[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Gdy bębnienieczarownika zdawało się wykrawać runę z ciała, miała wrażenie, że jejoczy za chwilę eksplodują.Upadla na ziemię, twarzą w dół, krwawiąc znosa i ust, zagryzając palce, by odwrócić uwagę od bólu w głowie.Czuła euforię i katusze swego wroga, gdy runa wplatała swe nici w jego umysł.To ją zadowalało.Wcielenie boga znalazło się na dobrej drodzeku własnej zgubie.Teraz naprawdę mogło przywołać wilka, czympodpisze na siebie wyrok.Gullweig wyszła z transu i zadrżała.Doznanie śmierci zadanej jednej z sióstr tłukło się w jej głowie,bzycząc niby rozzłoszczona osa pośród łąki w letni dzień.Gullweigjeszcze głębiej pogrążyła się w obłęd, atoli nawet to zdawało się rzecząwłaściwą.Podniosła się z ziemi, by podejść do zmarłej siostry.Posiedzę przy niej przez jakiś czas, pomyślała.Dobrze mi zrobi, gdystawię czoła swemu uczynkowi, poczuję jego konsekwencje, pogładzęwłosy starej czarownicy, potowarzyszę jej w ciemnościach, gdy tabędzie gniła.Zabójstwo, żal i smutek były narzędziami, za pomocąktórych wykopie nowe tunele w labiryncie swego magicznego umysłu.Wstała, nie zauważając ręki, która pomogła jej podnieść się nanogi. 23.BIEGNCY WILKTym razem ogarniająca Waliego panika zdawała mu się bardziejprzytłumiona, zduszona przez zmęczenie.Nie wytrzymał i zaczerpnąłoddechu, potem poczuł ścisk w gardle, mimowolny spazm mięśni, gdypróbował odbić się od dna ku powierzchni.Starał się uspokoić, byprzyjąć bez lęku to, co musiało nastąpić.Nagle strach go opuścił,znikając niby kamień balastowy wyrzucony za burtę. Nie rusza się  stwierdził Hogni.Orri jeno pokręcił głową i spojrzał w dół.Rozpadało się nadobre, znad morza nadciągała niesłabnąca ściana deszczu.Cały światzdawał się usnuty z wody, a moczary i pobliskie zbocze wzgórza jawiłysię ledwo smugami szarości na tle omroczonego burzą nieba.Wali czuł pewność śmierci, spokojną i pokrzepiającą,przynoszącą obietnicę kresu wszech trosk.Agonia była niczym ciepłełóżko, do którego mógł się wśliznąć, niczym mięso dla głodnego.W jego głowie grasowały istoty.Wrogie byty, pomyślał.Czułsię wyparty ze swojej świadomości, jakby był li tylko dzierżawcąwłasnej głowy.Była w niej teraz wątła jazń mężczyzny, walczącego zkobietą, której umysł zdawał się tak głęboki i niebezpieczny jakmorskie odmęty.A jednak to on wygrywał.Odebrał coś tej kobiecie.Ziemskie zmysły i myśli Waliego nie potrafiły ogarnąć, co to było.Jemu jawiło się jako kształt, cięcie we wszechrzeczy, postrzępionysznyt w tkance stworzenia.Wali ponownie znalazł się w tym tunelu, gdzie blask kamienibył niby światło przezierające przez wodę, a powietrze zimne i ciężkie.Podłoże zalane po kolana.Spojrzawszy w bok, zobaczył nieznajomąpostać.Mężczyznę w sztywnej wilczej masce, sporządzonej z drewna isierści; w ręce trzymał płytki bęben. Czemu tu jestem?  głos Waliego brzmiał dziwnie głucho.Zamaskowany mężczyzna jął uderzać w instrument.Intuicjapodpowiedziała Waliemu, że w ten sposób chciał coś przywołać, coś zgłębi duszy księcia.Zwiatło zdawało się falować, a on znów stal się świadomy tego kształtu.A ten, jakby wytrząsany ze skóry bębna, unosiłsię, drgał i pulsował przed oczami.Przeznaczenie, jak wiedział, byłoustalane przy narodzinach.Przyszłość stanowiła ścieżkę pomiędzygórami, z której nie sposób było zboczyć.Już od wczesnych latwpajano mu legendę o Nornach, trzech kobietach, które siedzą poddrzewem świata, Yggdrasillem, przędąc los każdego człeka.Teraz cośmu jednak oferowano.Ten kształt, ten