[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Salomé przylgnęła do niej jak zwierzÄ…tko.Jakim cudem z jej ciaÅ‚a wyszÅ‚otak dziwne i doskonaÅ‚e dziecko? Gdzie jest twój brat?Dziewczynka wzruszyÅ‚a ramionami.Eva zawoÅ‚aÅ‚a Roberta, którynatychmiast przybiegÅ‚, ubrany w piżamÄ™ z Kaczorem I )onaldem, zpoÅ‚owÄ… grzanki w rÄ™ce.WyglÄ…daÅ‚ na trochÄ™ przestraszonego, a trochÄ™zaciekawionego, jakby przeczuwaÅ‚, że zaczyna siÄ™ coÅ› nowego.BÄ™dÄ…razem dorastać i żyć nowym życiem we troje.Ludzie mogÄ… sobie do wolikrÄ™cić gÅ‚owami i wydymać z dezaprobatÄ… usta.To jest jej życie, nie ich. Chodzże tu, chodz powiedziaÅ‚a.PodzieliÅ‚a grzankÄ™ na nierówne części i oto siedzieli we troje,przyciÅ›niÄ™ci do siebie, z poplÄ…tanymi nogami, spokojnie icdzÄ…c grzanki irozsypujÄ…c okruchy.Tego popoÅ‚udnia Eva po raz pierwszy od dziesiÄ™ciu lat przekroczyÅ‚apróg La Diablity.Czerwone krzesÅ‚a, żywa muzyka i ciemne Å›ciany odrazu przywróciÅ‚y jej wspomnienia.ZobaczyÅ‚a siebie, wchodzÄ…cÄ… tu zzapartym tchem jako trzynastolatka, która ledwie może utrzymaćrównowagÄ™ na wysokich obcasach.Wkrótce potem przestaÅ‚a odzywać siÄ™do mężczyzny, który teraz siedzi obok niej swojego ojca.Wybrali miejsce w pobliżu pianina.Kelnerka, która przyjęła ichzamówienie, miaÅ‚a wÅ‚osy jak skrzydÅ‚a kruka, ulizane, jakby przyklejonedo gÅ‚owy.Ignazio rozejrzaÅ‚ siÄ™ dookoÅ‚a.Jego twarz znaczyÅ‚y gÅ‚Ä™bokiebruzdy, których przedtem nie widziaÅ‚a.- To tutaj pracowaÅ‚aÅ›?liva kiwnęła gÅ‚owÄ….Wyjęła papierosa.Ignazio podaÅ‚ jej ogieÅ„, potemteż zapaliÅ‚.Dym ukÅ‚adaÅ‚ siÄ™ w esy-floresy.Eva spodziewaÅ‚a siÄ™, że ojciecpierwszy coÅ› powie, lecz on po prostu siedziaÅ‚, paliÅ‚ papierosa i uderzaÅ‚czubkami palców prawej rÄ™ki256w lewy kciuk.Za jego plecami jakaÅ› tleniona blondynka nachyliÅ‚a siÄ™niedyskretnie ku swojej przyjaciółce, najwyrazniej po to, abypoplotkować. Ileż to czasu minęło odezwaÅ‚ siÄ™ w koÅ„cu ojciec.Eva strÄ…ciÅ‚apopiół do popielniczki. Twoje mieszkanie wyglÄ…da bardzo przyjemnie.Przynajmniej zzewnÄ…trz. Zdaje siÄ™, że dobrze je znasz od tej strony. NaprawdÄ™ nie zamierzaÅ‚em ciÄ™ niepokoić. RozÅ‚ożyÅ‚ rÄ™ce. Nieumiem tego wyjaÅ›nić.Po prostu chodziÅ‚em nocÄ… ulicami i w koÅ„cutrafiaÅ‚em pod twojÄ… kamienicÄ™. Nigdy nie przyszÅ‚o ci do gÅ‚owy, żeby zapukać? Nie sÄ…dziÅ‚em, że mogÅ‚abyÅ› mi