[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie odpowiedziaÅ‚.StaliÅ›my razem w lesie przez dÅ‚ugÄ… chwilÄ™ zanim westchnÄ…Å‚ i znówprzemówiÅ‚.- Po tym jak zostaÅ‚aÅ› ugryziona, wiedziaÅ‚em co by siÄ™ staÅ‚o.CzekaÅ‚em na twojÄ… przemianÄ™,każdej nocy, bym mógÅ‚ ciÄ™ odnieść i powstrzymać od zrobienia krzywdy. chÅ‚odny powiew wiatruuniósÅ‚ jego wÅ‚osy i posÅ‚aÅ‚ deszcz zÅ‚otych liÅ›ci migocÄ…cych naokoÅ‚o niego.RozwinÄ…Å‚ ramiona,pozwalajÄ…c im upaść na jego dÅ‚onie.WyglÄ…daÅ‚ ja ciemny anioÅ‚ w wiecznym, jesiennym lesie.- WiedziaÅ‚aÅ›, że dostajesz jeden szczęśliwy dzieÅ„ za każdy, który zÅ‚apiesz?Nie wiedziaÅ‚am co miaÅ‚ na myÅ›li, nawet po tym gdy otworzyÅ‚ swojÄ… piÄ…stkÄ™ by pokazać midrżące liÅ›cie zmiÄ™te w jego dÅ‚oni.- Jeden szczęśliwy dzieÅ„ za każdy spadajÄ…cy liść, który zÅ‚apiesz. gÅ‚os Sama byÅ‚ niski.ObserwowaÅ‚am jak kraÅ„ce liÅ›ci powoli siÄ™ rozwijajÄ…, trzepocÄ…c w wietrzyku.- Jak dÅ‚ugo czekaÅ‚eÅ›?ByÅ‚oby nieznoÅ›nie romantycznie gdyby miaÅ‚ odwagÄ™ spojrzeć mi w twarz i to powiedzieć, leczmiast tego spuÅ›ciÅ‚ wzrok w ziemiÄ™ i szuraÅ‚ butem w liÅ›ciach niezliczonych szansach na szczęśliwe dni leżących na ziemi.- Nie przestaÅ‚em.Ja również powinnam byÅ‚a powiedzieć coÅ› romantycznego, lecz również nie miaÅ‚am odwagi.WiÄ™c zamiast tego obserwowaÅ‚am nieÅ›miaÅ‚y sposób, w jaki przeżuwa swojÄ… wargÄ™ i studiujÄ…c liÅ›cie, ipowiedziaÅ‚am:- To musiaÅ‚o być bardzo nudne.Sam zaÅ›miaÅ‚ siÄ™, Å›miesznym, nazbyt skromnym Å›miechem.- Dużo czytaÅ‚aÅ›.I zbyt dużo czasu spÄ™dzaÅ‚aÅ› przy kuchennym oknie, gdzie nie mogÅ‚em ciÄ™ zbytdokÅ‚adnie dojrzeć.- I nie wystarczajÄ…co czasu prawie że naga w Å›rodku mojego sypialnianego okna? -dokuczaÅ‚am.Sam zrobiÅ‚ siÄ™ jasnoczerwony.- To powiedziaÅ‚ jest tak odlegÅ‚e od tematu rozmowy.UÅ›miechnęłam siÄ™ sÅ‚odko na jego zażenowanie, zaczynajÄ…c znów chodzić, podrzucajÄ…ckopniakami zÅ‚ote liÅ›cie.SÅ‚yszaÅ‚am, jak szura za mnÄ… liÅ›cmi.- To jeszcze raz, jaki byÅ‚ temat?- Zapomnij! powiedziaÅ‚ Sam. Podoba ci siÄ™ tu czy nie?ZatrzymaÅ‚am siÄ™ nagle, obracajÄ…c siÄ™ by stawić mu czoÅ‚a.- Hej.- wskazaÅ‚am na niego; on wzniósÅ‚ brwi i również nagle siÄ™ zatrzymaÅ‚. Wcale niemyÅ›laÅ‚eÅ›, że Jack tu bÄ™dzie, nie?Jego grube, ciemne brwi jeszcze bardziej siÄ™ wydÅ‚użyÅ‚y.- Czy w ogóle miaÅ‚eÅ› zamiar go szukać?TrzymaÅ‚ rÄ™ce w górze jakby w geÅ›cie poddania siÄ™.- Co chcesz, żebym ci powiedziaÅ‚?- ChciaÅ‚eÅ› zobaczyć, czy rozpoznam ten las, czyż nie? wzięłam kolejny krok, zmniejszajÄ…codlegÅ‚ość miÄ™dzy nami.MogÅ‚am wyczuć żar jego ciaÅ‚a, nawet go nie dotykajÄ…c, w wzrastajÄ…cymzimnie dnia. W jakiÅ› sposób powiedziaÅ‚eÅ› mi o tym lesie.Jak mi go pokazaÅ‚eÅ›?