[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Wicehrabia Dragon, tak - odparł zirytowany.- Na miłośćboską, czy nikt w Londynie nie używa już nazwiska tegoczłowieka?Katherinebyła zaskoczona.janes+ifff78usolad-nacs 261- Przepraszam.Nie wiedziałam, że jest twoim przyjacielem.- Jest nim.No, dalej, wsiadajmy.-Alec spojrzał na woznicę.- Zawieziesz nas dodomui niezaśniesz podrodze?- Dam radę, jaśnie panie.- John zadarł dumnie głowę,zwłaszcza że kobietyna niegopatrzyły.Gdytylko zajęli miejsca wpowozie, Katherine spojrzałaz zaciekawieniemna Aleca.- Skądznasz lorda Drakera? Zdaje mi się, że nie udziela siętowarzysko.- To stary przyjaciel rodziny - mruknął Alec.Coby powie-działa, gdyby dowiedziała się prawdy? Czy zmartwiłoby ją to?- Jeśli chcesz, mogę cię mu przedstawić.- Dobry Boże, nie! - wykrzyknęła pani Merivale.- To niejest rodzaj człowieka, z którymchciałybyśmy się zadawać.- Człowiek ze świetnie utrzymaną posiadłością, szczęśliwy-mi dzierżawcami i zadowoloną służbą? - zapytał Alec.- Takie-go rodzaju człowieka chciałyby panie unikać?Pani Merivale zaniemówiła, więc Katherine zwróciła siędoniej.- Mamo, mówisz o przyjacielu jego lordowskiej mości.Nicnie wiemy o tym człowieku oprócz plotek, więc może niepowinnyśmy go tak pochopnie oceniać.- Uśmiechnęła się doAleca, przypominając mu, dlaczego wolał ją od wszystkichinnych kobiet, które poznał wLondynie.- Dziękuję - odparł.Przynajmniej Katherine potrafiła docenić zalety Drakera,chociaż były dość głęboko ukryte.Pani Merivale i osoby jejpokroju nigdy nie docenią czegoś takiego.Ci głupcy zwracaliuwagę tylko na wygląd zewnętrzny.Bez namysłu akceptowaliłowcę fortun, który udawał bogacza, ale broń Boże przed od-powiedzialnym i poważnymdżentelmenemjak Draker, któryparę lat temu popełnił kilka błędów.Nie, przed nimzamykałysię drzwi salonów.Alec nie mógł się już doczekać chwili, kiedy znajdzie sięz dala od tej hipokryzji, na wsi ze swoją piękną żoną, którapodzielała jegoopinię owyższych sferach.janes+ifff78usolad-nacs 262- Wiesz, mój drogi - zauważyła Katherine - po raz pierwszysłyszę o którymś z twoich przyjaciół.Oczywiście, opróczpana Francy.Oswojej rodzinie też nie za wiele opowiadałeś.Nawet nie wiem, jak wyglądali twoi rodzice.Czy twoja matkatakże miała czarne włosy? A może odziedziczyłeś tę cechępo swoimojcu?- Wpewnymstopniu jestempodobny do ojca - powiedział,starając się, żeby nie było słychać ironii wjego głosie.DziękiBogu do dnia ślubu Katherine nie zobaczy portretu staregohrabiego.- Poza włosami, które rzeczywiście odziedziczyłempomatce.Katherinezadumała się na chwilkę.- %7łałuję, że ichniepoznam.- Matka bardzo by cię polubiła.Jako nieśmiała kobieta,zawsze zazdrościła tym, które potrafiły mówić to, co myślą.Może gdyby powiedziała Księciuniowi to, co myślała, nieuległaby mu.Ale wtedy nie urodziłby się Alec.Wpowozie rozległo się głośne chrapanie.Katherine spojrza-ła na matkę, a potemuśmiechnęła się z zakłopotaniemdo Aleca.- Z pewnością pokochałabymtwoją matkę za jej nieśmia-łość.Bóg jeden wie, że od dawna znoszę coś zupełnie prze-ciwnego.- To mi o czymś przypomniało.Wspominałaś o swoichobowiązkach związanych z prowadzeniem korespondencji.Ocodokładnie chodzi?Wzruszyła ramionami.- To ja prowadzę korespondencję z gospodynią wMerivaleManor wsprawie opieki naddziećmi.To ja decyduję otym, jakspożytkować nasze skromne fundusze, zatwierdzamwszystkiewydatki i rozpatruję wszystkie prośby służby o dni wolne czywyjazdy dorodzinyi tympodobne.- Innymi słowy, totyprowadzisz całydom.- Na towygląda.- Kiedy twoja matka powiedziała, że zawsze troszczyłaś sięo takie rzeczy, nie spodziewałemsię, że jesteś jedyną osobą,która to robi.janes+ifff78usolad-nacs 263- Sądziłeś, że mama to robi? - zapytała, unosząc brew.- Toniemożliwe.- Ale z pewnością, kiedy byłaś mała, ktoś musiał się tymzajmować.- Mój dziadek.Doczasujego śmierci sześć lat temu.- Musieliście być sobie bliscy.Katherine spojrzała za oknopowozu, na ulicę mokrą odwiosennegodeszczu.