[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zwykle jeśli sięuparł, stawiał na swoim.Często jednak nie wyrażał własnej opinii, pozwalając, by człon-kowie rady podjęli decyzję.Wielu doradców przekonało się, że jeśli dysponują dosta-teczną ilością faktów popierających sprzeciw i potrafią dobrze argumentować, udaje imsię przekonać innych, a nawet króla.Często zatem wybuchały gorące debaty, tak w czę-ściach rady specjalizujących się w różnych problemach, jak i na walnych zgromadze-niach.Zdarzało się, iż doradcy sprzeciwili się królowi i przegłosowali go.Lebannen byłdobrym dyplomatą, lecz nie pasjonował się polityką.Przekonał się, iż rada dobrze mu służy.Dysponujący władzą ludzie z królestwawkrótce zaczęli ją szanować.Zwykli ludzie nie zwracali uwagi na radę.Wszystkie ichnadzieje i uwaga skupiały się wokół osoby władcy.Po Archipelagu krążyły tysiące pieśnii ballad o synu Morreda, księciu, który powrócił na grzbiecie smoka z krainy umarłychu brzegu dnia, bohaterze spod Sorry, władcy miecza Serriadha, Jarzębinie, WyniosłymJesionie z Enladu, ukochanym królu rządzącym Znakiem Pokoju.Trudno jednak ukła-dać pieśni o doradcach kłócących się o podatki i cła.Teraz zatem ludzie ci, których pomijały pieśni, zajęli miejsca na wyściełanych ła-wach przed twardym tronem.Gdy zjawił się król, znów powstali.Wraz z nim przybyłaKobieta z Gontu większość z nich widziała ją już, toteż jej wygląd nie wywołał poru-szenia oraz niewysoki mężczyzna w brązie i czerniach. Wygląda jak wioskowy czarownik zauważył kupiec z Kamery, zwracając się doszkutnika z Way. Bez wątpienia odparł tamten z czułością i rezygnacją.Wielu członków rady ko-chało, a przynajmniej lubiło króla.Ostatecznie to on dał im władzę i nawet jeśli nie czulisię zobowiązani okazywać mu wdzięczności, szanowali jego osąd.Do sali wbiegła spózniona starsza władczyni z Ebea i książę Sege kierujący obradamipolecił doradcom zająć miejsca.Wszyscy usiedli. Wysłuchajcie króla zaczął Sege.I wysłuchali.Opowiedział im dla wielu byłyto pierwsze wieści w tej materii o ataku smoków na zachodni Havnor i o tym, jakwyruszył w drogę z Kobietą z Gontu, Tehanu, by z nimi pertraktować.Utrzymywał doradców w napięciu, opowiadając o wcześniejszych atakach smokówna wyspy Zachodu.Powtórzył też krótko historię Onyksa o dziewczynie, która na pa-górku Roke zamieniła się w smoka.Przypomniał, iż Tehanu uznawana jest za córkęprzez Tenar od Pierścienia, niegdysiejszego Arcymaga z Roke i smoka Kalessina, któryprzyniósł króla na grzbiecie z Selidoru.W końcu powtórzył, co się zdarzyło na przełęczy w górach Faliern trzy dni temuo świcie.Zakończył, mówiąc:84 Smok ów zaniósł wiadomość od Tehanu do Orm Irian na Palnie.Czeka ją dalekilot, ponad trzysta mil.Lecz smoki szybsze są nizli statek, nawet ten niesiony magicznymwiatrem.W każdej chwili możemy spodziewać się przybycia Orm Irian.Książę Sege odezwał się pierwszy.Zadał pytanie, wiedząc, że król będzie mu rad. Co chcesz zyskać, panie, pertraktując ze smokiem? Odpowiedz padła natych-miast. Więcej, niż moglibyśmy zyskać, próbując z nim walczyć.Trudno mi to przyznać,taka jednak jest prawda.Gdyby te potężne stworzenia zechciały nas zaatakować, niedysponujemy żadną obroną przed ich gniewem.Mędrcy powiadają, że być może, jednawyspa zdołałaby się im oprzeć.Roke.A na Roke, być może, pozostał jeden człowiek,który potrafiłby stawić czoło gniewowi smoka i nie zginąć.Musimy zatem odkryć przy-czynę tego gniewu i usunąć ją, aby zawrzeć z nimi pokój. To przecież zwierzęta zauważył stary władca Felkway. Ludzie nie mogą roz-mawiać ze zwierzętami, zawierać z nimi pokoju. Czyż nie mamy miecza Erreth-Akbego, który zabił wielkiego smoka?! wy-krzyknął młody członek rady.Natychmiast odpowiedział mu ktoś inny. A kto zabił Erreth-Akbego?Debaty rady bywały zwykle hałaśliwe, choć książę Sege utrzymywał ścisły porządek,nie pozwalając, by doradcy przerywali sobie nawzajem lub przemawiali dłużej niż dwieminuty odmierzane przez klepsydrę.Gadułów uciszał uderzeniem okutej srebrem laski,po czym wzywał do głosu następnego mówcę.Rozmawiali i krzyczeli zatem, wymienia-jąc szybkie uwagi.Mówili wszystko, co trzeba i czego nie trzeba, powtarzali kolejno ar-gumenty, zbijali je i wzmacniali.Większość upierała się, iż należy ogłosić wojnę, podjąćwalkę ze smokami i pokonać je. Oddział łuczników na jednym z okrętów wojennych wystrzelałby je jak kaczki! wykrzyknął gorącokrwisty kupiec z Wathortu. Czyż mamy poniżać się przed bezrozumnymi zwierzętami? Czyż nie ma jużwśród nas bohaterów? spytała z pogardą wyniosła pani z O-Tokne.Słysząc to, Onyks odparł ostro: Bezrozumne? Władają przecież Mową Tworzenia, na znajomości której opiera sięnasza sztuka i moc.Są zwierzętami, tak jak my nimi jesteśmy.Ludzie to zwierzęta, któremówią.Na to odezwał się kapitan statku, stary doświadczony mężczyzna. Czy zatem to nie wy, magowie, powinniście z nimi rozmawiać? Znacie przecieżich mowę i może dysponujecie podobną mocą.Król opowiadał o młodej nieuczonejdziewczynie, która zamieniła się w smoka.Magowie jednak potrafią to zrobić w każdejchwili
[ Pobierz całość w formacie PDF ]