[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- No to.do następnego weekendu.- Do zobaczenia.Patrzył przez chwilę na jej długie nogi, bez wysiłku pokonujące po dwa stopnie na raz.Potem gwizdnął na Dodie i ruszył w stronę szopy.ROZDZIAŁ 22Słowa „szalony Irlandczyk”, jakimi Jennifer określiła Gerry'ego Reilly'ego, okazałysię trafne w stu procentach.David miał okazję się o tym przekonać, kiedy stał za jego nienajmłodszym już maserati, czekając na wolny wyjazd z Barker Lane.Gerry naglewystartował z piskiem opon, celując w ledwie widoczną lukę między dwoma samochodami,skutkiem czego nadjeżdżająca furgonetka zatoczyła się na pobocze, a jej kierowca z całej siłynacisnął klakson.Gerry tylko dodał gazu, aż dym poszedł z asfaltu, i zanim David samwydostał się na główną drogę, zobaczył już tylko czerwoną plamkę na horyzoncie.W efekciemusiał wycisnąć z volkswagena prędkość, z jaką stary garbus przypuszczalnie nie jeździłnawet w latach młodości, bezowocnie usiłując doścignąć Irlandczyka.Trzy mile na wschód od Leesport porzucił nadzieję, iż ujrzy jeszcze Gerry'ego lubjego wóz, gdy pokonując z nadmierną prędkością ciasny zakręt w prawo spostrzegł napoboczu maserati.Na szczęście Gerry musiał zerknąć w lusterko i zorientować się, że gozgubił.Gdy David zwolnił, Gerry włączył się znów do ruchu, tym razem utrzymując rozsądnetempo, i po stu jardach zasygnalizował zjazd w prawo.David skręcił za nim w zarośniętąwyboistą dróżkę prowadzącą do dużej drewnianej stodoły.Tam Gerry zatrzymał się,wyskoczył z wozu i podbiegł do volkswagena, by otworzyć Davidowi drzwi.- Strasznie ci jestem wdzięczny - powtórzył.- Próbowałem go wczoraj sam przesunąć,ale omal nie pozbyłem się sprzętu i kręgosłupa za jednym zamachem!David wysiadł, naciągnął dach, żeby zatrzymać Dodie w samochodzie, i ruszył zaGerrym ku wielkim podwójnym wrotom stodoły.- We dwóch powinniśmy dać sobie radę - ciągnął Irlandczyk.- Trzeba go po prostuwstawić i podłączyć.- Otworzył małe drzwiczki wycięte we wrotach i gestem zaprosił Davidado środka.Część stodoły została przekształcona w otwarte wnętrze mieszkalne.Na środku staresofy i fotele otaczały olbrzymi dębowy stół.Z boku ciągnęła się odgrodzona barem częśćkuchenna, jadalnia zaś mieściła się pod otoczoną balustradą antresolą, na której widać byłotylko wezgłowie wielkiego podwójnego łóżka.W powietrzu unosił się zastarzały odór piwa ipapierosów, jakby poprzedniej nocy odbyła się tu libacja.Gerry podszedł do lodówki, wyjął z niej dwie butelki piwa, odkapslował je zręcznietrzonkiem łyżki i podał jedną Davidowi.- Robota nie zając - oznajmił.- Nie ucieknie.- Pociągnął łyk i kiwnął na Davida, żeby szedł za nim.Za drzwiami w przeciwległej ścianie, obok części jadalnej, znajdowały się kolejnedrzwi.Gerry pchnął je, nacisnął kilka włączników i potoki światła zalały wnętrze studianagrań.Miało ono tylko połowę wysokości i trzy czwarte powierzchni części mieszkalnej.Nakońcu wydzielono mniejsze pomieszczenie odgrodzone dźwiękoszczelną ścianą, w którąwprawiona była duża podwójna szyba.Przednią salkę wypełniały instrumenty: stały tu dwakeyboardy, perkusja, sporo gitar rozmieszczonych chaotycznie na metalowych stojakach.Plątanina przewodów łączyła to wszystko z wielką tablicą umieszczoną pod oknem reżyserki.Za szybą dwie silne lampy oświetlały konsolę z ziejącą pośrodku wielką dziurą.- Przepraszam cię za ten bałagan - rzekł Gerry, zręcznie klucząc pomiędzyinstrumentami.- Chłopcy mieli tu wczoraj próbę, wyjechali dopiero o trzeciej nad ranem.Niesą zbyt porządniccy.- Co właściwie nagrywasz? - spytał David idąc w ślad za nim.Gerry roześmiał się.- Wszystko, na czym można zarobić.Generalnie płyty, ale także przerywniki dlarozgłośni radiowych i tym podobne.- Otworzył podwójne drzwi do reżyserki.- Tak zresztąpoznałem Jennifer.Nagrywałem dla nich kilka reklam.Przeszedł w kąt pokoju i ostrożnie zdjął płótno okrywające mikser.- To moja nowa zabawka - obwieścił z dumą.- Śliczna, prawda?David przytaknął ruchem głowy.Co prawda zupełnie się na tym nie znał, ale doszedłdo wniosku, że jeśli piękno mierzyć ilością pokręteł i ciekłokrystalicznych wyświetlaczy,rzeczywiście było to urządzenie rzadkiej urody.- Dobra.- Gerry wcisnął się między mikser a ścianę.- Spróbuj złapać go od spodu.David odstawił piwo i pochylił się.Po kilku manewrach mikser stał w odpowiedniejpozycji, po czym został wsunięty prosto w lukę w pulpicie.- I już! Idealnie! Dzięki, stary! - Gerry wlazł za konsolę i wyciągnął snop luźnychprzewodów.- Teraz muszę tylko powtykać te kable w odpowiednie dziurki.David wziął swoje piwo i oparł się o ścianę patrząc, jak Gerry podłącza przewody dowłaściwych wejść.- Zatem nagrywasz różne gatunki muzyki?- W sumie tak.W ogóle mam trochę szczęścia, bo jestem w branży już na tyle długo,że ludzie sami mnie szukają.Dlatego mogłem się przeprowadzić na wieś.- Gerry uśmiechnąłsię szeroko.- Pozwól, niech się pochwalę.W branży nazywają mnie Szczurołapem, bowywabiam im kapele z miasta!- To jesteś w dobrej sytuacji
[ Pobierz całość w formacie PDF ]