[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.piły.Marianna lubiła mieszać klasykęz bardziej współczesnymi brzmieniami, tak jak to robił Balamonte, aletego, co działo się aktualnie w jej wyobrazni, nie potrafiła okiełznać.Gdyby tylko umiała znalezć sposób na wyciągnięcie mamy z pułapki,w jakiej się znalazła.w jakiej obie się znalazły.Po raz kolejny wybrała numer gabinetu dentystycznego. Dzień dobry, tu Dentax, w czym mogę pomóc? Zaskoczył jądamski głos. Mówi Marianna Wisłocka, czy zastałam pana Andrzeja? Pan doktor jest na urlopie zaszczebiotała dziewczyna. A kiedy będzie? Marianna nie odpuszczała. Hm, myślę, że to taki.trochę dłuższy urlop odpowiedziałaściszonym głosem.Jak to dłuższy? Czy i jego zamknięto w wariatkowie? Marianniezrobiło się ciemno przed oczami.Wyobraziła sobie matkę i jej kochankaw kaftanach bezpieczeństwa, skulonych w małych pomieszczeniachz drzwiami bez klamek.Pokoje są obite grubym materiałem, stoją w nichtylko żelazne łóżka ze skórzanymi pasami.Dziewczyna niemal usłyszałazłowrogi chichot ojczyma.Zobaczyła jego małe, złośliwe oczkai zaciśnięte cienkie wargi.Pod naporem tego wzroku i ona się skuliła.Trwało to jednak tylko chwilę, bo zaraz wyprostowała plecy i zacisnęłapięści.Nie pozwolę na to! pomyślała i poczuła w sobie nieznanąwcześniej siłę.Odpaliła internet w komórce i weszła w wyszukiwarkę Fru.pl.Odnalazła najtańszy lot do Warszawy na następny dzień.Niezastanawiając się, jak spłaci debet na karcie kredytowej za zakup biletu,wstukała swoje dane.Już miała kliknąć na przycisk Kup , gdyotworzyły się drzwi jej pokoju. No witaj, kochanie! Nie słyszałam, kiedy wróciłaś, ale jakośstrasznie się przeciągnęło to twoje spotkanie z panem Balamontem.Podwóch dniach indywidualnych lekcji zostaniesz chyba pierwszą flecistkąWłoch! Na twarzy Zadry widniał szeroki uśmiech. Może by tak się stało, ale muszę wracać do Polski. Mariannienie było do śmiechu. %7łartujesz, prawda? Zadra zrobiła niepewną minę. Niestety, nie.Jestem potrzebna w domu. Zadrżały jej ramiona. Aż tak bardzo, że zrezygnujesz ze wszystkiego, co tu osiągnęłaś?Z miejsca w orkiestrze, o którym marzą muzycy z całego świata?Z koncertów na słynnym festiwalu w Ravello? Nauczycielka nie mogłauwierzyć. Naprawdę mamy tam zagrać? Oczy Marianny zaszkliły sięjeszcze bardziej. Nie słyszałaś, jak Balamonte mówił o tym na próbie? Jakoś mi umknęło. Spójrz na mnie, Marianno, coś ci powiem. Zadra postanowiłaprzemówić dziewczynie do rozsądku. Miałam w życiu różne momenty,czasem byłam na szczycie, a czasem w dupie tak czarnej, że niewidziałam z niej wyjścia.Jednak nauczyłam się jednego: szanse trzebawykorzystywać, bo jeśli się tego nie robi, to los następne daje komuinnemu. Ale czy zaspokojenie własnych ambicji jest ważniejsze odpomocy najbliższym? spytała Marianna. Pewnie nie.Tylko że w twoim przypadku nie chodzi jedynieo ambicje, prawda? Widziałam, jak patrzycie na siebie z Antoniem.Spojrzała jej w oczy.Marianna poczuła, że się czerwieni. Myślę, że z każdej sytuacji jest jakieś wyjście, tylko trzeba gospokojnie poszukać. Poklepała dziewczynę po dłoni. Czasemporanek przynosi rozwiązanie, którego nie widzimy, gdy jest ciemno.Może więc warto odłożyć decyzję o wyjezdzie do jutra?Marianna przyglądała jej się w zadziwieniu, nie podejrzewałaZadry o takie życiowe mądrości.Trafiły jej jednak do serca.Poranek powitał dziewczynę miłym głosem Antonia. Mam kilka informacji. Usłyszała w słuchawce telefonu.Sąsiedzi twoich rodziców twierdzą, że zanim po twoją mamę przyjechałakaretka pogotowia, najpierw z waszego mieszkania dochodziły odgłosykłótni. Wcale mnie to nie dziwi powiedziała dziewczyna. Słychać było trzy głosy. Trzy? Może była tam pani Zofia? zastanawiała się. No tak,pewnie postanowiła wesprzeć w ciężkich chwilach swojego lubego.A tak zawsze jej wierzyłam. Damski głos był tylko jeden i należał do twojej matki.Pozostałebyły męskie wyjaśnił Antonio. A więc.musiał być tam pan Andrzej. Czy on jest młody, bardzo szczupły i nosi okulary? Nieee.A dlaczego pytasz? Bo takiego chłopaka widziano wraz z twoim ojczymem, gdypielęgniarze wyprowadzali mamę z domu. To musiał być.jakiś kolega ojca, bo przecież niemożliwe,żeby. Zabrakło jej nagle tchu. %7łeby? zainteresował się Antonio. E, nic, nic bąknęła. Czyli nie wiesz, kto to mógł być? Szkoda, bo to mogłoby namułatwić zdobycie informacji, gdzie jest twoja mama.No, cóż, jakbyś sięczegoś dowiedziała, to daj znać. Zakończył rozmowę.Marianna podkuliła nogi pod siebie i spojrzała przez okno.Byłpiękny słoneczny poranek, taki co sprawia, że w człowieka wstępująnowe siły.Błękitną wodę basenu pieściły promienie słońca, ptakiw konarach drzew wyśpiewywały radosne trele, ale dziewczynę przeszyłchłód.Podejrzenia, które zrodziły się w jej głowie, wydawały jej siębezsensowne, jednak musiała je sprawdzić, i to natychmiast.Wybrała numer Maćka. Cześć, Marianko. Usłyszała głos chłopaka. Dobrze, żedzwonisz! Maćku, czy ty przypadkiem nie wiesz, gdzie jest moja mama? Przeszła od razu do rzeczy. Eee, miałem cię właśnie o tym poinformować. Tak? Oczekiwała w napięciu na to, co powie. No, więc.zadzwonił do mnie twój ojciec, że mama zle sięczuje.Podobno wymyślała przedziwne historie, widziała jakichś ludzi,którzy nie istnieją, wiesz, miała problemy z głową. I.? ponaglała go Marianna. Spytał, czy nie znam kogoś, kto zajmuje się takimi przypadkami,bo słyszał, że moja kuzynka jest psychiatrą. dukał. A więc to ty pomogłeś ojcu! Jak mogłeś? Mariannie nadaltrudno było w to uwierzyć. Dlaczego się złościsz, przecież chciałem dobrze jęknął. Wsadzając moją mamę do psychiatryka?! krzyknęła, zaciskającpięści. Marianko, ja myślałem, że ją tylko zbadają i zapiszą jej jakieśtabletki, ale potem twój ojciec tak wszystkimi zakręcił
[ Pobierz całość w formacie PDF ]