- Staram siÄ™ ci powiedzieć, ale nie sÅ‚uchasz, bo jesteÅ› uparta.To nasz sposób mówienia tojedyne sÅ‚owa, które mamy.Jedynie obrazy.Proste, maÅ‚e obrazy.ZmieniÅ‚aÅ› siÄ™ Grace, jedynie twojaskóra siÄ™ nie zmieniÅ‚a.ChcÄ™, byÅ› mi uwierzyÅ‚a. jego dÅ‚onie wciąż byÅ‚y uniesione, lecz zaczynaÅ‚szeroko siÄ™ do mnie uÅ›miechać w zawodzÄ…cym Å›wietle.- WiÄ™c przyprowadziÅ‚eÅ› mnie tu jedynie po to, bym to zobaczyÅ‚a. znów postÄ…piÅ‚am naprzód,a on siÄ™ odsunÄ…Å‚.- Podoba ci siÄ™?- Pod pozorami. kolejny krok naprzód; kolejny w tyÅ‚.Jego szeroki uÅ›miech rozszerzyÅ‚ siÄ™jeszcze bardziej.- WiÄ™c podoba ci siÄ™?- Gdy wiedziaÅ‚eÅ› że nie wpadniemy tu na nikogo.Jego zÄ™by bÅ‚yszczaÅ‚y w jego szerokim uÅ›miechu.- Podoba ci siÄ™?UderzyÅ‚am rÄ™kami o jego klatkÄ™.- Wiesz że tak.WiedziaÅ‚eÅ›, że mi siÄ™ to spodoba.PodeszÅ‚am by znów go uderzyć pięściÄ…, a on chwyciÅ‚ moje nadgarstki.Przez chwilÄ™ staliÅ›mytam w ten sposób on patrzÄ…cy na mnie z poÅ‚owicznym uÅ›miechem na twarzy, i jak patrzÄ…ca naniego: Martwa natura z ChÅ‚opcem i DziewczynÄ….To byÅ‚by idealny moment na pocaÅ‚owanie mnie, lecztego nie zrobiÅ‚.Po prostu na mnie patrzaÅ‚ i patrzaÅ‚, i z czasem gdy zdaÅ‚am sobie sprawÄ™ że równiedobrze ja mogÅ‚am go pocaÅ‚ować, zauważyÅ‚am że jego szeroki uÅ›miech znikaÅ‚.Sam powoli rozluzniÅ‚ moje nadgarstki i uwolniÅ‚ je.- CieszÄ™ siÄ™ powiedziaÅ‚, bardzo cicho.Moje ramiona wciąż wisiaÅ‚y przy moich bokach, dokÅ‚adnie tam, gdzie Sam je poÅ‚ożyÅ‚.ZmarszczyÅ‚am czoÅ‚o.- PowinieneÅ› byÅ‚ mnie pocaÅ‚ować.- MyÅ›laÅ‚em nad tym.Po prostu patrzaÅ‚am na delikatny, smutny ksztaÅ‚t jego warg, wyglÄ…dajÄ…cych tak, jakim byÅ‚jego gÅ‚os.Prawdopodobnie siÄ™ gapiÅ‚am, lecz nie mogÅ‚am przestać myÅ›leć o tym jak bardzo chciaÅ‚amgo pocaÅ‚ować i jak gÅ‚upim byÅ‚o to, że tak mocno tego chciaÅ‚am.- Czemu wiÄ™c tego nie zrobisz?PochyliÅ‚ siÄ™ i obdarzyÅ‚ mnie najlżejszym z pocaÅ‚unków.Jego wargi, zimne i suche, takuprzejme i niewiarygodnie doprowadzajÄ…ce do szaÅ‚u.- MuszÄ™ niedÅ‚ugo wejść do Å›rodka wyszeptaÅ‚. Robi siÄ™ zimno.Po raz pierwszy zwróciÅ‚am uwagÄ™ na lodowaty wiatr który przecinaÅ‚ moje dÅ‚ugie rÄ™kawy.Jeden z chÅ‚odnych powiewów cisnÄ…Å‚ tysiÄ…cami spadniÄ™tych liÅ›ci z powrotem w powietrze i przezsekundÄ™ pomyÅ›laÅ‚am, że wyczuÅ‚am wilka.Sam wzruszyÅ‚ ramionami.ZerkajÄ…c na jego twarz w przyciemnionym Å›wietle, nagle zdaÅ‚am sobie sprawÄ™, że w jegooczach czaiÅ‚ siÄ™ strach.