[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przynajmniej tak on to rozumiał.Niestety, niewiele nauczywszy się od papieża Jana,wciąż trzymał się kurczowo średniowiecznego rozumienia papiestwa, jakie dominowało odczasów Grzegorza VII.Cały świat był zaintrygowany tym, co się działo w Watykanie.Nigdy nie oczekiwanoencykliki z takim zainteresowaniem.Sfinalizowanie przemyśleń zajęło Pawłowi jeszcze dwalata.Hamlet musiał jeszcze wiele przeczytać.***W 1958 r.Pius XII potępił planowanie rodziny w przemówieniu do WłoskiegoStowarzyszenia Rodzin Wielodzietnych.Wydawał się wówczas gorliwy i wcale nieparodiował.Powiedział m.in.: Gdziekolwiek znajdziecie duże rodziny w dużych ilościach, ukaże się wam fizyczne i moralne zdrowiechrześcijańskiego ludu.Zdrowy rozsądek zawsze i wszędzie patrzył na duże rodziny jak na znak, dowódi zródło zdrowia psychicznego.Cnoty pojawiały się spontanicznie w domach, w których ciągle rozlegałsię płacz dziecka.Szereg szczęśliwych pielgrzymek ku chrzcielnicy nie kończył się jeszcze, gdy jużzaczynał się nowy, do pierwszych komunii, czy bierzmowania.Więcej małżeństw, więcej chrzcin, więcejpierwszych komunii szło po sobie jak kolejne wiosny.Ich (rodziców) młodość wydawała się nigdy nieprzemijać, dopóki słodki zapach kołyski pozostawał w domu, tak długo jak ściany domu odbijałysrebrzyste głosy dzieci i wnuków.Papież podkreślił, że święci pochodzili z takich właśnie dużych rodzin.Bellarmine byłjednym z 12 rodzeństwa, Pius X - z dziesięciorga, Katarzyna Sjeneńska - z 25.Trudno jednakuwierzyć, by nawet w 1958 r.wszystkie pielgrzymki włoskich rodziców do kościoła byłyszczęśliwe.Gdy Paweł czytał pózniej teksty Piusa XII musiał zauważyć, że jedno z jego przewidywańsprzed 10 lat okazało się błędne.Nowe zródła energii - powiedział wtedy - będą gwarantować powodzenie wszystkim, którzy będą żyć na ziemi przez wiele przyszłych lat.Paweł wiedział, że świat głęboko się zmienił od czasów optymizmu Piusa.Wśród stosudokumentów na jego biurku znajdowały się również opracowania demograficzne.Była toprzygnębiająca lektura.Biblijny nakaz mnóżcie się i napełniajcie Ziemię został spełniony wnadmiarze.Ludzka płodność była przeogromna.Musiała być taka, by zapewnić przeżycie wczasach zarazy, wojen, dużej śmiertelności niemowląt i przedwczesnych zgonów.Pózniejnadeszła nowoczesna medycyna i ten obraz odmienił się.W państwach rozwiniętychśmiertelność niemowląt zbliżyła się do zera, śmierć przychodziła coraz pózniej.Nawet wpaństwach rozwijających się wiele osób głodowało, gdy ż medycyna utrzymywała przy życiuludzi, którzy w dawnych czasach nie mieliby żadnych szans na przeżycie; dotyczyło to 1/4 znich przed pierwszym rokiem życia i 1/3 pozostałych przed 45 rokiem życia.To pociągnęło za sobą radykalną zmianę myślenia o prokreacji.Odnosiło się to zarówno dopaństw, jak i rodzin składających się na te państwa.Na poziomie państwa oceniano, że weFrancji, gdyby śmiertelność spadła bez odpowiedniego zmniejszenia stopy urodzeń,mieszkałoby dziś 500 milionów ludzi.Aączna populacja Francji i Wielkiej Brytanii mogłabydziś równać się zaludnieniu Chin.Papież Paweł musiał czytać dane przedstawione w Raporcie o zaludnieniu świata,opublikowanym przez Biuro Studiów Demograficznych w Waszyngtonie na podstawie zródełONZ.Statystyki wskazywały, że ludność świata przyrasta o 1,9% rocznie.Od 1958 r., gdyzabrzmiały pierwsze dzwony alarmowe, żyło już na świecie 500 milionów ludzi więcej.Aączna suma mieszkańców Ziemi wynosiła wtedy 3 miliardy 520 milionów.500-milionoweIndie powiększały się o 2,7% rocznie.W Pakistanie jeszcze więcej, bo 3,1%.Tuż za nim byłaAmeryka Aacińska z 3%.Ten ostatni wzrost oznaczał, że ilość ludzi podwoi się w ciąguzaledwie 23 lat.Nieodmiennie slumsy wokół wielkich miast rozrastają się szybciej od innychokolic.Biedni stają się biedniejsi, głodni - głodniejsi.Do wczesnych lat 60., a więc na długoprzed dzisiejszymi kryzysami zadłużeniowymi, nie było absolutnie żadnej nadziei dlanarodów o wysokiej stopie przyrostu naturalnego, nigdy nie mających wystarczającej ilościżywności, szkolnictwa, służby zdrowia, mieszkań, wolnego czasu, a przede wszystkim, pracy.Nie było tam też pieniędzy na zasiłki.Antykoncepcja nigdy nie była sposobem rozwiązania tak obszernego i złożonego problemu.Bez niej jednak nie było możliwe żadne rozwiązanie.Gdyby wszyscy, włączając biedotę,kontynuowali prokreację bliską biologicznego maksimum, całe narody stałyby się żebrakami.Ludzkość, będąc na poziomie zaledwie utrzymywania się przy życiu lub niższym, byłabynarażona na tradycyjne zagrożenia: choroby i wojny.Do lat sześćdziesiątych, gdy Paweł pisał swą encyklikę ludy Ameryki Południowej żyły wwarunkach gorszych niż te jakie Europejczycy musieli znosić w najgorszych dniach pierwszejrewolucji przemysłowej.Jedną z dróg poprawienia tych warunków była aborcja.Wiadomo,że papież Paweł miał na swym biurku oficjalne raporty z prawie wszystkich krajów AmerykiAacińskiej.W Chile, według spisu ludności z 1967 r.jedna z 2 ciąż była usuwana: przez całelata ponad 1/3 śmiertelności matek spowodowana była aborcją.W Kolumbii 60% aborcjidokonywano u kobiet, które były już sześcio, siedmiokrotnie ciężarne.Na pierwszym miejscutej listy był Urugwaj, gdzie dane stwierdzały około 750 aborcji na każde 1000 ciąż.Zciślekatolicka etyka prowadziła do niekontrolowanej płodności, która z kolei była powodemogromnej ilości aborcji, pociągających za sobą śmierć wielu matek.Indie, największe demokratyczne państwo na świecie, były już wtedy przeludnione.Konieczne były hamulce.Bliskie związki z katolickim nauczaniem mogłyby w szybkimtempie zniszczyć demokrację w Indiach.Gdyby tylko w jednych Chinach przyjęto katolickiepodejście do omawianego problemu, nie byłoby żadnej nadziei dla ludzkości.W1965 rokujedna osoba spośród 4 żyjących na świecie była Chińczykiem.Katoliccy dostojnicy, jak np.kardynał Heenan z Westminsler, twierdzili, że tylko niewielu Hindusów i praktycznie żadenChińczyk nie jest katolikiem.Zresztą i tak nie słuchaliby papieża.Mijałoby się to z celem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]