- Onbył jedyną osobą wrodzinie, która mnierozumiała.Cowyjaśniało, dlaczegozostawił jej całą swoją fortunę.AletoEdenmoreskorzystazowocówjej pracy, toEdenmorezo-stanieodbudowanyzpieniędzyprzeznaczonychdla jej rodziny.- Chyba lubisz zajmować się prowadzeniemdomu, inaczejbyś tegonie robiła.- Prawdę mówiąc, już nie mogę się doczekać, kiedy pozbędęsię tych obowiązków.- Zauważyła, że Alec się zasępił.- Ale tonie znaczy, że nie będę wypełniać obowiązków żony wtwojejposiadłości.- Wnaszej posiadłości - poprawił ją.Uśmiechnęła się.- Tak, oczywiście.Ale pilnowanie służby różni się zasad-niczo od wykonywania połowy ich obowiązków, ponieważ jesttak dużo roboty.Do tego dochodzi ciągłe zamartwianie sięo nasze długi.Będę bardzo szczęśliwa, mogąc nie martwić sięjuż otowszystko.- Naprawdę? - powiedział zaniepokojony.Katherine wcalenie pozbędzie się zmartwień i ciężkiej pracy.Nawet może miećich więcej, przynajmniej do czasu, kiedy uda mu się uporząd-kować sprawy wEdenmore.Ale nawet z jej pieniędzmi trzebabędzie sporo wysiłku, żeby wszystkiego dopilnować.- A jak myślisz, dlaczego czytam tak dużo poezji? %7łebyodpocząć od prozy życia.- Uśmiechnęła się do niego zalotnie.- Ale ucieszy cię z pewnością fakt, że kiedy nie będę musiała sięmartwić takimi rzeczami, nie będę już czytać tyle poezji, którejtaknie znosisz.Oho! Chyba lepiej zaopatrzyć się wzapas tomikówpoezji.janes+ifff78usolad-nacs 264Będzie ich potrzebował, żeby ją uspokoić, kiedy dowie się, jakpodstępnieją podszedł.A niech to diabli wezmą! Zdawało mu się, że Katherinebędzie szczęśliwa, kiedy uwolni się od namolnej matki i zbytpoważnego idioty, Sydneya.Ale kiedy zorientuje się, że mał-żeństwo z Alekiem to jedynie zamiana jednego więzienia nadrugie, nie będzie zadowolona.Może nawet pożałuje, że straci-ła szansę na bogactwo Sydneya, jego służbę i łatwe życie.Stłumił rosnące w nimpoczucie winy.Wporządku, możerzeczywiście dni nie będą mijały jej tak, jak to sobie wymarzyła,ale przynajmniej noce będą lepsze od wszystkiego, co mógłbyjej zaoferować Sydney.Co do tego Alec był pewien.Powóz zatrzymał się przed domem Merivale'ów i matkaKatherine obudziła się zaskoczona.- Katherine.gdzie.Och.Wybaczcie mi.Musiałam sięzdrzemnąć.- Uśmiechnęła się przepraszającodo Aleca.- Wej-dzie pan i zje z nami kolację, prawda, lordzie Iversley? Pozwolęsobie zauważyć, że jadłospis na przyjęciu lady Purefoy nie byłzbyt wyszukany i z pewnością nie zaspokoił głodu prawdziwe-go mężczyzny, zwłaszcza jeśli cały dzień musiał on spędzić napodróżach.- Kusząca propozycja, ale mogę wejść tylko na parę minut-powiedział, kiedy jego lokaj pospiesznie zbiegał po schodach,żebyotworzyć drzwi powozu.- Nie ma mowy.Nie chcę tego słuchać.Katherine powie-działa kucharzowi, żeby przygotował zimne przekąski na naszpowrót, więc Thomasowi zajmie dosłownie chwilę przygoto-wanie wszystkiego i otwarcie butelki wina.Alec wysiadł z powozui pomógł obydwudamom.Uznał, żeniema sensudłużej ukrywać złej nowiny.- Właściwie, to muszę jutro wyjechać przed świtem, gdyżmuszę być wSuffolkprzedzmierzchem.- Jutro?! - wykrzyknęła Katherine.Przyjęła ramię Aleca, alespojrzała na niego z wyrzutem.- Przecież dopiero co wróciłeś!Pani Merivale przyjęła jego drugie ramię, więc wprowadził jeobie poschodach [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zambezia2013.opx.pl
  • Podstrony

    Strona startowa
    MacBride Stuart Logan McRae 04 Dom krwi [CzP]
    Huff Tanya Vicki Nelson 02 Slad krwi
    Huff Tanya Victoria Nelson 02 Œlad krwi
    Huff Tanya Victoria Nelson 01 Cena krwi (5)
    Roberts Nora Znak Siedmiu 01 Bracia krwi
    Huff Tanya Victoria Nelson 02 Œlad krwi (2)
    Huff Tanya Victoria Nelson 2 Œlad krwi
    Zew Krwi Netpress Digital Ebook
    Karen Marie (Fever #2) Goršczka Krwi
    Leżeński Cezary Strachy z pałacowej wieży, czyli Filip detektywem
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ninue.xlx.pl