* slim-jim to taki cieÅ„ki skrawek metalu, którym otworzysz praktycznie każdy zamek ;)ROZDZIAA 25SAM3ÚCNie wróciliÅ›my do domu.Powrót mógÅ‚by oznaczać przyznanie siÄ™ do czegoÅ›, na co niebyÅ‚em jeszcze przed niÄ… gotowy do tego, czym byÅ‚em.Zamiast tego, szliÅ›my sadzÄ…colbrzymie kroki, depczÄ…c po drodze suche liÅ›cie i gaÅ‚Ä™zie trzaskajÄ…ce pod naszymi stopami,nasze oddechy zagÅ‚uszaÅ‚y inne odgÅ‚osy wieczora.ZiÄ…b wÅ›lizgnÄ…Å‚ siÄ™ za mój koÅ‚nierz,wywoÅ‚ujÄ…c na mojej skórze gÄ™siÄ… skórkÄ™.JeÅ›li nie puszczÄ™ jej rÄ™ki, bÄ™dzie ze mnÄ… wszystko w porzÄ…dku.SkrÄ™t w zÅ‚Ä… stronÄ™ mógÅ‚by nas zaprowadzić z dala od domu, ale nie mogÅ‚emskoncentrować siÄ™ na otaczajÄ…cych mnie drzewach.NachodziÅ‚y mnie wizje wyblakÅ‚ychwspomnieÅ„ ludzi zmieniajÄ…cych siÄ™ w wilki, setki zmian w przeciÄ…gu tych lat, które spÄ™dziÅ‚emw paczce.Wspomnienie pierwszego razu, gdy ujrzaÅ‚em zmieniajÄ…cego siÄ™ Beck a, byÅ‚o żywew mojej pamiÄ™ci prawdziwsze niż krzyczÄ…cy czerwieniÄ… zachód sÅ‚oÅ„ca widoczny zza drzewprzede mnÄ… i Grace.PamiÄ™tam zimne biaÅ‚e Å›wiatÅ‚o sÄ…czÄ…ce siÄ™ przez okna salonu w domuBeck a, a także chwiejnÄ… liniÄ™ jego ramion, gdy opieraÅ‚ rÄ™ce o oparcie kanapy.StanÄ…Å‚em przy nim, wpatrzony, nie mogÄ…c wydusić z siebie sÅ‚owa.- Zabierzcie go stÄ…d! wrzasnÄ…Å‚ Beck zwrócony twarzÄ… w stronÄ™ holu i z na wpółprzymkniÄ™tymi oczami. Urlik, zabierz stÄ…d Sama!Palce Urlika oplotÅ‚y siÄ™ wtedy wokół mojej rÄ™ki tak samo ciasno, jak palce Grace wokółmojej dÅ‚oni teraz, ciÄ…gnÄ…c mnie przez las, zawracajÄ…c nas na Å›cieżkÄ™, z której wczeÅ›niejzboczyliÅ›my.Noc opadaÅ‚a miÄ™dzy drzewa, czekajÄ…c by nas wyprzedzić, zimna i czarna.AleGrace nie spuszczaÅ‚a wzroku z jarzÄ…cego siÄ™ poprzez drzewa sÅ‚oÅ„ca, zwrócona do niegotwarzÄ….BÅ‚yszczÄ…ce promienie zachodzÄ…cego sÅ‚oÅ„ca w poÅ‚owie mnie oÅ›lepiÅ‚y, zmieniajÄ…c drzewaw surowe sylwetki, i nagle znów miaÅ‚em siedem lat.UjrzaÅ‚em gwiezdzisty wzór mojej starejkoÅ‚dry tak wyraznie, że potknÄ…Å‚em siÄ™.Moje palce kurczowo trzymaÅ‚y materiaÅ‚, zwijajÄ…c go wkÅ‚Ä™bek i drÄ…c pod naciskiem chwytu.- Mamo! Mój gÅ‚os zaÅ‚amaÅ‚ siÄ™ na drugiej sylabie. Mamo, niedobrze mi!LeżaÅ‚em na podÅ‚odze zaplÄ…tany w koce gÅ‚oÅ›no wymiotujÄ…c, trzÄ™sÄ…c siÄ™ i rzucajÄ…c popodÅ‚odze, usiÅ‚ujÄ…c zÅ‚apać siÄ™ czegokolwiek, kiedy moja matka przekroczyÅ‚a próg sypialni,znajoma sylwetka.SpojrzaÅ‚em na niÄ…, policzkiem opierajÄ…c siÄ™ o podÅ‚ogÄ™, i zaczÄ…Å‚emwymawiać jej imiÄ™, jednak żaden dzwiÄ™k nie wydobyÅ‚ siÄ™ z moich ust.PadÅ‚a na kolana i po raz pierwszy zobaczyÅ‚a, jak siÄ™ zmieniam
[ Pobierz całość w formacie PDF ]