[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Slade wcią\ się w niąwpatrywał.Wyglądała ślicznie.Doskonale ubrana, idealny makija\ i fryzura.Jakby dopiero co wysiadła z helikoptera McFee.Tylko \e tedy była ubrana naniebiesko, a teraz wszystko miała w odcieniu szarości z domieszką zieleni.Pasowało to do niesamowitego koloru jej oczu.Było mu trudno oddychać. - Mo\e.mógłbym.?- Co mógłbyś, Slade?Wiele było spraw, o których chciałby jej teraz powiedzieć.Ale to byłoby głupie.Chrząknął.- Nie, nic.Zaniosę na dół twoje rzeczy.- Odwrócił się i zniknął w korytarzu.Trący szła kilka kroków za nim.O co tu chodzi, zastanawiała się.Coś psułowcześniej uło\ony plan.Podeszła bli\ej do Slade'a.- Postaw to tylko na ganku, dobrze? Spojrzała na niego i a\ dech jej zaparło.Wjego oczach malował się ból i cierpienie.- Nie patrz tak na mnie poprosiła cicho.- Niby jak?- No.- głos jej zadr\ał i odwróciła się gwałtownie.Poczuła jego dłoń na swoimramieniu.- Jak na ciebie patrzyłem, co? - on te\ miał dziwny głos.Nie powinien jejdotykać.Wyje\d\ała.Przecie\ tego właśnie chciał i powinien teraz czuć ulgę.Ale zbyt blisko było jej ciepłe ciało, zbyt \ywe było wspomnienie jejaksamitnej, delikatnej skóry.Przesunął rękę z jej ramienia ku włosom i dalej,a\ do szyi.- Co takiego zobaczyłaś w moim spojrzeniu? - szepnął.Przymknęła oczy i lekko ruszyła głową.Przebiegi ją dreszcz, znowu czuła jegoszorstką, silną dłoń na swoim ciele.- Po co to robisz? Przecie\ cieszysz się chyba, \e wyje\d\am?- Mo\e nie tak bardzo.Otworzyła szeroko oczy i spojrzała na niego.Tego się nie spodziewała.- Slade.- zdołała powiedzieć, głos uwiązł jej w krtani.- Cokolwiek zrobiłem.to nie z twojego powodu.- mówienie sprawiało mukłopot.- Mo\esz w to uwierzyć?- Próbujesz przepraszać? - starała się nie patrzeć na niego.- Tego chcesz? Przeprosin? Proszę bardzo.Przepraszam, Trący.I nigdy cię nie zapomnę - dodał ciszej po chwili.Jego dłoń wcią\ delikatnie gładziła ją pogłowie.- Nigdy.Poczuła, \e ju\ nie potrafi być tak twarda i bezwzględna, jak chciała.Tak, jak onpotrafił być wobec niej.- Ja te\ o tobie nie zapomnę.- Odparła i delikatnie dotknęła jego policzka.- Alenie rozumiem cię- dodała.- Wiem.I tak jest najlepiej.Przez chwilę przyglądał się jej uwa\nie.Miękkim ruchem przysunął ją bli\ej.Bardzo blisko.- Pozwól, \e pocałuję cię na po\egnanie - szepnął.- Nie! - krzyknęła i usiłowała uwolnić się z jego uścisku.Objął ją mocniej.- Muszę.- Wyszeptał.- Obejmij mnie i pocałuj.- Nie rób tego.To nie do zniesienia.- Azy napływały jej do oczu.Nie potrafiłasię ju\ bronić.- Kochanie, gdybyś wiedziała.- przywarł do jej ust.To nie był po\egnalnypocałunek.Był to pocałunek tęsknoty, po\ądania.Uniosła ręce i objęła go zaszyję.Ich ciała przywarły do siebie.Jej miękkie piersi.jego twardy tors.Całejego ciało natychmiast ogarnęła fala po\ądania.Czuła to nawet przez ubranie.Nie mówili sobie:  \egnaj", mówili raczej:  pragnę cię".Mówili sobie:  muszęcię mieć, natychmiast, ju\." Gorące pocałunki.Bliskość ciał.Mocne objęciaSlade'a.Czuła, \e nie ma nad nim \adnej kontroli.Właściwie w tej chwili niemiała kontroli nad niczym.Czy to mo\liwe? Byłazakochana w tym człowieku.Zakochana? Czy mo\na pokochać człowieka bezserca? Czy byłaby do tego zdolna? Chciała coś powiedzieć, ale nie potrafiłaoderwać się od jego ust.Tak bardzo jej pragnął.Przywarła do niego mocniej.Dała mu wszystko, czego chciał, a nawet więcej.Nagle oderwali się od siebie.Patrzyli sobie w oczy.Jego płomienne spojrzeniemówiło wyraznie, \e chciał czegoś więcej, ni\ tylko pocałunku. Ona te\ tego chciała.Czy miało w tej chwili jakiekolwiek znaczenie to, \e byłaubrana? śe była gotowa do powrotu do domu? Przecie\ i tak miała ju\zniszczony makija\ i włosy w nieładzie.Kiedy porwał ją w ramiona i uniósłlekko, jakby nic nie wa\yła, kiedy zanosił ją do swojej sypialni, nic ju\ niemiało znaczenia.Zaczęli się oboje rozbierać.W pośpiechu.Pierwszy był Slade.Stanął przed niąnagi, wyraznie podniecony, niecierpliwy.Był piękny i męski.Zamarła wbezruchu, wpatrując się w niego.Podszedł bli\ej.