[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Moment pózniej wdrzwiach znowu wyrósł Jack.Jego dobry humor się ulotnił.Temperatura w pokoju wyraznie spadła.- Co masz na myśli? - spytał bardzo wolno.- To mianowicie, że w ubiegłym roku stawałam na głowie,by zgodził się na skróty i nic to nie dało.122- Nie mogłaś powiedzieć normalnie? - warknął.- Czego? - Doskonale zdawała sobie sprawę, w czym rzecz,ale chciała jeszcze mu dogryzć.- Czemu po prostu tego nie powiedziałaś? Po co tedramatyczne gadki o łebku od szpilki i świętym Graalu?Pozwoliła sobie na uśmiech.- Och, strasznie przepraszam, Jack.Sądziłam, że zatrudniłeśmnie, bo dobrze władam słowem.Pod biurkiem Lesley wymierzyła jej mocnego kopniaka wkostkę.Temperatura w pokoju jeszcze spadła.Jack podszedł dostanowiska Ellie.- Tak, Ellie, to prawda.- Pochylając się nad blatem, patrzyłjej prosto w oczy.- Ale płacę ci, żebyś popisywała się swoimitalentami na papierze, a nie za to, żebyś demonstrowała swojąbiegłość w słowie, robiąc sarkastyczne uwagi, ilekroć niepodoba ci się zlecenie.- Wyprostował się.- I wiesz, co? Zróbteż coś ze swoim zwyczajem, że ostatnie słowo musi należećdo ciebie.Za to też ci nie płacę.Skierował się do wyjścia.Ellie próbowała zapanować nadgniewem.Nie miał prawa karcić jej tak w obecności Lesley.Odczekała, aż zbliży się do drzwi, i odezwała się cicho:- Jesteś pewny, że to ja zawsze muszę mieć ostatnie słowo?Zatrzymał się w pół kroku, a Lesley znów kopnęła ją podbiurkiem.- Tak, jestem pewny - odparł sucho, nie oglądając się.Ellienic nie powiedziała i Jack znów ruszył do drzwi.Ellieodchrząknęła.123Jack szedł dalej.Milczała.Jack wzruszył ramionami i wyszedł z pokoju.Raz, dwa, trzy.- Dobra! - krzyknęła.- Może i masz rację, Jack.Faktycznie,ostatnie słowo zawsze musi należeć do mnie!Usłyszały przytłumiony odgłos - być może, ale nieko-niecznie przekleństwo Jacka - po czym Lesley rzuciła się dodrzwi.Wyjrzała na korytarz i wróciła na miejsce.- Masz szczęście, poszedł sobie.Ale, jak rany, Ellie,wyglądał na strasznie wkurzonego.Chyba naprawdę na-depnęłaś mu na odcisk.Co ci strzeliło do głowy?- Nie podoba mi się, że wcisnął nam tę robotę dla Jubbitt &Jubbitt.- Cóż, zachowywałaś się, jakbyś chciała go ośmieszyć iokazać, że nie podoba ci się taki szef.- Lesley wybrała ołówekz kubeczka.- Uważaj, bo uzna, że stoisz po stronie Gavina.- Jeszcze czego.- Ale to właśnie tak może wyglądać.Ile razy już ścięłaś się zJackiem? Dwa, tak? Przecież wiesz, że nie wygrasz.- Nie chcę wygrać.Po prostu się bronię.- Cóż, jak widać nieskutecznie.Właśnie to próbuje ciudowodnić, dając nam broszurę dla Jubbitt & Jubbitt.Nieobraz się, ale byłabym wdzięczna, gdybyś więcej niewchodziła mu w drogę.Zwłaszcza że to ja będę musiałafotografować tych brzydali z Jubbitt & Jubbitt.Znowu.Wzięła broszurę razem z wytycznymi i zaczęła czytać.Pózniej Ellie przeprosiła przyjaciółkę.