[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Doczynu obudziła go dopiero Solidarność & Jednego w takim razie nie mogę zrozumieć, dlaczego mając tak wspaniałych antenatów,postanowiłeś zostać księdzem, nie mieć dzieci? Zakończyć genealogię? Mam jeszcze brata.Ryśka. A tego mi nie mówiłeś. Co tu mówić? Osiemnaście lat temu wyjechał do RFN u, został azylantem.Tam sięożenił. Czyli, tak czy owak, koniec wspaniałej polskiej sagi rodzinnej. Do niedawna i ja tak myślałem, ale się pomyliłem.Od roku jego najstarszy syn, Paweł,ma się rozumieć, chodzi do gimnazjum we Wrocławiu.Ryszard planuje kupno działki naMazurach& No, ale dajmy spokój opowieściom i sprawdzmy lepiej, czy tą łódeczką da siępływać.Aajba jakoś nie zatonęła, a kawałek deski zastąpił od biedy wiosło.Udało się przepłynąćparę metrów wzdłuż brzegu, kiedy kurz unoszący się nad drogą i warkot nadjeżdżającegosamochodu zmusiły ich do zmiany planu.Błyskawicznie dobili do małego pomostu.Paweł polecił dziewczynie pozostać w cieniumłyna, a sam, kryjąc się między krzakami, pobiegł w stronę zabudowań.Stary, poobijany fiat, zdradzający wyrazne sadomasochistyczne skłonności swoichużytkowników, dojechał do posiadłości i stanął koło spichrza.Z jego wnętrza wygramolił się,ocierając pot z twarzy, brat Albert.Był sam. Witaj, wuju! powiedział Paweł. Udało mi się załatwić wszystko szybciej, niż myślałem.Vittorio potraktował mojezaproszenie poważnie. Co mu powiedziałeś? Tyle, żeby zainteresować, za mało, żeby zdekonspirować.Zje moi przyjaciele weszli wposiadanie dokumentów niezwykłej wagi dla Kościoła w Polsce.%7łe grozi im wielkieniebezpieczeństwo& Wiktor wyraził zainteresowanie materiałami i obiecał, że przyjedzie tujutro osobiście. Poinformowałeś go o naszej kryjówce? zaniepokoił się Sulewski. A czy ja jestem taki dureń, na jakiego wyglądam? żachnął się zakonnik.Umówiłem się z nim jutro o piątej na stacji w Figline& Macie coś do picia, bo strasznie sięzgrzałem? Może być piwo? Nie podpuszczaj! wuj pogroził mu palcem. Od lat nie miałem alkoholu w ustach.Zero tolerancji! I wiesz, że mi z tym dobrze.Daj mi zwykłej wody! Ale, bym zapomniał podszedł do bagażnika. Przywiozłem trochę wiktuałów, spaghetti, mięsko, przyprawy.Ugotuję wam pyszny obiadek.A i jeszcze to! Wydobył płaską, srebrzystą walizeczkę.Pożyczyłem laptopa, żeby monsignore mógł sprawdzić, co naprawdę zawierają te waszedyski.Wprawdzie Pismo powiada: Błogosławieni ci, którzy nie widzieli, a uwierzyli , alezawsze Wiktor może okazać się niewiernym Tomaszem.*Kiedy Albert wspomagany przez Dominikę zajął się przygotowaniem posiłku, Pawłaogarnęła nieprzeparta chętka bliższego zapoznania się z rewelacjami zapisanymi na dysku.Podłączył laptopa, wsunął krążek do stacji dysków, otworzył menu& Mnogość plikówsprawiła, że jak fredrowski osiołek, któremu w żłoby dano , wahał się przed wyborem.Może w pierwszej kolejności poznać rzeczywistych zleceniodawców zabójstwa ojca Jerzego?Rozgryzć tajemnicę transformacji totalitarnej PZPR w odnowioną socjaldemokrację? A możewgłębić się w listę konfidentów Służby Bezpieczeństwa w Episkopacie? Najechał kursoremna tę ikonę.I zawahał się.Czy naprawdę chcę to wszystko wiedzieć? Cóż poza zaspokojeniem ciekawości dałaby mitaka wiedza? Co innego Watykan, konferencja plenarna Episkopatu, to ich obowiązek i zaparę dni materiał stanie się ich własnością, ocenią go, wyciągną wnioski.A ja? Przeżyjędreszcz emocji.A potem? Stracę tylko wiarę w ludzi.Znienawidzę kilka kolejnychautorytetów& Wisząca nad klawiaturą ręka opadła na stolik. Nie! Poczekam.Obiad zjedli w ogrodzie.Albert nagotował furę spaghetti, polał pysznym sosem własnegopomysłu, posypał parmeza nem. Niebo w gębie! oceniła Dominika. Gdzie ksiądz nauczył się tak pysznie gotować? Cóż, jako osoba z gruntu grzeszna, rezygnację z picia postanowiłem powetować sobieobżarstwem.Też grzech, ale mniejszy.Po posiłku dziewczyna podała kawę Pawłowi i herbatę Albertowi.Ten zaproponował wspólne odmówienie różańca. Beze mnie! Dominika podniosła się, zbierając szklanki i spodeczki. Swoją drogąjednego moglibyście nauczyć się od buddystów.U nich przynajmniej modlitwy klepiąporuszane wiatrem młynki, nie absorbując ludzi.Oszczędza się dzięki temu masę czasu, którymożna wykorzystać na coś pożytecznego. Faza buntu! poinformował wuja Sulewski. Nie! To nie żaden bunt ani przekomarzanie się, tylko zdecydowana, świadomaniereligijność zaprzeczyła Dominika, zastygając z tacą w ręku. Po prostu jestemtrzezwą racjonalistką i nawet gdybyście obaj przeszli spacerkiem tam i z powrotem po taflijeziora, poszukałabym fizycznego wytłumaczenia tego zjawiska. Przebywając jakiś czas temu w Gargano u ojca Pio, widywałem dużo większe cuda odparł niezrażony jej deklaracją mnich. Zlepi odzyskiwali wzrok, a głusi słuch? Też.Ale to nie były największe fenomeny. A jakie? Lewitacja, przenikanie ścian? Obserwowałem przemiany ludzkich serc.Niedługo po mnie przybył tam fałszywymnich z Ameryki, w istocie niedoszły ksiądz wyrzucony z seminarium za rozpustę,korespondent brukowej gazety.Miał zdemaskować padre, ośmieszyć go
[ Pobierz całość w formacie PDF ]