[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Kamieniołom jest w Connecticut.Myślałem, że siedzi pani w swoim ogrodzie, ale widzę, żezajmuje się pani morderstwem w Connecticut.Nie przypominam sobie tylko, żebym paniąwyznaczył do tej sprawy. Przyjechałam tu prywatnie, sir.Szeryf Watermeier przez pomyłkę powiedział, że z nimpracuję. Naprawdę? Przez pomyłkę? Ale była pani w kamieniołomie? 96 Tak, zatrzymałam się, żeby zobaczyć& Zatrzymała się pani? O Dell, pani nie pierwszy raz gdzieś się zatrzymuje.Lepiej, żeby to byłostatni raz.Wyraziłem się jasno? Tak, sir.Ale oni mogą rzeczywiście potrzebować psychologa kryminalnego.Wszystkieznaki wskazują na seryjnego& W takim razie potrzebny im psycholog kryminalny.Może lokalne biuro FBI ma kogoś napodorędziu. Zapoznałam się już ze& Rozumiem, że jest pani na urlopie, agentko O Dell.Jeżeli ma pani w tamtej okolicyprywatne sprawy do załatwienia, proszę bardzo, to pani wolny czas, ale wolałbym już nie oglądaćpani w telewizji.Rozumie pani, agentko O Dell? Tak, sir, rozumiem.W słuchawce już buczał sygnał.Niech to szlag!Maggie zaczęła krążyć po pokoju, przystając przy oknie, żeby popatrzeć na poranny ruch naPomeroy Avenue i Research Parkway.Spojrzała na zegarek.Ma jeszcze czas.Zarzuciła kurtkę,włożyła do kieszeni kartę magnetyczną, wzięła notes, w którym wcześniej zapisała, jak madojechać.Wyszła na korytarz i zawahała się.W końcu co jej szkodzi? Wróciła do torbyz komputerem, otworzyła kieszeń i znalazła to, co kazało jej wrócić.Potem, nie myśląc już wiele,schowała kopertę do notesu i wyszła. 97 ROZDZIAA TRZYDZIESTY CZWARTYLillian zrobiła coś, czego nie robiła przez wszystkie te lata, odkąd została współwłaścicielkąksięgarni.Zadzwoniła do Rosie i poinformowała ją, że przyjedzie pózniej.Teraz, siedzącw samochodzie i patrząc na stary dom, w którym dorastała, nie mogła uciec od myśli, że popełniabłąd.Wszystko było zniszczone i zapuszczone, poczynając od obłażących z farby budynków pozardzewiałe samochody stojące na podwórzu, które wyglądało jak cmentarzysko dla niechcianychpojazdów.Kilku z nich nie rozpoznała, przypuszczalnie pojawiły się po jej ostatniej wizycie.Stałyobok starego kombi, pierwszego wozu, który po śmierci matki został skazany na emeryturę.Uznali z bratem, że nie powinni nim jezdzić bez jej pozwolenia.Lillian wyjrzała przez okno samochodu.Dłonie trzymała wciąż na kierownicy,niezdecydowana, czy zostać, czy odjechać.Jakże jej brat, Wally, może tu żyć? Czy mu to nieprzeszkadza? Nigdy tego nie rozumiała.Przez wszystkie lata dojrzewania pragnęła tylko stąduciec.Nie wyobrażała sobie, że zostanie w tym domu, bo zadręczyłyby ją wspomnienia.Wally emu to jakoś nie wadziło.Starała się podtrzymać w sobie odwagę i stanowczość, z którymi rozpoczęła ten dzień.W myślach obsadziła się w roli detektywa z jednej ze swoich ulubionych powieści kryminalnych.Usiłowała wrócić myślą do minionej nocy, kiedy składała różne fragmenty w całość, i doszła dopewnych wniosków, zgodnych, jak przyznał sam Henry, z teorią psychologa z FBI.Jednak musiodsunąć od siebie dokuczliwe podejrzenie, że Wally ma coś wspólnego ze zwłokami, któreznaleziono w beczkach.Może jej brat chroni Vargusa? Tak, to nie jest pozbawione sensu.Tobyłoby podobne do Wally ego.Kiedy podeszła do drzwi frontowych, ogarnęły ją poważne wątpliwości.Mimo to schyliła się,sięgnęła pod donicę i wyjęła spod niej zapasowe klucze.Nie rozumiała, po co Wally zamykadrzwi na klucz.Nie posiadał nic takiego, co zainteresowałoby złodzieja.Ale taki był Wally.Zawsze podejrzliwy wobec ludzi.Zawsze paranoicznie wystraszony, że ktoś chce wyrządzić mukrzywdę.W domu cuchnęło stęchlizną, jakby od dawna stał zamknięty i pusty, lecz ostry zapachprzypalonego jedzenia szybko zmienił pierwsze wrażenie Lillian.Wszędzie walały się jakieśrzeczy, stosy gazet, magazynów i kaset wideo.Za to w kuchni panował porządek.%7ładnychbrudnych naczyń w zlewozmywaku, żadnych zarośniętych tłuszczem garnków czy patelni na 98 kuchni.%7ładnych śmieci w kącie.Wprost nie mogła w to uwierzyć.Powinna sprawdzić zamrażarkę.Nabrała głęboko powietrza i otworzyła ją, gotowa skrzywićsię z obrzydzenia.Henry wspomniał mimochodem o brakujących częściach ciała ofiar, lecz nierozwinął tematu.Lillian nie była pewna, co znajdzie.Tymczasem w zamrażarce leżały tylko jakieśpizze i hamburgery.Czego się spodziewała? Co się z nią dzieje, na Boga?Pokręciła głową i zajrzała do pralni, która mieściła się obok kuchni.Tu napotkała bardziejznajomy widok: sterty brudnych ubrań na podłodze, bez podziału na białe i kolorowe albodelikatne i bardziej wytrzymałe.Zawracała do kuchni, kiedy w ostatniej chwili wpadł jej w okobiały pognieciony T-shirt, rzucony w kąt na wierzchu czarnej torby na śmieci.To głupie, powiedziała sobie, trzeba jechać do księgarni.Jak zwykle ponosi ją wyobraznia.A jednak podeszła do kąta i podniosła T-shirt, rozłożyła go i szeroko otworzyła oczy.Koszulkabyła cała w zaschnięte rdzawe plamy.Lillian stwierdziła z przekonaniem, że to krew.Ręce jej siętrzęsły, gdyż uporem szukała racjonalnego wyjaśnienia tych zabrudzeń.W dzieciństwie Wally emu często leciała krew z nosa.Pewnie ta przypadłość została mu nacałe życie.Bez ustanku narzekał na jakieś bóle.Miał kiepskie zdrowie.Oczywiście, wciążkrwawiło mu z nosa
[ Pobierz całość w formacie PDF ]