[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Moim zdaniem przyczyna tkwiła w tym, że czuła sięniekochana przez Roberta i całą jego rodzinę, ale nie wiedziałam,jak temu zaradzić.Zaczęliśmy chodzić na terapię rodzinną.Psychiatra od razuzauważył, że problem leży głównie w relacji Melissy z Robertem.Braliśmy razem udział w sesjach, ale po kilku spotkaniach Robertstwierdził, że nie musi już dłużej w nich uczestniczyć, ale japowinnam.Lekarz ze szpitala poinformował go, że cierpię nadepresję poporodową i rozpaczam po utracie obu synów.Robertprzekonywał go jednak, że problem tkwi we mnie.Lekarznajwyrazniej mu uwierzył, bo z czasem tematkontaktów Roberta z Melissą zszedł na boczny tor.Sama teżuznałam, że lekarz ma rację i to ja potrzebuję pomocy.Przyszli-śmy do poradni jako rodzina ze wspólnym problemem, tymcza-sem okazało się, że tylko ja będę stałym pacjentem, w dodatkuhospitalizowanym na własne życzenie.Na początku nie było tak zle.Szczerze mówiąc, nawet sięcieszyłam, że mogę od wszystkiego odpocząć.Przez jakiś czasdzieci były u mnie cały dzień, a na noc wracały do domu, a wtedyja mogłam się porządnie wyspać.Potem wszystko się zmieniło.Umieszczono mnie w oddzielnym, pojedynczym pokoju, adziewczynki widywałam jedynie wieczorem i to dziesięć minut.Pózniej odwiedziny zostały wstrzymane i miałam zakaz rozmówtelefonicznych.Jedyne, co mogłam robić, to pisać listy.To byłostraszne.Nie rozumiałam, dlaczego nagle stałam się więzniem.Brak kontaktu ze światem zewnętrznym, zmusił mnie w końcudo działania.Skłamałam lekarzom, że moja matka jest bardzochora i chciałabym do niej zadzwonić.Zgodzili się.Powiedziałam jej, co się stało, i poprosiłam o pomoc.Wyznałam,że jestem przerażona, czuję na barkach brzemię przeszłości, którezdeterminowało moje myślenie, i desperacko potrzebuję jejwsparcia.Po tych wszystkich latach upokorzeń nadal miałamnadzieję, że wyciągnie do mnie pomocną dłoń.- Jak sobie pościeliłaś, tak się wyśpisz - powiedziała.W jej głosie usłyszałam wyrazne zadowolenie.Chyba czułasatysfakcję, że znowu mogła mi odmówić.Naprawdę mnienienawidziła.Zwiększono mi dawki leków.Teraz brałam już pigułki na sen ipobudzenie.Cały czas tylko pigułki, pigułki i jeszcze raz pigułki!Robert nie zgadzał się na to, żebym opuściła szpital, tłumacząc,że pobyt tutaj jest dla mojego dobra".Lekarze widzieli we mnie jedynie przerażoną i rozdrażnionąkobietę, która nie chciała przestrzegać zaleceń, bo odmówiłambrania tabletek, nie chciałam leżeć i ciągle prosiłam, żebywydłużali mi czas widywania dzieci.Jak najszybciej chciałamwrócić do domu.Na oddziale psychiatrycznym spędziłam pół roku.Podczasjednej z wizyt Robert poinformował mnie, że zamierza wystąpićo wyłączne prawo do opieki nad dziewczynkami, sprzedać naszdom i przenieść się gdzie indziej.Mógł to zrobić, bo był praw-nym opiekunem Melissy.-Tak będzie najlepiej - oznajmił.- Rozglądałem się za szkołądla twojej córki.Znalazłem odpowiednią.Jest w okolicy.Toszkoła z internatem prowadzona przez zakonnice.Melissawracałaby do domu jedynie na wakacje.Jedno określenie: twoja córka" wystarczyło.Byłam w szoku.- Nie możesz tego zrobić.Nie pozwolę ci - odparłam.Starałam się, żeby brzmiało to stanowczo, ale on już postanowiłi najwyrazniej zamierzał zrobić po swojemu.A ja zamknięta wszpitalu miałam związane ręce.Napisałam list do swojego prawnika.Pielęgniarka nie chciałago wysłać, więc poprosiłam o przysługę innego pacjenta.Ponie-waż wychodził na zewnątrz, mógł go wrzucić do skrzynki.Prawnik zjawił się bardzo szybko, po czym natychmiast złożył wsądzie wniosek o uzyskanie zakazu sprzedaży domu.Wystąpił również o wyznaczenie dziewczynkom czasowegokuratora, aby w ten sposób uniemożliwić Robertowi odebraniemi córek.To mnie uspokoiło.Najważniejsze jednak było to, iżuświadomił mi, że nie mogę być przetrzymywana w szpiraluwbrew swojej woli, więc w każdej chwili mam prawo się wypisaći wrócić do domu.Dzięki niemu byłam wolna już następnego dnia.Był lipiec1977 roku.Wielka Brytania świętowała wtedy Srebrny Jubi-leusz6.Przegapiłam obchody i wszystkie uliczne widowiska, aleprzynajmniej byłam w domu z moimi ukochanymi dziećmi.Moje małżeństwo wisiało na włosku.Byliśmy razem jeszczeprzez jakiś czas, ale nie było szans, żeby uratować ten związek.Każde z nas się do tego przyczyniło.Mieliśmy zbyt poważneproblemy.Ostatecznie podjęliśmy decyzję o rozstaniu.Znowubyłam samotną matką.6W1977 roku Wielka Brytania świętowała dwudziestopięciolecie panowania królowej Elżbiety II (przyp.tłum.).20Zaczęłam budować swoje życie od początku.Byłam jednak takwykończona i tak zle się czułam, że pewnego dnia zemdlałampodczas zakupów w centrum handlowym.Wezwano wówczasmojego lekarza
[ Pobierz całość w formacie PDF ]