otworzyć.ZastanowiÅ‚a siÄ™ nad tym.Kelnerka przyniosÅ‚a wino i nalaÅ‚aje do kieliszków.Napili siÄ™, ale nie wznieÅ›li żadnego toastu.Wpomieszczeniu unosiÅ‚ siÄ™ ogólny szmerek, graÅ‚a jakaÅ› pÅ‚yta jazzowa, ktośśmiaÅ‚ siÄ™ za gÅ‚oÅ›no, czyjeÅ› perfumy pachniaÅ‚y zbyt mocno.Ignazio wodziÅ‚ palcem po brzegu kieliszka. Nie wróciÅ‚aÅ› do domu. To nie byÅ‚o pytanie, ale nawet gdyby jezadaÅ‚, nie miaÅ‚aby na nie odpowiedzi. W rodzinie jest wyrwa.Tleniona blondynka oparÅ‚a Å‚okcie na stoliku i kiwajÄ…c obutÄ… wlakierek nogÄ…, wyciÄ…gaÅ‚a od przyjaciółki zwierzenia. Czy ty mnie nienawidzisz? zwróciÅ‚ siÄ™ do czerwonej serwety.Eva zakoÅ‚ysaÅ‚a winem w kieliszku.PociÄ…gnęła Å‚yk, który rozgrzaÅ‚ jejgardÅ‚o. Nie.ZapaliÅ‚ kolejnÄ… zapaÅ‚kÄ™.OÅ›wietliÅ‚a na moment jego twarz peÅ‚nÄ… takiejnadziei, jakby byÅ‚ mÅ‚odym chÅ‚opcem.KiedyÅ› rzeczywiÅ›cie byÅ‚ chÅ‚opcem,dawno temu, we WÅ‚oszech, a nawet jeszcze wtedy, kiedy zupeÅ‚nie samwyprawiÅ‚ siÄ™ parowcem do Urugwaju, tak daleko od domu. NiedÅ‚ugo umrÄ™ oznajmiÅ‚.257 JesteÅ› chory, Papá? Nie, tylko stary. Nie taki znowu stary. Mój ojciec nie dożyÅ‚ tego wieku.ZaszokowaÅ‚ jÄ… wzmiankÄ… o dziadku, o którym wÅ‚aÅ›ciwie nic niewiedziaÅ‚a. Być starym a umrzeć to dwie różne rzeczy.WzruszyÅ‚ ramionami. ChciaÅ‚bym, żebyÅ› mi przebaczyÅ‚a. Co dokÅ‚adnie?Znowu przejechaÅ‚ palcem po brzegu kieliszka. Wszystko.To, że nigdy nie wysÅ‚uchaÅ‚em twojej wersji wydarzeÅ„.ZgniotÅ‚a papierosa, który wypaliÅ‚ siÄ™ aż do filtra. Czy mógÅ‚bym jÄ… teraz usÅ‚yszeć?Dotknęła od spodu blatu stolika.ByÅ‚ zimny i lepki, wiedziaÅ‚a, żepobrudzi sobie rÄ™ce. Nie. To może zostawmy jÄ… przeszÅ‚oÅ›ci. Tak bÄ™dzie lepiej.Ignazio wpatrywaÅ‚ siÄ™ w popielniczkÄ™, jakby chciaÅ‚ odczytać wpopiele jakiÅ› zaszyfrowany przekaz. Czy przyjdziesz do domu?Tym razem Eva sama zapaliÅ‚a papierosa.Ostry Å›miech ponownieprzeszyÅ‚ powietrze, po czym nagle ucichÅ‚, zÅ‚apany w pajÄ™czynÄ™ gÅ‚osów. Tak. I przebaczysz mi?WypuÅ›ciÅ‚a dym z ust, znowu siÄ™ zaciÄ…gnęła. Dlaczego nie.ZakaszlaÅ‚.PodziwiaÅ‚ jej palce i starannie polakierowane paznokcie. Tak Å‚adnie wyglÄ…dasz.Este.jak siÄ™ miewa twoja rodzina?ZaÅ›miaÅ‚a siÄ™.CzuÅ‚a siÄ™ lekka, pijana, ale nie z powodu wina. O, doskonale.Mąż wÅ‚aÅ›nie mnie opuÅ›ciÅ‚.258 DokÄ…dÅ› wyjechaÅ‚? OpuÅ›ciÅ‚ mnie. Co?!UÅ›miechaÅ‚a siÄ™.Kobieta z tlenionymi