straszny przeokropny kształt, cośpomiędzy nożem a igłą, mogący przeciąć nić jego życia i na powrót jązłączyć, coś zakrzywionego i ostrego, acz niematerialnego  raczejwyobrażenie niż rzecz.Ta nieznana forma była zaburzeniem światapowodującym inne anomalie  to była runa.Już jej nie widział, ale myślo niej zdawała się unosić na skraju jego świadomości, niby obrazzapamiętany ze snu.Rytm bębna zdawał się Walim kierować.Książę poczuł silnąpotrzebę, by spocząć w wodzie wypełniającej posadzkę tunelu.Poddałsię jej, kładąc się na ziemi, wyrzucając ręce na boki, odginając nogi dotylu i wysuwając głowę do przodu.Ciało Waliego wykrzywiło się,naśladując kształt, który zdawał się brać we władanie całe jegojestestwo, całe jego przeznaczenie.Wolfsangel.Teraz Wali jawił się niejako człek, tylko jako żyjąca ekspresja znaczenia tego symbolu.Zrozumiał, że oferowano mu wybór: ten kształt albo żaden, runaalbo śmierć.A potem, w umyśle, wcale już nie był symbolem.Walitylko stał, a runą był wilkolud, którego pojmał na wzgórzach, unoszącysię na wodzie w tunelu.A potem był nią ktoś inny.Adisla.Leżała nawznak, z rozrzuconą spódnicą, z rozpostartymi rękami i nogamiwygiętymi tak, jak on chwilę wcześniej.Wali zdawał się unosić ponadnią, albo ona wirowała pod nim; tworzyli układ obracających się ciał. Kochana, gdzieś ty? Jestem. To jest to miejsce  odezwał się inny głos.Wali słyszał go jużwcześniej, tego był pewien.Zaiste, właśnie tak brzmiał mężczyzna wmurze tarcz, ten nieznajomy blady człek w płaszczu z jastrzębich piór.Czyżby i jego zawezwało bębnienie? Jakie miejsce? Miejsce twej zatraty.Dzwięk bębna zdawał się nim wstrząsnąć, przywołać coś w jegownętrzu.Wprawił coś w ruch, tak jak nierozważny krok powoduje lawinę.Ryk.Głos, jakiego Wali nigdy wcześniej nie słyszał krztuszący się, zachrypnięty, jakby echo dzikiej nienawiści.Nagle znalazł się na ziemi, a tam, gdzie przed chwilą leżałaAdisla, spoczywał teraz ogromny wilk, toczący pianę z pyska, o wielewiększy niż Wali.Stworzenie było przywiązane do skały cienkimpowrozem, który mocno wrzynał się w ciało, niby nić wokół pieczeni.Szarpało i rzucało się, próbując wstać, ale na próżno.Było jak zwierzęuwięzione już w chwili narodzin, gdy nogi ma jeszcze zbyt wątłe, byutrzymały jego ciężar.Jeszcze gorzej wyglądał pysk basiora  ziejącakrwawa rana, którą jątrzył dodatkowo przebijający ciało tępy metalowypręt.Przez jego głowę przemknął głos, szorstki i spieszny, nibyotoczaki osuwające się po skale:  Gdy bogowie pewność zyskali, iżFenrisulfr spętan został na dobre, dobyli powrozu zwanego Cienkim iprzywiązali bestię do skały zwanej Krzykiem.Gdy zaś istotaspróbowała pochwycić ich w paszczę, między szczęki wrazili jejpewien miecz tak, by nie mogła ich zamknąć.Tam Fenrir Wilkspoczywać będzie między cierpieniem na jawie a udręczonym snem ażpo kres dni [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zambezia2013.opx.pl
  • Podstrony

    Strona startowa
    KS. DR PROF. MICHAŁ SOPOĆKO MIŁOSIERDZIE BOGA W DZIEŁACH JEGO TOM III
    Lerum May Grethe Puchar Boga Słońca 03 Cena łaski
    Amy Tan Żona kuchennego boga
    W imieniu Boga Yallop David
    Brunton Paul Przebudzenie Boga
    Lachlan M D Synowie boga
    Lachlan M D Synowie boga 01 Synowie boga
    Eva Rutland Cudowny zbieg okolicznoÂści
    Christopher Moore Love Story I Krwiopijcy (2)
    Corey Ross, Pamela Swett, Fabrice dAlmeida Pleasure and Powe in Nazi Germany (2011)(1)
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • atheist.opx.pl