[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dotąd widział ją tylko w formalnym dworskim ko-stiumie.To była Talia, osobisty herold królowej.Została także kapłanką Słońca, lecz jak nauczyła się Obrządku? Po co zada-wała sobie trud? Nie musiała tego robić, jej tytuł był tylko honorowy. Myślałeś, że nie wezmę zbyt poważnie mianowania na kapłankę, prawda? powiedziała z przekornym uśmieszkiem. Być może Solaris uważała to tylko113za symbol, lecz mnie się wydawało, że powinnam odnieść się do niego z szacun-kiem, więc nauczyłam się co nieco o tym, kogo miałam reprezentować. Och wykrztusił, czując się bardzo głupio.W tej chwili zdał sobie spra-wę, iż Talia mówi w jego języku, słowa, choć wypowiadane z silnym akcentem,wsiąkały w jego spragnioną duszę jak krople deszczu w suchą ziemię.Chciałusłyszeć więcej, potrzebował tego. Kiedy cię zobaczyłam, pomyślałam sobie, ze ten cytat najbardziej pasuje ciągnęła. Nie wyglądałeś na szczęśliwego.Oczywiście to mogła być zwykłaniestrawność.Przechyliła głowę na bok, jakby czekając na jego odpowiedz, może zwierze-nie? Karal wahał się.Talia wydawała się życzliwa, lecz czy rozmowa z nią nieprzysporzy mu kłopotów? Z drugiej strony, jest nie tylko heroldem, ale i należy do ludu Vkandisa.Gdy-by skrzywdziła kogoś z jego wyznawców, czy Vkandis nie zareagowałby na to?Poczekała jeszcze chwilę, uśmiechnęła się szerzej.Miała piękne, życzliweoczy. Być może to szczególny rodzaj niestrawności podsunęła. Trafił ci sięzbyt wielki kęs Valdemaru i nie możesz go łatwo przełknąć.Musiał się zaśmiać na takie wyobrażenie. To chyba niezłe wyjaśnienie stwierdził, odprężając się nieco.Od długie-go czasu tęsknił do rozmowy z kimś, Talia sama się ofiarowała.Może to właśniebezpiecznie zwierzyć się jej? Co właściwie wiedział o tej kobiecie? Była kimśw rodzaju specjalnego doradcy królowej, Solaris spędziła z nią dużo czasu, jed-nak było coś ważniejszego. Hansa jej ufał.Tak, o to chodziło.Teraz sobie przypomniał.Ognisty kot obdarzył ją zaufa-niem, to Hansa zaproponował, by uczynić Talię honorową kapłanką.PrzynajmniejUlrich tak twierdził.Talia kiwnęła przyjaznie głową, najwyrazniej nie szykowała się do odejściamimo jego wahania.Ciekawe nie próbowała usiąść obok na ławce.Nie chciałasię narzucać? Czułam się tak samo, kiedy pierwszy raz tu przybyłam powiedziała,przenosząc ciężar ciała na drugą nogę. Pochodziłam z tak odmiennej okoli-cy, jakby znajdowała się na końcu świata.Może trudno ci będzie w to uwierzyć,lecz u nas dzieci trzymano z daleka od tego, co się działo poza wioską.Nie mia-łam pojęcia, czym są w istocie heroldowie i Towarzysze, wiedziałam tylko to, cowyczytałam w kilku opowieściach.Kiedy Rolan mnie wybrał, myślałam, że tozabłąkany Towarzysz.Chciałam odprowadzić go do domu, jak zwykłego konia!Musiał się roześmiać.Wiedział już więcej niż Talia w dzieciństwie.Rubrykopisał mu, jak Towarzysze dokonują wyboru, przypominało to zwrócenie na sie-bie uwagi ognistego kota.Trudno uwierzyć, że w samym Valdemarze żyli ludzie114nieświadomi prawdziwej natury Towarzyszy.Z drugiej strony, jak słusznie zauważyła Talia, dziecko łatwo kontrolować.Wybór to chyba dość dramatyczne wydarzenie Karal wyobrażał sobie, jak nie-którzy próbowali