[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Niepotrzebnie się wykosztowałeś - powiedziała niby z pretensją.- Ale cieszę się, że to zrobiłeś.Był zadowolony, że wreszcie się rozpogodziła.Objął ją i zaczął pieścić.Miała jedwabistą skórę,pachniała jak świeża brzoskwinia, a on był spragniony owoców.- Mamy na sobie stanowczo za dużo ubrań - szepnęła.- Racja.- Uśmiechnął się uwodzicielsko.- Ale zanim się rozbierzemy, chcę, żebyś coś zrobiła.Gdy się odsunął, Carly westchnęła zawiedziona.- Co takiego?- Zabrałaś mój list?Niechętnie skinęła głową.Nie miała odwagi choćby go otworzyć.- Jest w torebce.- Przeczytaj go.- Akurat teraz? - spytała zaniepokojona.- Tak.Pełna obaw wyjęła elegancką kopertę.Zastanawiała się, dlaczego los stale płata jej figle, w najbardziejnieoczekiwanych momentach wdziera się proza życia i wszystko psuje.Gwałtownym ruchem rozerwała kopertę i wyjęła kartkę.Była przyzwyczajona do uważnego czytania każdego słowa, aby nic nie uronić z treści, lecz tymrazemWAOSKI TEMPERAMENT291najpierw zerknęła na dół strony.Lorenzo napisał tam najważniejsze i najpiękniejsze słowa w każdymjęzyku: Kocham cię".Zastygła, przez moment wpatrywała się tylko w te dwa wyrazy, po czym wróciła do początku listu ipowoli przeczytała całość.Po skończeniu przycisnęła list do piersi, jeszcze raz go przeczytała.Bałasię, że słowa zmieniły się albo zniknęły.A może wyobraziła je sobie? Nie.Nadal tam były.Czy to możliwe? On ją kocha?- Przepraszam - szepnęła.- Gdybym wiedziała.Po rozmowie kwalifikacyjnej wpadłam w rozpacz.Gdyby nie to, przeczytałabym list i zaoszczędzilibyśmy sobie przykrości.Lorenzo złożył rezygnację jako przewodniczący komisji, ale pozostaje w Londynie.Prosił, byzamieszkała z nim niezależnie od tego, co zechce robić.Radził, by spokojnie zastanowiła się nadswoją przyszłością, o niczym nie decydowała pochopnie.- Mogę wiedzieć, o czym myślisz? - zapytał półgłosem.- Ja też cię kocham.Nad życie.- Czy już trochę przebolałaś, że nie otrzymasz stypendium?- Stypendium? - powtórzyła, jakby to było nieznane słowo.- Nie tylko trochę.- A co z twoją przyszłością?- Hm.- Miała pewien plan, lecz ilekroć się nad nim zastanawiała, oczyma wyobrazni widziała matkę.- Coś mi się zdaje, że już coś obmyśliłaś.292SUSAN STEPHENS- Tak.- O nim też myślała, nie wiedziała jednak, jak na to zareaguje.- Wydaje mi się.- Słucham cię.- Wiesz, teraz nie chce mi się mówić - powiedziała z filuternym uśmiechem.- A ja wolałbym, żebyś podzieliła się ze mną swoimi myślami.Chciałbym, żebyś była szczęśliwa.Wiem, że musisz mieć jakiś cel, o coś walczyć.Zwykła wegetacja by się zniszczyła.Dotychczaszawsze łapałaś byka za rogi.Co teraz cię powstrzymuje?Wiedziała, czego najbardziej-pragnie, ale bała się, że marzenia ubrane w słowa zabrzmią śmiesznie.- Kocham cię i to mi wystarczy.- Miłość to nie tylko deklaracja.Wymaga poświęcenia, pracy, wysiłku.Zabraknie ci sił, jeśli się znu-dzisz, a znając cię, wiem, że może tak być.Popatrz na swoją siostrę.Ona też pragnie znalezćkonkretne i ciekawe zajęcie, prawda?- Tak.- A ty?- Skoro adwokatura jest nie dla mnie.Po tylu latach nauki nie mam odwagi zaczynać od zera.- Bzdury wygadujesz.Zerwij z przeszłością, idz naprzód.Potraktuj tamte lata jako pożyteczny etap iuwolnij się.- Zamilkł na chwilę, po czym zapytał: - Napijemy się szampana?Wiele zależało od jej odpowiedzi.ROZDZIAA SZESNASTYPo długim namyśle Carly zamówiła marynowany owczy ser z mandarynkami i polany pikantnymsosem na miodzie oraz smażonego miecznika z papryką i pomidorowym coulis.Lorenzo wolałkrokiety z rosti oraz tuńczyka po indiańsku w ogórkowym sosie creme fraiche.Na deser wzięliczekoladowy sos fondue do świeżych owoców.- A szampan? - przypomniała Carly.- Może inne wino?- Nie.Lorenzo zamówił posiłek do pokoju i objął Carly.- Mam wszystko, co mi potrzebne do szczęścia, czyli ciebie - powiedział czule.- Należałoby zamówićkilka skrzynek szampana.- Po co tyle?- Może zechcesz wykąpać się w winie.- Takie luksusy zostawmy na pózniej.Na razie jest pełnia szczęścia.- Brak nam tylko gwiazdki z nieba
[ Pobierz całość w formacie PDF ]