[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Miała włosy upięte z tyłu i wyglądała nazmęczoną.— Nie sądzę, żeby miała w tym jakiś cel.Była przygnębiona, zagubiona… może dlatego tozrobiła.A może zaraziła się angielskim poczuciem humoru.Kaiser Gardens, rany boskie.— I co teraz?— Nic więcej nie możemy zrobić.Sprawdziliśmy wszystkie ślady.— A co z rymowanką tej staruszki?— Nie sądzę, żeby miała jakiekolwiek znaczenie.Zdziecinniała babcia, to wszystko.Poruszyło mnie to, bo byłem w szoku po wizycie w kostnicy.— W jaki sposób zdołała wyczuć twój niepokój?— Byłem w szoku, prawda? Podświadomie doszukiwałem się jakiegoś wyjaśnienia śmierciJulii.— Ta staruszka nie mogła znać twojego imienia, a przecież wymówiła je.— Powtarzała dziecinne rymy i w ten sposób wypowiedziała moje imię.Powtarzała sobie„Jack jest zręczny” akurat wtedy, kiedy ją mijałem.Czysty przypadek.— Jednak Ella uważa, że to coś oznacza.— O rany, Ella jest… spirytystką.Wróży z fusów.Rozmawia z umarłymi.— No nic, sprawdźmy ten wierszyk.Tak z ciekawości.Brytyjska kultura jest naprawdęfascynująca.— Raczej przygnębiająca.Jest tak stara.Znaleźli ostatnie wydanie oksfordzkiego słownika dziecinnych rymowanek, ale nie zawierałżadnej wzmianki o drzwiach.Jednak w starszej książce, „Goosey Goosey Gander & OtherRhymes” pióra Jamesa i Sylvii Wilmott, znaleźli na ten temat prawie trzy strony, zniepokojącym, lecz bardzo pięknym rysunkiem Waltera Crane’a, słynnego ilustratora książek dladzieci.— Spójrz na to — powiedziała Nancy.— To naprawdę dziwne.Rysunek przedstawiał wysoki mur z drzwiami na środku.Po jednej stronie było smaganedeszczem średniowieczne miasto, z ciemnymi, pochyłymi kamieniczkami oraz brukiemzasypanym słomą.Ulicą nadchodziła grupka sześciu lub siedmiu mężczyzn w wysokichkapeluszach, czarnych pelerynach i zapinanych na sprzączki butach.Wszyscy mieli miecze.A conajdziwniejsze, ich twarze pod rondami kapeluszy były całkowicie zasłonięte białymi maskami,na których namalowano wytrzeszczone czarne oczy.Wystraszona matka odciągała dzieci, schodząc z drogi nadchodzącym; czarny kot, jeżącsierść, umykał do kryjówki.Drzwi w murze były uchylone; przechodził przez nie przystojny młodzieniec o długichkręconych włosach, oglądając się i sprawdzając, jak daleko są uzbrojeni ludzie.Prowadził przedsobą młodą kobietę, zapewne żonę, trzymającą w ramionach dziecko.Po drugiej stronie drzwi, kontrastując z mrokiem średniowiecznego grodu, w blasku słońca,rozpościerały się łany pszenicy i sady.W oddali, pod wielkim wiązem, stała kryta strzechą chata,z której komina unosił się dym.W pobliżu kilku wieśniaków kosiło pszenicę, a jeden biegł wkierunku drzwi — chciał zamknąć je czy też pomóc przechodzącym?Był tam jeszcze jeden człowiek, nieproporcjonalnie wysoki, niemal tak duży jak chata.Stałodwrócony plecami, nie pokazując twarzy.Miał na sobie długi płaszcz z wyszytym na nimpentagramem.— Upiorne — mruknął Josh.Nancy przeczytała wierszyk:— „Sześcioro drzwi ma London Town, me dziecię.Sześcioro drzwi w Londynie teżznajdziecie.Lecz któż to wie, w którą patrzą stronę? I któż to wie, kędy szczerze są zwrócone?”.Pod wierszykiem był obszerny komentarz: „Aczkolwiek mniej znana od większościdziecięcych rymowanek, jest zapewne jedną z najstarszych i pochodzi z początkówsiedemnastego wieku.Istnieje kilka różnych interpretacji jej znaczenia, lecz większośćhistoryków zgadza się, że była niezwykle popularna w Londynie po roku 1650, po egzekucjiKarola I.Samuel Pepys wzmiankuje o niej w pierwszym tomie swoich dzienników w roku 1659,pisząc: »nawet teraz ten prosty wierszyk nadal budzi dreszcz zgrozy, przywołując żywewspomnienia Zakapturzonych, spieszących pełnić swe straszne dzieło w imięWszechmogącego«.W pierwszych latach republiki brytyjskiej tajne stowarzyszenie skrajnychpurytanów co noc wysyłało na ulice Londynu grupki ludzi w kapturach, polujących na katolikówi członków Kościoła episkopalnego.Ci, którzy nie chcieli wyrzec się swej wiary, bylitorturowani lub mordowani.Niektórzy twierdzą, że rymowanka »Sześcioro drzwi« mówi odrzwiach sześciu londyńskich kościołów, w których katolicy mogli schronić się przedZakapturzonymi.Jednakże to schronienie było tylko czasowe i z nadejściem niedzieli katolicymusieli wyrzec się swej wiary lub wyrzucano ich z powrotem na ulicę.Podobno duchowni wparu kościołach byli bardziej tolerancyjni i pomagali katolikom uciec rzeką do Francji.Stądpytanie »któż to wie, w którą patrzą stronę?«.Inni badacze sugerują, iż »sześcioro drzwi« wiodłodo sekretnych miejsc spotkań katolików, gdzie mogli zbiorowo odprawiać nabożeństwa
[ Pobierz całość w formacie PDF ]