[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wstając, pozbył się spodni iostrożnie położył je na siedzeniu, na oczach Sary zsunął bokserki i ułożył na wierzchu, naspodniach.Kiedy stał już nagi, zwrócił się do niej i przywołał skinieniem.- Chodz tu.Sara kiwnęła głową i wstała, sukienka zsunęła się na podłogę.Nie opierała się, kiedyzdejmował z niej te idiotyczne majtki i rzucał w kąt, na idiotyczną sukienkę.Ciało Sary byłocałkowicie bezwłose i wiedział, że nie powinien się dziwić.Ten bydlak, którego kochała, lubił jądręczyć zagłodzoną i wywoskowaną do stanu sprzed okresu dojrzewania.Jamie zauważył, że włosymiała związane żółtą wstążką.Pociągnął i cisnął nią przez pokój.- To bolało - powiedziała Sara.Jakby wyrwanie kilku kosmyków było bardziej bolesne niżprzypalanie, gryzienie czy oblewanie ciała gorącym woskiem.- Czemu chcesz to zrobić?- Ponieważ nie można z tobą robić niczego innego, Saro.Pogładziła go po włosach i szyi.- Mógłbyś ze mną porozmawiać.Tęskniłam za rozmowa z tobą, Jamie.Zawsze twierdziłeś,że przykładam za dużą wagę do seksu.Kiedyś powiedziałeś, że zrezygnowałbyś z seksu, gdyby tooznaczało więcej czasu na rozmowę.Pamiętasz?- Pamiętam - Jamie odsunął jej ręce od swojej głowy, przytrzymał ramiona w górze ipokierował nią, żeby położyła się na plecach.- I zobacz, dokąd to mnie doprowadziło.Nie wydała żadnego dzwięku, kiedy się w nią wepchnął.W jej oczach malował się wstyd,bezradność i smutna czułość.Należała do niego w taki sposób jak nigdy przedtem.Zwiadomość, żemógłby ją zranić, zawsze sprawiała, iż był zdecydowany tego nie robić, ale teraz jej bezbronnośćwywołała w nim konsternację.To, że pozwalała mu zrobić ze sobą coś takiego, było odrażające.Ajeszcze wstrętniejsze, że pozwoliła, by doznała tego tyle razy, od wielu mężczyzn.Po prostu leżała idawała się pieprzyć, jak gdyby była niczym!Antydepresant dał mu siłę, żeby powtarzać to i powtarzać.Ruch frykcyjny sprawiał mu ból,ona bez wątpienia przeżywała męki.Leżała nieruchoma, w milczeniu patrząc w górę, na niego, gdyrobił to coraz mocniej.Tylko łzy spływające po policzkach świadczyły, że w ogóle żyje.Zamknąłoczy.- Przepraszam, że ci to zrobiłam - powiedziała.- Przepraszam, że zmusiłam cię, żebyś mnieznienawidził.Nie zdawałam sobie sprawy.Nie rozumiałam.Kocham cię.Wiem, że to dla ciebieżadna pociecha, ale i tak chcę, żebyś wiedział.- Cicho - rozkazał i była cicho.Pchnął mocniej, głębiej, szybciej.Mięśnie ud płonęły iniedługo zabraknie mu tchu, ale wiedział, że to prawie koniec.Nie było w tym przyjemności, tylkobolesna potrzeba, żeby zakończyć.I wtedy się stało.Upadł na jej kanciaste małe ciało.Po kilku minutach jego oddech wrócił do normy.Uniósł się na łokciach i otworzył oczy.Patrzyła wprost na niego.