wÅ‚osami już sobie poszÅ‚a,zostaÅ‚a po niej tylko zgnieciona serwetka na krzeÅ›le. Zamieszkaj z nami. Mam dobre mieszkanie odparÅ‚a odrobinÄ™ za szybko. Ale pamiÄ™taj.GdybyÅ› czegokolwiek potrzebowaÅ‚a.Jedzenia,pieniÄ™dzy, dachu nad gÅ‚owÄ….Eva pomyÅ›laÅ‚a o domu w kolorze piasku, o zagraconych pokojach, ocieple i rozgardiaszu, o stole ciężkim od półmisków, przypomniaÅ‚a sobiekażdy kÄ…t. DziÄ™kujÄ™. Jeszcze trochÄ™ wina? zapytaÅ‚ ze wzruszeniem ramion.EvawjechaÅ‚a na piÄ™tnaste piÄ™tro. Cóż za niespodzianka! zawoÅ‚aÅ‚a Zolá, otwierajÄ…c drzwi. JesteÅ› wolna? CaÅ‚kowicie.WeszÅ‚a.Ubrana w liliowÄ… bluzkÄ™ Zolá wyglÄ…daÅ‚a piÄ™knie, jak rzadkicieplarniany kwiat, skomplikowana hybryda. Roberto wyjechaÅ‚ do Buenos Aires. Tak szybko? Beze mnie. Och, przykro mi. Niech ci nie bÄ™dzie przykro.Nie po to przyszÅ‚am. Chcesz siÄ™ uczesać? Zolá powiedziaÅ‚a Eva, podchodzÄ…c bliżej.Nie wiedziaÅ‚a, jakzacząć.Dotknęła policzka Zoli, której oczy rozszerzyÅ‚y siÄ™, jakbysprawiÅ‚a jej ból.CoÅ› zaskowyczaÅ‚o, a potem nic już nie miaÅ‚o znaczenia.CaÅ‚owaÅ‚y siÄ™, ich wilgotne usta przyciskaÅ‚y siÄ™ do siebie.Zolá tuliÅ‚a siÄ™ doEvy, przesuwaÅ‚a dÅ‚oÅ„ po jej wÅ‚osach, ciepÅ‚a, jÄ™drna, oczekujÄ…ca,spragniona.259Eva pozwoliÅ‚a Zoli siÄ™ obejmować, a potem sama wodziÅ‚a rÄ™kami pojej ciele jak zwierzÄ™ szukajÄ…ce pokarmu. Czy to możliwe? zapytaÅ‚a Zolá. Czy to dzieje siÄ™ naprawdÄ™? O tak.NaprawdÄ™ odpowiedziaÅ‚a.Niebo, pomyÅ›laÅ‚a Eva, nie jest w niebie, ale pod skórÄ…, na skórze i wskórze.LeżaÅ‚y obok siebie w ciemnoÅ›ci, kochaÅ‚y siÄ™ w ciemnoÅ›ci i zciemnoÅ›ciÄ…, która trzymaÅ‚a je jak wielkie, zÅ‚ożone w kielich rÄ™ce.NiechcÄ™ już nigdy stÄ…d wychodzić, myÅ›laÅ‚a Eva, chcÄ™ mieszkać w tymmiejscu przesyconym naszymi zapachami, w którym odcisnęłyÅ›my naszeÅ›lady, wÅ›ród tych Å›cian, które sÅ‚uchaÅ‚y naszych gÅ‚osów.ChcÄ™ zostać nazawsze ciaÅ‚em zjednoczonym z drugim ciaÅ‚em, chcÄ™, żebyÅ›my odkrywaÅ‚yswoje krzyki, zakamarki i wklÄ™sÅ‚oÅ›ci, w których pożądanie czeka, abywybuchnąć feeriÄ… sekretnych barw. ChcÄ™ tu zostać na zawsze. WiÄ™c zostaÅ„. Chodzi mi o to, że muszÄ™ iść.Dzieci.Ale zostawiÄ™ tu siebie.Mójpot zostanie na twoich przeÅ›cieradÅ‚ach. Mmmmm. 1 nigdy ciÄ™ nie opuszczÄ™.- Mmm.- Zolá, twoje ciaÅ‚o.- Ciiii.- To cud.Eva.- To prawda.Eva
[ Pobierz całość w formacie PDF ]