[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tyle godzin zastanawiania się, co też Onirobią, kiedy ja nie mogę ich zobaczyć.- Luke.Nic nie możesz zrobić.- Gdybym tu był.- Tutaj, zamiast tam, na jej usługach.- Też byłbyś martwy.- Brązowo-złotowłosy pociągnął mnie mocniejza ramię.- Chodzmy stąd.Pomożemy ci zapomnieć.- Nigdy nie zapomnę.- Lukę zamknął oczy a bolesny obrazpołamanych ciał wciąż płonął pod powiekami.- Deirdre, James do ciebie mówi.Minęło kilka sekund, zanim udało mi się oddzielić rzeczywistość odwspomnień Lukę a, zamienić woń błota i śmierci na aseptyczny zapachszpitala.Zawstydzona zamrugałam, by się otrząsnąć i odwróciłam się doJamesa, stojącego przy wejściu.-Co?- Powiedziałem, że niestety nie mogę zostać - powtórzył James.-Występuję dzisiaj z dudziarzami.Nie wykręcę się.Twarz mamy od razu się zachmurzyła.- Deirdre.Występ.Impreza u Warshawów.To dziś.- Myślałam, że w niedzielę.- Dzisiaj jest niedziela.Jak mogłam o tym zapomnieć! - Mamaprzeszła kilka kroków, po raz pierwszy okazując zdenerwowanie.James,zdezorientowany, uniósł brew za jej plecami, ale ja rozumiałamkonsternację mamy.Zawsze miała każdy aspekt życia nas wszystkichpoukładany i poszufladkowany w jakimś niewidzialnym, mentalnymsegregatorze.W jej przypadku zapomnienie o jakimś szczególeoznaczało, że naprawdę wstrząsnęła nią choroba Babi, a przyznanie się dobycia wstrząśniętą nie wchodziło w grę.-Jak się tam dostaniesz? Delia poszła coś tam robić.Tata miał mnieodebrać dzisiaj pózniej, po pracy.Ja tu nie mam samochodu.-Ja jązabiorę.- Głos Jamesa przerwał jej nerwową przechadzkę.- Nie.Ty masz swój występ.Pokręciłam głową, wyobrażając sobie, jak idę na imprezę i rzygam,podczas kiedy Babi leży tu nieprzytomna.- Mamo, to nie jest takie ważne.Powiem im, że nie dam radyprzyjechać.Mogą grać z płyty, czy coś.To tylko głupia impreza, a Babileży tutaj w szpitalu.Zatrzymała się i wlepiła we mnie wzrok.- Warshawowie planowali to od miesięcy.Nie możesz się wycofać.Będąc tutaj, nic nie poradzisz na to.- Wskazała lekko drżącym palcem naBabi.- Gdyby tylko tata nie musiał dzisiaj tak długo siedzieć w pracy.Krew się we mnie zagotowała z irytacji na to jej głupie trzymanie sięcholernych planów.- Gdybyś mi pozwoliła zrobić prawo jazdy, mogłabym sama się wozićw różne miejsca.Co za szalony pomysł, nie? Szesnastolatka z prawemjazdy?Mama wydęła wargi.- Nie bądz niedorzeczna, Deirdre.Obie dobrze wiemy, że nie jesteśgotowa na samodzielną jazdę.James nie potrzebował swojego daru jasnowidzenia, by odgadnąć, żeza chwilę wybuchnie bomba.Wycofał się do kąta.- Guzik prawda - powiedziałam.- Potrafię parkować lepiej niż ty!Chcesz po prostu kontrolować każdy fragment mojego życia.Oczywiście, że nie chcesz, żebym prowadziła! Jak wtedy mogłabyśmonitorować każdy mój cholerny ruch?! - Bałam się strasznie, żeprzegięłam, ale nie potrafiłam się uspokoić.Czemu robiłam to teraz?Zamknij się, Dee, zamknij się.Ale nie słuchałam siebie samej.- Mamdość robienia wszystkiego po twojemu.Mam dość tego, że każdy mójkrok jest planowany.Rysy mamy się napięły.- Nie wierzę, że możesz być taka niewdzięczna.Czy nie widzisz, jakiemasz szczęście, bo rodzice troszczą się o twoją przyszłość? Opiekuję siętobą na tyle, by mieć pewność, że robisz coś ze swoim życiem.- Bo ty ze swoim nic nie zrobiłaś - odcięłam się.- Bo Delia dokonaławszystkiego, czego ty chciałaś.- O Boże, po co ja to powiedziałam!Jej twarz ani drgnęła.- Czy musimy tę rozmowę odbywać akurat teraz?- My nigdy nie rozmawiamy mamo.Nigdy nie pytasz, co sądzę oróżnych sprawach.Po prostu cały czas mnie przestawiasz z kąta w kąt.Ato jest głupie.Powinnyśmy odbyć tę rozmowę dawno temu.- A więc, co chcesz ode mnie usłyszeć? Delia ukradła moje życie?Delii się wszystko należy? Ty możesz osiągnąć to, czego ja nie dostałam,za bardzo cię przymuszam, jestem kontrolującą matką.Proszę.Zadowolona? - Częściowo odwróciła się ode mnie i zaczęła grzebać wtorebce.-Zadzwonię do Delii.Może ona przyjedzie tu z powrotem i cięzabierze
[ Pobierz całość w formacie PDF ]