[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Konie z rżeniem zmieniły kierunek i pomknęły w kierunku brzegu.Saniewpadły na zaspę i przechylone, znieruchomiały.Rżenie koni, przekleństwa Macintosha i wrzask Rosamund rozrywały na strzępyciszę nocy.Rosamund walnęła Macintosha łokciem, ten uderzył ją otwartą dłonią wtwarz.Głowa odskoczyła jej do tyłu, zadzwoniło jej w uszach.Nagle czyjeś silne ręce chwyciły ją w pasie i ściągnęły z sań.Od razu zorientowałasię, że to Richard.Wyrywała się, lecz Richard wlókł ją przez śnieg, w górę po pochyłymbrzegu.RLT Macintosh, nadal przeklinając, ukląkł i przycisnął garść śniegu do skaleczonegopoliczka.- Zwiąż tę angielską wiedzmę i nie spuszczaj jej z oka - zakomenderował.- Zapłacimi za to.- Richard, co ty wyprawiasz? - zapytała, kiedy puścił ją przy jakimś drzewie.Mimo futrzanej peleryny odczuwała dotkliwy chłód.Wiał przenikliwy wiatr, byłozimno i ciemno, znajdowali się w jakimś lesie.Rosamund ogarnęło wrażenie sennegokoszmaru.- Zaoferowali mi pieniądze - mruknął, opierając ręce o kolana i chwytając oddech.- Dużo pieniędzy, a w przyszłości ziemię.Zostałbym bogaczem i twoi rodzice musielibymnie szanować.%7łałowaliby swojej decyzji.- Oni cię przecież szanują! Uważają tylko, że nie jesteś dla mnie właściwą partią.Ichyba teraz jest już oczywiste, że mają rację.Więcej niż rację, pomyślała.Dostrzegali w Richardzie to, na co ona pozostawałaślepa.Dopiero teraz przejrzała na oczy.Richard nie jest Antonem.Nie jest człowiekiem,którego mogłaby pokochać.- To wszystko dla ciebie, Rosamund!Pokręciła głową, nagle ogarnął ją smutek.- Zdrada stanu nie mogła być dla mnie.Tylko dla ciebie, żeby zaspokoić twojąchciwość.- To nie chciwość! Skoro osadzenie na tronie prawowitej królowej pomogłoby tak-że i nam być razem.- Nie będę z tobą, nawet za całe złoto Europy.Jestem lojalną poddaną królowejElżbiety.I kocham kogoś innego.Kogoś, kto jest honorowy, miły i silny.kogoś tysiąckrotnie lepszego od ciebie!Tracąc siły, Rosamund oparła się plecami o drzewo.Jakże żałowała, że dała siękiedyś otumanić Richardowi!- Jesteś taka sama jak twoi rodzice - rzucił oskarżycielskim tonem.Uspokoił już oddech, wyprostował się i teraz piorunował ją z góry wzrokiem.Na-wet w słabym świetle księżyca widziała jego wykrzywioną gniewem twarz, wprost czułaRLT siłę tej złości, wręcz furii wywołanej konstatacją, że śmiała go odrzucić.Richard ją prze-rażał.Oparła się mocniej o drzewo i zbierała siły.- Uważasz, że jesteś ode mnie lepsza.Po tym wszystkim, co dla ciebie uczyniłem,po tym, jak bardzo ryzykowałem - kontynuował.- Kiedy z tobą skończę, nie będziesz jużtaka wyniosła!Sięgnął po nią, Rosamund jednak była na to przygotowana.Nie bacząc na ból stópprzemarzniętych w cienkich balowych pantoflach, uskoczyła w bok, zrzuciła pelerynę ipobiegła najszybciej jak zdołała przez śnieg.Podciągnęła spódnicę i w świetle księżycakluczyła wśród czarnych pni bezlistnych, zimowych drzew.Kłuło ją w płucach, ściskało w dołku ze strachu.Dudnienie pulsu w uszach tłumiłoodgłos kroków potykającego się za nią Richarda.Nie wiedziała, dokąd się kierować, my-ślała tylko o tym, żeby zbiec.Przeskoczyła przez zwalony pień, a Richard zawadził o niego stopą i runął w śnieg.- Wiedzma! - krzyknął.Rosamund przypomniała sobie nagle, że jeszcze jako dziecko często wspinała sięna drzewa.Coraz wyżej i wyżej, aż matka ją na tym przyłapała i stanowczo zabroniła ta-kich niebezpiecznych zabaw.Prędko wyszukała wzrokiem drzewo z niską grubą gałęzią.Wskoczyła na nią, wy-prostowała się i sięgnęła do następnej.Jej dłonie ślizgały się na szorstkiej, zimnej korze.Nie zwracając uwagi na ból, pięła się coraz wyżej.Z dołu Richard wykrzykiwał jakieś grozby.Zatrzymała się w końcu ze stopami wrozwidleniu gałęzi, mocno ściskając pień.Wiatr rozwiewał jej włosy, boleśnie smagałzdrętwiałą skórę.Wspominała wspaniałe chwile z Antonem, kiedy całowali się i kochali.Wiedziała, że są sobie przeznaczeni.Trzymała się tej myśli.Anton, pomóż mi, powtarzała w duchu, przymykając oczy.Znajdz mnie!Anton sunął wzdłuż rzeki, odpychając się miarowymi ruchami od lodu.Wpadł wswój rytm, rytm, który przychodził zawsze, gdy ślizgał się na łyżwach.Ruch i prędkość,regularny odgłos stalowych ostrzy tnących zmrożoną powierzchnię.Zimno mu nie prze-szkadzało, podobnie jak rozproszona blaskiem księżyca ciemność.RLT Musi znalezć Rosamund, i to szybko.Tylko to się liczy.Kocha ją.Teraz doskonaleto wiedział.Kocha i tylko to ma znaczenie.Nie majątek, nie rodzice, nie królowa.Musijej wyznać miłość [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zambezia2013.opx.pl
  • Podstrony

    Strona startowa
    Dziedzictwo Skye 04 Królewska intryga Bertrice Small
    Watała Elwira Seks w królewskich alkowach(1)
    Watała Elwira Seks w królewskich alkowach
    Królewski sezon 3 Anne Herries Uprowadzona
    Anne Rice 1 Przebudzenie Spiacej Krolewny
    Anne Rice 2 Kara dla Spiacej Krolewny
    Mark Twain Krolewicz i żebrak
    Frederick Kirchhoff The Emperor's Library 3 The Game
    Feehan Christine Karpaty 06 Mroczny płomień
    Sluga Bozy Caldwell Erskine
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • fashiongirl.xlx.pl