- Pomogę ci.- wyszeptał i wyzwolił ją z jedwabnej bielizny.Znalezli się włó\ku.Gorące pocałunki pokryły całe jej ciało.Jego usta wędrowały wszędzie.Odrzuciła głowę do tyłu, naprę\yła całe ciało i była bliska utraty przytomności zrozkoszy, kiedy poczuła, jak mocne dłonie rozchylają jej uda, a gorące ustaprzesuwają się po ich wewnętrznej stronie i zbli\ają się do celu wędrówki.Tobyły cudowne tortury.Nie mogła się doczekać.Był coraz bli\ej.Całował jądelikatnie, ale niezwykle namiętnie.Między nimi było coś więcej, ni\ tylko radość kochania się.Aączyło ich coś owiele silniejszego ni\ zwykłe po\ądanie.Bardzo była poruszona tymiprze\yciami.Slade te\.Wiedziała, \e bardzo mu na niej zale\y, czuła to ka\dymnerwem.Był taki męski.Umiał całować.Ka\de dotknięcie jego gorących ustwywoływało u niej słodkie spazmy.Ciszę domu zakłócały co pewien czasokrzyki rozkoszy.Jej uda coraz mocniej ściskały jego głowę, dłonie corazgwałtowniej rozczesywały gęste włosy.Poddała się całkowicie kolejnym falomuniesienia.Slade wyślizgnął się z jej uścisku, przesunął się w górę, objął ją mocno, całowałjej włosy, pieścił piersi.Powoli opanowywał dr\enie całego ciała.Niespodziewała się niczego takiego i nigdy nie przypuszczała, jak niezmierzonąrozkosz mo\e odczuwać.Poczuła, \e wcią\ jej pragnie.Obróciła się przodem do niego.Jej palce zbiegłypo jego piersi ku brzuchowi i ni\ej. - Trący.-jęknął.Przyciągnął jej głowę do swojej piersi.Pocałowała go.Poczuła słoną wilgoć skóry.W jego krtani zrodził się jęk rozkoszy.Szybkimruchem obrócił ją na plecy.Podą\ył za nią.Poczuła, jak wdziera sięniecierpliwie między jej uda, nie tak delikatnie jak za pierwszym razem, alebrutalnie.Jego gorący oddech na szyi, silne dłonie wszędzie.Poczuła sięcałkiem zniewolona.Uniosła biodra, by mu pomóc, jęknęła, czując jak łączą sięich ciała.- Tak wiele dla mnie znaczysz.zbyt wiele - szeptał jej do ucha.Zdziwiło ją to.Usiłowała wyzwolić się.Nie była w stanie powstrzymać narastającej w nim falirozkoszy, ani słowem, ani słabym oporem.Próbowała go odepchnąć.Nie udałosię.On ju\ był w innym świecie.Zamknęła oczy.Cię\ko oddychała.Jej ciałonadal reagowało na niego, mimo i\ umysł rozkazywał inaczej.Zrezygnowała,poczuła, jak jej nogi obejmują go coraz silniej.Nadchodziła kolejna falarozkoszy.Kiedy ju\ było po wszystkim, kiedy jego ciało zamarło w bezruchu, kiedy obojepoczuli rozkoszne zmęczenie, cicho płakała.Azy spływały po policzkach,wsiąkały we włosy i w poduszkę.Slade uniósł głowę, dostrzegł łzy i zaczął jewycierać.- Czemu płaczesz? Odwróciła głowę.- Spójrz na mnie - próbował odwrócić jej głowę.- Czas! - wykrzyknęła niespodziewanie.Spojrzała na zegarek przy łó\ku.Zachwilę miał tu być Brock.- Muszę się spieszyć.Puść mnie ju\ [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zambezia2013.opx.pl
  • Podstrony

    Strona startowa
    Collins Jackie Hollywood 01 Żony z Hollywood
    Roberts Nora Miłoœć na zamówienie (Pokochać Jackie, Olœnienie)
    Collins Jackie Madison Castelli 02 Œmiertelne zauroczenie
    Collins Jackie Hollywoodzkie rozwody
    Boruń, Krzysztof Małe zielone ludziki 2
    Zielona Gwiazdka Berg Patti
    Robards Karen Zielonooka
    03 Clancy Tom Kwant
    Brown Sandra Książę i dziewczyna
    Miszczuk Katarzyna Berenika Wilk 02 Wilczyca
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sspmechnica.xlx.pl
  • p") ?>