- Rzeczywiście, głupio robię.Obiecuję, postaram się więcejnie podpaść Jackowi.124Był tylko jeden problem: już składając obietnicę, czuła, żejej nie dotrzyma.Nie uniknie kolejnych starć.Bo i jak, skoroJack uważa, że może zetrzeć na proch wszystko, co stanie muna drodze?*Trzy dni pózniej Ellie człapała ulicą, zakładając włosy zaucho.Niech to jasny szlag.Wpół do ósmej, a ona spędziła dwiegodziny na rozprawianiu o kropkach i średnikach z Jubbittemjuniorem.Jubbitt junior? Dobry żart.Facet musiał mieć dobrze posześćdziesiątce.Jakiś czas temu odkrył, że Ellie skończyła anglistykę, cowprawiło go niemal w ekstazę.Od tamtej pory z lubością starałsię dowieść, jak bardzo góruje nad nią znajomością gramatyki.- Co prawda jestem tylko zwykłym prawnikiem, Eleanor.-zaczynał, po czym wytykał niewybaczalne błędy gramatyczne,jakie popełniła.Dziesiątki razy próbowała mu wytłumaczyć, że piszebroszurę reklamową, a nie esej, ale to ignorował.Przysuwałkrzesło tuż do niej i czerwonym długopisem dokonywałmasakry jej tekstu, bezlitośnie wykreślał zdania zaczynającesię od i" oraz ale", dopisywał wielopiętrowe konstrukcjeskładniowe, dorzucał całe akapity.Równocześnie nieprzepuszczał okazji, żeby dotknąć jej uda lub kolana.Niedeprymowało go nawet najbardziej mrożące spojrzenie, a Elliepo raz kolejny pluła sobie w brodę, że pozwala, by to uszło muna sucho.W myślach miała przygotowane kazanie125o respektowaniu jej intymności, ale zawsze w ostatniejchwili tchórzyła.Facet przyjaznił się z Geraldem Wisemanem,członkiem rady nadzorczej, a ona nie zamierzała jeszczepopełniać zawodowego samobójstwa.Szła, powłócząc nogami, i posępnie rozglądała się po oko-licy.Biura Jubbitt & Jubbitt mieściły się w Epping, niedalekoostatniego przystanku Central Line.Ellie niedobrze się robiłona myśl o powrocie zatłoczonym, cuchnącym potem metrem,zdecydowała się więc pójść pieszo.Dotarła aż do Marble Arch,lecz nawet tam powietrze wydawało się stęchłe i lepkie.Przydeszła wiosna, ale pachniało, jakby zanosiło się na burzę.Ludzie wpadali na nią, kiedy człapała Oxford Street.Chodniki były brudne.Londyn nie wyglądał dzisiaj za-chęcająco.Po spotkaniu z Jubbittem juniorem umierała z głodu.Aakomie pochłonęła ciastko czekoladowe i latte, którą rozlałasobie na sweter.Paznokciem próbowała zetrzeć plamę, ale byłatak wyczerpana, że nawet to przerastało jej siły.Cholerny JackWolfe.To przez niego musiała się mordować, broszura Jubbitt& Jubbitt wysysała z niej całą energię.A wszystko przez jedenniewinny komentarz na temat jego dziewczyn".Uciekła z zatłoczonej Oxford Street i skręciła w spo-kojniejszą, boczną uliczkę.Do domu jeszcze szmat drogi, atam czekała na nią nieco przechodzona zawartość lodówki.Niebyło Sama, z którym mogłaby drwić z Jubbitta juniora.Jedynie- i to przy dużym szczęściu - może pojawić się Edith napartyjkę niecenzurowanych scrabbli.Wlokła się noga za nogą, kiedy nagle zauważyła coś, cosprawiło, że gwałtownie się zatrzymała i ukryła w bramie.126To był Jack.Jack w pięknym grafitowym garniturze
[ Pobierz całość w formacie PDF ]