- Lepiej się teraz czujesz? - zapytała.Jamie zobaczył zmarszczki wokół jej oczu, żółty odcień skóry, popękane wargi i sterczącekości policzkowe.Oczy, czerwone i załzawione, odkąd weszła, ale teraz - och Boże, zarazzwymiotuje - płakała przez niego.Teraz on był tym dupkiem, który ją wykorzystał, bezlitosnymmężczyzną, który nie potrafił dostrzec, że potrzebowała pomocy i ochrony, nie kolejnegopieprzenia.Biedna, mała Sara najmniej potrzebowała kolejnego kutasa, kolejnego niedbałegointruza.Zszedł z niej, zapominając, że jest na biurku, i na wpół spadł, na wpół zlazł na podłogę.Usiadł z ramionami wokół kolan, ze ściśniętymi razem dłońmi.Ruszała się z tyłu za nim, ale niepotrafił się zmusić, żeby podnieść wzrok.Nie chciał widzieć jej posiniaczonych kolan,pogryzionych piersi, stanowczo wysuniętej szczęki.Pierwszy raz, odkąd poznał Sarę, nie chciał nanią patrzeć, rozmawiać z nią ani jej dotykać.Jak by mógł, kiedy zniszczenia, które by zobaczył,były jego dziełem?- Jamie?Wstrzymał oddech, skupił się na swoich rękach.Usłyszał westchnienie, a potem kliknięciezapalniczki.Zapach papierosów zawsze był dla niego zapachem Sary.Ile to razy wdychałdolatujący do niego dym, gdy jego ciało dochodziło do siebie po stosunku z nią? Jego mózg jeszczenie ruszył, czuł spokój i wdzięczność, które zjawiły się z zapachem dymu i seksu.- Skrzywdziłem cię - powiedział Jamie.- Tak, cóż, przeżyję.- Jej dłoń zamknęła się na jego ramieniu.Zimna, sucha ręka na gorącej,mokrej skórze.Gorącej i mokrej po wysiłku, który włożył, by ją seksualnie wykorzystać.Głosmiała nienaturalnie wysoki.- Myślę, że w ostatecznym rozrachunku i tak wygrywasz.Wciąż jesteśnajlepszym przyjacielem, jakiego kiedykolwiek miałam.Pewnie byłeś mi winien trochę cierpienia.Nie potrafił odpowiedzieć.Nic mu nie zostało.Ramię miał zimne w miejscu, gdziespoczywała jej ręka.Dym już nie napływał mu do oczu.Przez kilka sekund wpatrywał się w swojedłonie, a potem wstał.Stanął w drzwiach i patrzył na Sarę idącą przez recepcję.Długo trwało,zanim przyjechała winda, ale nie odwróciła się i nie spojrzała na niego, nawet nie drgnęła.Patrzyłaprosto przed siebie.Winda przyjechała i Sara weszła do środka.Przez pół sekundy patrzyła naniego, zanim drzwi się zamknęły.W tej sekundzie na twarzy Sary malowała się cała jej historia ipatrzenie na nią było ponad ludzkie siły.6Gdyby wróciła do Daniela, od razu by wiedział.Nawet nie musiałaby podchodzić dośćblisko, by poczuł na jej skórze zapach innego mężczyzny.Daniel wiedziałby, że była dotykana.Spojrzałby na nią, a ona nie odezwałaby się, nie westchnęła ani nie płakała, ale wiedziałby.A potemznalazłby Jamiego i oderwał mu głowę.Nie mogła wrócić do domu, chociaż boleśnie za nim tęskniła i tak bardzo, bardzo żałowała -tak niewiarygodnie bardzo - że w ogóle poszła się zobaczyć z Jamiem.Nie potrafiła znieśćcierpienia Daniela ani jego żądań i pytań.Nie potrafiła mu skłamać.Nie potrafiła znieść bitwy,która niewątpliwie by się rozpętała, gdyby powiedziała prawdę.Nie potrafiła znieść jego gniewu.Nie mogła dopuścić, żeby Jamie został zraniony jeszcze bardziej.Szła bez celu.Zwiadoma obecności ludzi, miękkiego pośpiechu rzeki i energicznegowarkotu Church Street w piątkowy wieczór, nie czuła się tego częścią.Nie miała dokąd pójść.Kiedy Sara nie miała dokąd pójść, szła do Jamiego
[ Pobierz całość w formacie PDF ]