[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Po powrocie dobloku natknąłem się na lagerkapo Juppa który zobaczywszy mnie, zbliżył sięgestykulując i coś mówiąc dużo o Edku.Zrozumiałem tylko, że Edka przy-prowadzono jeszcze po południu.Umieszczono go w ko-mórce obok kuchni, gdzieJupp wiązał mu drutem ręce.NNach dem Appel.1  zakończył.Nie bardzowiedziałem co to ma oznaczać, chociaż wyglądało to tak,jakby miał mi jeszczewiele do powiedzenia, tylko teraz nie ma na to czasu, bo zaczyna się apel.Blokowy wypędzał już z bloku ociągających się  Ruskich" na dziedziniec pomię-dzyblokami, gdzie Jupp ustawiał ich w szeregach.Zoba-czyłem Grapatina.Napiersiach miał mosiężną tabliczkę na znak że ma dzisiaj służbę.Na wszelkiwypadek wsuną-łem się głębiej między szeregi  Ruskich".Zaczął się apel.Jasiński złożył Grapatinowi raport, ale1.Po apelu.346.temu widać było za mało, bo począł przechodzić przed sze-regami przeliczającsam stan bloku.Zatrzymał się przede mną, przewiercając mnie na wylot swoimioczami, po czym rąbnął mnie z całej siły w twarz.Raz, drugi, trzeci.Bił mnieraz lewą, raz prawą pięścią.Głowa moja latała to w jedną, to w drugą stronę.Wustach poczułem znany smak krwi.Dał mi wreszcie spokój.W głowie mi szumiałoSłyszałem jeszcze, jak na odchodnym wyzywał mnie.Za-spokojony, liczył więzniówdalej.Apel dobiegał końca.Teraz wszyscy, cały obóz, utar-tym zwyczajem w takichokolicznościach, udaliśmy się przed kuchnię tworząc duży czworobok, pośrodkuktórego stała szubienica.Stanąłem możliwie najbliżej komórki z której miałbyć wyprowadzony Edek.Po pewnym czasie drzwi od komórki otworzyły się, ukazałsię w nich Edek.Na-stała zupełna cisza.Słychać było tylko skrzyp żwiru pod bu-tami idącego w kierunku szubienicy Edka-skazańca i podą-żającego w ślad za nimJuppa-kata.W miejscu gdzie staną-łem, otworzyło się przejście.Wysunąłem się dopierwszego szeregu, pragnąc, by mnie Edek zobaczył.Szedł wyprosto-wany, blady,o twarzy jakby lekko obrzmiałej.Oczyma szukał znajomych postaci.Byłem pewny,że pragnie mnie dostrzec.Ja stałem tuż, prawie że otarł się o mnie.Wystar-czyło tylko szepnąć:  Edek!. Ale i na to nie mogłem się zdobyć w tejchwili.Stałem jak sparaliżowany!Ta okropna bezsilność! Edek minął mnie, niezauważając.Zo-baczyłem teraz jego wyprostowane plecy i ręce wykręcone do tyłu,związane drutem.Dzieło Juppa, podążającego za nim truchcikiem.Edek śmiało wstąpił na podium, po czym od razu stanał na taborecie ustawionympod szubienicą.Pętla dotykała jego głowy.Rozległa się komenda: Achtung!  i pochwili w zupełnej ciszy, wysunął się jeden z esesmanów z grupy stojącej odstrony wartowni.Z kartki trzymanej w ręku zaczął czytać wyrok w językuniemieckim.W tym momen-cie Edek stojąc na taborecie poszukał głową otworu pętlii odbiwszy się mocno nogami, zawisł.Dotrzymał słowa %7ływy nie odda się w ręcekata!.Esesmani nie pozwolili jednak-na taką demonstrację.Podnieśli krzyk, alagerkapo w porę się zorientował.Złapał Edka wpół, postawił na ta-borecie,rozluznił pętlę, Niemiec skończył czytanie wyroku w języku niemieckim i zacząłczytać w języku polskim.Czytał szybko i niewyraznie.Spieszył się.Edekodczekał347.aż skończy.W momencie zupełnej ciszy krzyknął naglezdławionym głosem:  Niech żyje Polsk. Ale nie skoń-czył Jupp nagle poderwał taboret, pętla tym razem zacis-nęła się mocno.Ciało Edka wyprężyło się konwulsyjnie, poczym zawisło bezwładnie, głowa opadła na bok.Już nieżył.Ciało, lekko huśtając się na grubym postronku, powoliokręcało się w koło.Promienie zachodzącego słońca odbi-jały krwawe refleksy na masywnym czarnym zbiorniku. Nie mogłem oderwać oczu od tego widoku.