[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Tak, masz rację, w kioskach będzie dopiero za parę tygodni mówi Cynthia. Ale zrobiłam małe czary-mary i mam dla ciebieegzemplarz znacznie przed czasem.Pomyślałam, że to będzie idealnyprezent pożegnalny, koteczku schyla się i stuka mnie po nosie palcemwskazującym. Fantastycznie mówi Andy.Z zapałem zaciera ręce i woła do naszego stolika jeszcze kilkoroprzyjaciół, w tym Webba. Przecież już widziałeś te zdjęcia mówię do Andy ego cichym,niespokojnym głosem, choć wiem, że nie powstrzymam już bieguwydarzeń. Tak, ale nie na wielkiej, błyszczącej okładce odpowiada, stojąc zamną i masując mi ramiona.Mija kolejna długa, niemal nie do zniesienia chwila, podczas którejCynthia stopniuje napięcie i przyciskając magazyn do swego bujnegodekoltu, wygłasza płomienną mowę godną sztuki Szekspira o tym, jakajestem uzdolniona, jaka dumna jest z tego, że może mniereprezentować, i że czeka mnie sława, niezależnie od tego, gdzie będęmieszkać.Ja w tym czasie wpatruję się w tylną okładkę z czarno-białymreklamowym zdjęciem Kate Moss, mojej ulubionej modelki, którąbardzo chciałabym kiedyś sfotografować.Ma lekko rozchylone usta ipotargane wiatrem włosy, częściowo zakrywające prawe oko, a wyrazjej twarzy jest pogodny, lecz dwuznaczny.Patrzę w jej przydymioneoczy i nagle ogarnia mnie absurdalne, narcystyczne poczucie, że jesttam, na tamtej okładce, nie po to by reklamować zegarki DavidaYurmana, lecz by się ze mną drażnić. Trzeba było powiedzieć imwcześniej słyszę, jak mówi z brytyjskim akcentem miałaś na to wieletygodni, ale zamiast tego czekałaś na przyjęcie pożegnalne i salę pełnągości.Dobra robota. No dalej, Cynthia! woła Andy, przerywając moje paranoicznemyśli. Pokaż nam wreszcie ten cholerny magazyn! Dobra, dobra śmieje się Cynthia, odwraca magazyn, podnosi gowysoko nad głowę i rozkłada powoli, by ukazać Drake a w całejokazałości.Przez kilka sekund niewielka, lecz zwarta widowniaklaszcze, gwiżdże i wznosi radosne okrzyki.Ogarnia mniesurrealistyczna satysfakcja, że jest to moja okładka i moje zdjęcie.Ale strach powraca z pełną mocą, gdy Cynthia wręcza magazynAndy emu i mówi: Strona siedemdziesiąta ósma, słoneczko.Wstrzymuję oddech i czuję, że napinają mi się wszystkie mięśnie,gdy Andy zajmuje miejsce obok Juliana i przerzuca z zapałem strony, ażdochodzi do siedemdziesiątej ósmej.W tym czasie wszyscy gromadząsię za nim i wydają okrzyki zachwytu nad fotografiami, w którewłożyłam tyle pracy i które właściwie znam na pamięć, ale na które niejestem teraz w stanie nawet spojrzeć.Zamiast tego skupiam się natwarzy Andy ego i z głęboką ulgą stwierdzam, że jest nieco bardziejwstawiony niż ja i na pewno nie zdoła przeczytać artykułu ani choćbyskoncentrować uwagi na jakichkolwiek słowach wydrukowanych nastronie ze zdjęciami.Zamiast tego cały w uśmiechach z upodobaniemsłucha komentarzy moich znajomych fotografów, chwalących stronęartystyczną, podczas gdy reszta zadaje ożywione pytania o to, jakiDrake jest na żywo, a Margot, z typową dla niej troskliwością upominawszystkich, by nie pognietli stron ani niczego na nie nie wylali.Trwa towszystko jakiś czas, magazyn krąży po stole, aż wreszcie ląduje przedemną i Margot, otwarty na ostatniej stronie artykułu. Są niesamowite szepcze do mnie Margot. Jestem z ciebie takadumna. Dzięki mówię, obserwując, jak powoli przerzuca kartki, ażdochodzi do pierwszej strony artykułu. To chyba podoba mi się najbardziej mówi, wskazując napierwsze zdjęcie, obramowane tekstem Leo, z jego imieniem inazwiskiem w środkowej górnej części strony.Chociaż znajomenazwisko przyciąga mój wzrok od razu, czcionka okazuje się mniejsza,niż się spodziewałam, nie jest też specjalnie ciemna ani gruba.Kiedywięc Margot trajkocze o tym, jaki Drake jest seksowny i jak dobrzeoddałam jego ducha, dochodzę do wniosku, że być może tym razemmi się upiecze.Może nawet uda mi się w ogóle wyjść z tego bezszwanku.Czuję nagły przypływ adrenaliny uczucie ulgi i triumfuprzeważa nad wstydem, który powinnam odczuwać
[ Pobierz całość w formacie PDF ]