[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Potem opowiem, co się wydarzyło.Objęli się i ucałowali, a Benino nie wytrzymał i uronił łzę.Kiedy usiedli, Serwus Narot,który przez czas swojego dobrowolnego zamknięcia nieco przytył i zarósł, ciągnął dalej opo-wieść.- Sam poprosiłem Luma, \eby zajął moje miejsce, nad czym teraz ubolewam.Biedaknie czuł tego strachu, który mi nieustannie towarzyszył, i dlatego był spokojny.Usnął nie spo-dziewając się zdradzieckiego ciosu.Jak zauwa\ył najmądrzejszy z mądrych, Gwido Demetrios& teraz ju\ wiem, \e twójojciec chwalił cię nie na darmo& Lumo zewnętrznie jest do mnie podobny.Przy pierwszymspotkaniu zdumiała i ucieszyła mnie ta okoliczność, poniewa\ plan działania miałem ju\ goto-wy.Najpierw chciałem, \eby moje miejsce zajęła zwykła kukła z poduszek albo Lambert,lecz wówczas niewielka byłaby szansa na ujęcie mordercy, bo mógł zbli\yć się i obejrzećswoją ofiarę.A Luma ode mnie w półmroku nikt nie odró\ni.Pospiesznie wymyśliłem niewy-szukaną historyjkę i przedstawiłem ją Lumowi.Zaufał mi i zgodził się pomóc.Zało\ył mójpierścień i poszedł do mojego pokoju.Powiedziałem mu, \e będę nocował u niego, ale ponadwszystko pragnąłem dopaść tego, kto szykuje zamach na moje \ycie.Oto dlaczego nie po-szedłem do pokoju Luma, lecz poczekałem, a\ on uśnie i cichutko zakradłem się z powrotem.Usiadłem w najciemniejszym kącie za fotelem i zaczaiłem się.Wkrótce pojawił się morderca.Niestety, nie pomyślałem, \e mo\e ukryć twarz pod ma-ską.Na pró\no wytę\ałem wzrok, by go rozpoznać: miał na sobie luzny chałat, który ukrywałfigurę.Skradał się z pochyloną głową wciśniętą w ramiona, co te\ utrudniało identyfikację.Na dodatek unikał miejsc oświetlonych przez księ\yc.Co widziałem? Ano nic!I tu popełniłem błąd.Chciałem zobaczyć, co on zrobi, czy będzie czegoś szukał nastoliku albo pod nim, czy zajrzy pod ło\e& Ale nie! Nie zdą\yłem ochłonąć, gdy gwałtownieuniósł rękę.Wtedy w świetle księ\yca zobaczyłem kind\ał.Oczywiście zaraz rzuciłem się namordercę, lecz kind\ał ju\ opadł.Gdy usłyszałem rzę\enie Luma, w furii ścisnąłem rękami gardło mordercy.Jeszcze mo-ment i bym go udusił! Ale Mitra opuścił mnie tej nocy& Morderca zręcznie kopnął mniekolanem w najbardziej bolesne miejsce, mój ucisk osłabł, a on momentalnie się ukrył.Bezsilny le\ałem na podłodze swojego pokoju.Chciało mi się płakać i krzyczeć ze zło-ści i poni\enia.Ja, rycerz, który pokonał samego Jezdzca Nocy, pobity przez kogoś, ktowkradł się do mojego domu, udając przyjaciela! Przyznam się, Benino, \e na początkupomyślałem o tobie& Tylko ty z wszystkich moich przyjaciół masz dość siły, by mniepowalić.Potem zrozumiałem, \e rzecz nie w sile, a w zręczności i szczęśliwym trafie.Lecztak czy siak, to mogłeś być ty.Jednak nie chciało mi się w to wierzyć i postanowiłem przyj-rzeć się innym.Przekradłem się korytarzem na dół, do pokoju Lamberta, opowiedziałem mu o wszyst-kim i razem opracowaliśmy plan.On otworzył pusty pokój gościnny, z którego mogłem przezdziurkę od klucza widzieć wszystkie drzwi, no i zamieszkałem tam.Teraz mogę wam ju\tylko powiedzieć, \e doskonale widziałem tego łajdaka Leonardasa, gdy skradając się wszedłdo pokoju Terenca i Lawinii, a potem wybiegł stamtąd i zaczął hałasować na cały dom.- Biedny Lumo - mruknął Benino.- Co z tobą, Serwusie?- Jestem winny, wiem.I gdybym mógł cofnąć czas&- Tego nikt nie potrafi - ponuro powiedział Gwido.- I Luma te\ nie o\ywisz.Lambertpokazał mi to miejsce w sadzie, gdzie zakopał jego ciało.Co ja powiem ojcu? Jak się wytłu-maczę? Przecie\ Lumo to syn jego ukochanej siostry.- Czemu mieszaniec zar\nął Terenca? - zaciekawił się Zair Szach, którego ta historiaraczej bawiła ni\ smuciła.A, to całkiem co innego! Był zakochany w Lawinii.Powiedziała mi wszystko, choćdomyśliłem się tego wcześniej.Leonardas te\ jest Aquilończykiem.Razem się wychowywali,a kiedy dziewczyna dorosła, wolała od Leonardasa grubego Terenca za dobry charakter i we-sołe usposobienie.Wtedy złodziej wyjechał do Ophiru, gdzie zajął się tym, czym jego konku-rent pasjonował się w Aquilonii, to jest kamieniami szlachetnymi.Zazdrościł Terencowiwszystkiego i chciał być lepszy, choćby w kolekcjonowaniu drogich kamieni.A kiedy spotkałmał\onków tutaj& nawiasem mówiąc, przypadkiem& postanowił pokazać się Lawinii wcałej krasie& Na początku nie zamierzał zabijać Terenca, lecz pierwszy mord go natchnął izamyślił to powtórzyć.- A kind\ały?- Kind\ały ukradł.Pierwszy Lumowi.To było bardzo łatwe, Lumo zawsze był bałaga-niarzem.Drugi mnie.Pamiętacie, mówiłem, \e dałem go Lambertowi
[ Pobierz całość w formacie PDF ]