uciec od tego losu, gdyż burzył on wszelkie plany życiowe.Ta-lia, ze swą niewiedzą, musiała stanowić wyjątek. Poważnie jednak czułam się tutaj tak samo nie na miejscu, jak pewniety teraz.Zapewne przejeżdżaliście w drodze do stolicy przez ziemie ludu Gro-dów, właśnie stamtąd pochodzę uśmiechnęła się, kiedy Karal bardzo ostrożnieprzytaknął. Według własnej tradycji kiedyś uciekli z Karsu, lecz ja przy-puszczam, że wyrzucono ich stamtąd.Chyba na całym świecie nie ma równiezamkniętej i nietolerancyjnej społeczności.Według mnie porozumienie z nimisprawia więcej kłopotów, niż przynosi korzyści. Nie wiem nic na ich temat przyznał. Nigdy się nimi nie zajmowałem,więc nie ośmielę się formułować opinii.Ale rozumiem, że mogłaś się czuć bar-dzo.obco, kiedy tu przybyłaś.Z pewnością pałac różni się od waszych grodów.Pewnie czułaś się tu tak samo obco, jak ja. To chyba zabrzmiało wystarczającodyplomatycznie.Przyjrzała się swoim palcom, potem spojrzała na niego. Podobno nie zdołałeś jednak zawrzeć tu żadnych znajomości to różnicamiędzy nami.Oczywiście tobie jest trudniej, przybyłeś w orszaku posła, co czy-ni cię niebezpiecznym, a w dodatku pochodzisz z kraju do niedawna wrogiego,spomiędzy kapłanów znanych ze swych magicznych zdolności, co czyni ciebieosobiście niebezpiecznym znajomym.Przysłowie Shin a in mówi: Mądrze jesttrzymać się z daleka od kogoś, kto włada demonami. Trudno zawierać znajo-mości, kiedy wszyscy wokół boją się, że w chwili złości możesz ich zamienićw smażone kotlety. A.to ciekawe odparł, by zyskać na czasie.Nigdy nie przyszło mudo głowy, że mógłby się wydawać niebezpieczny, że mógłby po prostu napawaćlękiem ludzi, z którymi chciał się zapoznać. Nie myślałem o tym. Cóż, nasza młodzież bywa nieśmiała i raczej konserwatywna rzekłaswobodnie. Przynajmniej dzieci wysoko urodzonych.Nie wiem o nikim, ktoumyślnie byłby wobec ciebie nieuprzejmy czy wrogi.Z drugiej strony, ci młodziostatnio wiele przeszli.Prawie każdy stracił kogoś bliskiego w wojnie z Ancarem,niektórzy z piątego czy szóstego w kolejności dziedzica stali się drugim czy trze-cim.Część z nich już nie ma rodziców, opiekuje się nimi starsze rodzeństwo.Niechcą już o tym myśleć, dlatego koncentrują się na pozornie błahych sprawach.Kłopot polega na tym, że nie spotkałeś się z tymi, którzy jakoś wykorzystują swójczas oni po prostu są tak samo zajęci, jak ty.Jej słowa otrzezwiły go całkowicie.Jak wielu Valdemarczyków zginęło nawojnie? Czy Kars równie ucierpiał? Nie, przynajmniej nie na początku.Możekiedy przymierze ujawniono.115 Przykro mi to słyszeć powiedział szczerze. Mój kraj nie miał chybaaż takich kłopotów. Nie, przynajmniej na początku zgodziła się Talia.Przeczesała palcamiwłosy. Po pierwsze, Ancarowi nie zależało tak bardzo na zdobyciu Karsu, jakna Valdemarze, po drugie zaś, mylnie uważał Solaris za mężczyznę.Kiedy prze-konał się o pomyłce, włączenie waszego kraju do jego planu zemsty na kobietachbyło już tylko kwestią czasu.Pewnie dlatego Solaris wysłała posłów do Alberichaz propozycją rozejmu.Znów się uśmiechnęła. Ale nie przyszłam tu po to, by rozmawiać na tak ponure tematy! Widziałam,że jesteś nieszczęśliwy i chciałam cię pocieszyć
[ Pobierz całość w formacie PDF ]