%7łeby nie szczę-kać zębami, zacisnąłem je aż do bólu.Obóz stał nieporu-szony.Milczący tłum tysięcy więzniów zamazywał się w zapa-dającym mroku.Panowała martwa cisza.Grupa esesma-nów wycofała się w kierunku wyjścia z obozu. Czapkizdjąć!!  rozległa się nagle niespodziewanie polska ko-menda od strony czworoboku, gdzie był ustawiony blok 4.Zdawało mi się, że był to głos Tadka P.Cały obóz oddawałchołd zmarłemu.Wtem któryś z wycofujących się esesma-nów ryknął głośno: Alles raus! Wegtreten!  Daniszi Jupp darli się teraz zawzięcie:  Raus! Raus!  W jednejchwili plac przed kuchnią opustoszał.Został tylko Edek!.Płakałem z bezsilności i bólu.Nikt się nie dziwił.Usia-dłem na buksie. Ruscy" poklepywali mnie, starając siępocieszyć Schreiber! trzymaj się! Za wszystko zapła-cą.Obok mnie ktoś szlochał.To Jankiel.Jak śmiesz-nie wyglądał ten stary, tak nam oddany, poczciwy %7łyd za-lany łzami.Ktoś podał mi kubek.Wypiłem duszkiem.Alkohol uspokoił mnie nieco, ale ogarnęła mnie bezgrani-czna pustka.W drzwiach bloku ukazał się goniec z blokuz głównej schreibstuby.Przyszedł po mnie.Mam z nim pójść.W pierwszej chwili przeraziłem się.Byłem pewny,że wzywają mnie nablockfuhrerstubę.A więc i mój koniec W drodze goniec uspokoił mnie, że w bloku2 nie ma żadnego esesmana.Są tylko lageraltester Danisz, Jupp, raportschreiberGosk i chcą mi coś przekazać.W głównej schreibstubie rzeczywiście byli tylko citrzej.Stanołem nieśmiało w drzwiach, rozglądając się bojazliwie po sztubie.Podejdz bliżej  miękko powiedział Kazek Gosk. Nie bój się! Ja ciągle jednakobawiałem się, że to jakaś prowokacja.Komm! Kommen Sie! Keine Angst, Schreiber! dodał Jupp łagodnie.Danisz odezwał się do mnie po polsku:348. Ten Edek to był twój przyjaciel.to był porządny chłop! Nie zdradziłnikogo!. mówił krótkimi zdaniami robiąc pauzy. Lagerkapo wiązał mu ręce.Edek prosił żeby oddać tobie tę kartkę.i jak ci Bóg da żywym wrócić dodomu.masz ją oddać jego ojcu!. mówiąc to podał mi kartkę złożoną w małypakiecik. A teraz idz na blok, nikomu nic nie mów, bo nam tego nie było wolnozrobić.Edek był dobry Kamerad!  zakończył, powstając z tabo-retu.Nawet im żalbyło Edka.W bloku w obecności Jankiela i fryzjera sprawdziłem zawartość zawiniątka.Nakarteczce były nazwiska Edka i Mali i ich numery obozowe: Edward Galiński nr 531Mali Zimetbaum nr 19 880, a w złożonym papierku kępka włosów: krótkie Edka izwinięte w pukiel o złotym kolorze Mally.Tym razem rozbeczeliśmy się wszyscy troje.A potem wypiliśmy.Niewielemi to pomogło.Znowu za-władnęła mną ta nie dająca się opisać pustka. Ruscy" cicho nucili:  Zawtra wojna.Następnego dnia mała Słowaczka  lauf erka  z pła-czem opowiadała mi oegzekucji Mali.Mala podobnioe jak i Edek postanowiła nie dopuścić do wykonaniawyroku przez esesmanów.Będąc już na podium szubienicy, w czasie odczytywaniawyroku podcięła sobie żyły za wczasu przygotowaną żyletką  ale podobnie jakEdkowi nie po-zwolono jej w ten sposób umrzeć [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zambezia2013.opx.pl
  • Podstrony

    Strona startowa
    Sierżant konnej policji Wiesław Wernic
    Płomień w Oklahomie Wiesław Wernic
    Złe miasto Wiesław Wernic
    Znikajšce stado Wiesław Wernic
    Gaffney Patricia Biorę Ciebie 03 I że Cię nie opuszczę
    Alexandre Dumas Le comte de Monte Cristo tome4
    Palmer Diana Nierozerwalne więzy
    Writers on Writing Robert Pack
    Wolski Marcin Wedlug sw Malachiasza [Zlotopolsky]
    Chronicles of Ynis Aielle 2 W Salvatore, R.A
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wrobelek.opx.pl