości Elżbieta konferowała zeswoim lordem sekretarzem. Jakieś doniesienia o skrytobójcach? Jesteś bezpieczna, miłościwa pani zapewnił ją w odpowiedzi Ce-cil, gdyż nie mógł patrzeć na jej pełną niepokoju twarz.W głębi duchawiedział jednak, że odkąd ma za wroga papieża, grozi jej ciągłe niebezpie-czeństwo. Porty są pod stałą obserwacją, a bramy pałacu strzeżone jaknigdy wcześniej.W twoje pobliże nie prześlizgnie się nawet mysz.Królowa uśmiechnęła się słabo. To dobrze odparła, siląc się na dowcip.Moment pózniej znówbyła poważna, zafrasowana. Lepiej, by nikt nie stracił czujności. Ce-cil przytaknął skinieniem głowy. A co do Szkocji.Dziś po południuprzeczytałam twój raport i uważam, że nie możemy postąpić, jak proponu-jesz.Zamiast wspierać rebeliantów przeciwko królowej, po prostu pocze-kajmy i zobaczmy, jak rozwinie się sytuacja.William Cecil nie był zaskoczony decyzją królowej.Wiedział, że naj-bardziej ze wszystkiego boi się uczynić fałszywy krok.Jak każdy, ktoprzez długi czas pozostaje na skraju przepaści, obawiała się choćby drgnąć.Najlżejszy nie dość przemyślany ruch mógł się okazać śmiertelnym błę-dem.Zresztą były też inne powody, dla których powinna być nadzwyczajostrożna.Każda decyzja znajdowała natychmiast stu oponentów, każdazmiana wywoływała protesty tysięcy.Cokolwiek zagrażało dobrobytowiRLjej poddanych, przyczyniało królowej wrogów; cokolwiek przysparzało imdostatku, rodziło licznych, aczkolwiek niepewnych sprzymierzeńców Ko-rony.Wciąż nie czuła się pewnie na własnym tronie, tym bardziej więc niemiała zamiaru uczynić nic, co mogłoby podkopać uświęcony tradycją auto-rytet innej koronowanej głowy.Lord sekretarz starannie maskował swoje uczucia, pozostawiając wielez tych przemyśleń dla siebie.%7ływił głębokie przekonanie, że żadna nie-wiasta nawet tak starannie wykształcona i inteligentna jak Elżbieta nie poradzi sobie z nadmiarem informacji ani też zwłaszcza mając ogni-sty temperament nie zdoła podjąć wyważonej decyzji. Nigdy nie poprę buntowników występujących przeciwko innej kró-lowej na wszelki wypadek sprecyzowała władczyni.Taktowny jak zawsze Cecil nie wspomniał słowem, że jeszcze niedaw-no zarzekająca się teraz Elżbieta była sprawczynią i uczestnikiem licznychspisków wymierzonych w jej przyrodnią siostrę Marię, namaszczoną nakrólową Anglii.Coś jednak musiało przezierać z jego twarzy, gdyż Elżbie-ta jakby zaczęła tracić na pewności siebie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]