[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.I przemówił cichym, natchnionym głosem: Mnie nie dawaj.Ja nie potrzebuję, mnie Bogarodzica nakarmi.Jemu daj. I wskazał na starego żebraka, znanego na całym rynkubeznogiego Zośkę. Wczoraj twój sługa go skrzywdził.Daj ubogiemu,a ja się za ciebie do Mateńki pomodlę.Zośka skwapliwie podjechał na wózku, wyciągnął koślawe, ogromnełapsko.Jeropkin z obrzydzeniem położył mu na dłoni banknot. Niechaj cię błogosławi Najświętsza Panienka  powiedziałdzwięcznym głosem młodzianek, wyciągając do Jeropkina szczupłąrękę.I w tym momencie wydarzył się cud, który jeszcze długo potemwspominano w Moskwie.Nie wiadomo skąd na ramię jurodiwego sfrunął ogromny kruk.Tłumżebraków aż jęknął.Kiedy zaś wszyscy zobaczyli na łapie czarnegoptaka złotą obrączkę, zapadła cisza jak makiem zasiał.Jeropkin stał ledwie żywy: grube wargi mu dygotały, oczy wylazłyz orbit.Chciał unieść rękę, by się przeżegnać, ale nie miał siły.Z oczu nawiedzonego popłynęły łzy. %7łal mi cię, Samsonie  powiedział, zdejmując z ptasiej łapyobrączkę i podając ją Jeropkinowi. Bierz, to twoje.Nie przyjmujetwego rubelka Bogarodzica, zwraca ci go z nawiązką.A kruka zesłaładlatego, że dusza twoja jest czarna.Boży człowiek odwrócił się i odszedł.  Stój!  krzyknął Samson Charitonycz, patrząc w osłupieniu nabłyszczącą obrączkę. Zaraz, zaczekaj! Kuzma! Bierz go do sań!Wezmiemy go ze sobą!Czarnobrody osiłek dopędził chłopaka i ujął za ramię. Jedz do mnie, słyszysz, jak ci tam, Paisij!  zawołał Jeropkin.Pomieszkasz u mnie, wygrzejesz się. Nie wolno mi żyć w kamiennym dworzyszczu  odrzekł surowomłodzianek, odwracając się. Tam dusza ślepnie.Ale ty, Samsonie,jutro, jak tylko odprawią jutrznię, przyjdz na Twerską.Będę czekał.Worek przynieś ze złotymi czerwońcami, ale żeby był pełny.Chcę znówza tobą u Bogarodzicy orędować.I odszedł, odprowadzany spojrzeniami.Na ramieniu jurodiwegoczarny kruk  dziobie go w ramię i ochryple kracze.(Kruk wabił się Baltazar.Był tresowany, kupili go poprzedniego dniana Ptasim Targu.Mądry ptak szybko nauczył się prostej sztuczki: Mimiwkładała w szew na ramieniu ziarnka prosa, Momus wypuszczałBaltazara i ten leciał do białej koszuli  najpierw z pięciu kroków, potemz piętnastu, a wreszcie nawet z trzydziestu).Przyszedł, pająk krwiopijca.Przyszedł jak po sznurku.I worekprzyniósł.No, może nie worek, ale skórzaną ciężką sakiewkę niósłKuzma za swoim panem.Z rana, jak się należało spodziewać, generała filantropa ogarnęły wątpliwości.Pewnie nawet obrączkę Matki Boskiej na ząb popróbowałi nawet kwasem polał.Nie bój się, wasza krwiopijczość, obrączka jestprawdziwa, starej roboty.Błogosławiony Paisij stał w bok od kaplicy.Spokojnie, cicho.Na szyikubek na datki.Jak ludziska nawrzucają pieniążków  pójdzie i rozdakalekom.Wokół młodzianka, ale w przyzwoitej odległości, kłębił siętłum czekających na cud.Po wczorajszym poszedł słuch po cerkwiachi kruchtach o cudownym znaku, o kruku ze złotym pierścieniemw dziobie (tak to już z opowieści na opowieść przeinaczono).Dzień był tym razem pochmurny i chłodniejszy, ale jurodiwy znówbył tylko w białej koszuli, jedynie szyję owinął kawałkiem sukna.NaJeropkina, gdy ten podszedł, nawet nie spojrzał, nie powitał go.Co takiego powiedział mu pająk, Momus z miejsca, gdzie stał,oczywiście nie usłyszał, ale zapewne było to coś sceptycznego.Mimimiała za zadanie wyprowadzić pająka w jakieś bezludne miejsce.Dośćjuż występów publicznych, teraz to niepotrzebne.Boży człowiek odwrócił się, skinął na grubasa i ruszył przez placwprost ku Momusowi.Jeropkin po chwili wahania poszedł za nim.Gawiedz chciała im towarzyszyć, ale czarnobrody hajduk strzelił paręrazy z bata i gapie zostali w tyle. Nie, temu nie dawaj, nie ma w nim błogosławieństwa bożego  dałsię słyszeć kryształowy głosik Mimi, która na moment zatrzymała sięprzy kalekim żołnierzu. Na widok pokręconego garbusa jurodiwy powiedział: Temu też nie, duszę ma świętą.Za to przy Momusie, stojącym z dala od innych żebraków,młodzianek przystanął, przeżegnał się i nisko pokłonił, po czym poleciłJeropkinowi: Tej nieszczęśnicy daj worek.Mąż jej pomarł, małe dzieci wołająjeść.Jej oddaj.Bogarodzica takich miłuje.Momus zajazgotał przerazliwym falsetem spod babskiej chusty,naciągniętej od podbródka prawie na sam nos: Co  oddaj ? Co  oddaj ? Czyjżeś ty, mały? Skąd o mnie wiesz? Jak się nazywasz?  Jeropkin nachylił się ku wdowie. Ziuzina jestem, Marfa Ziuzina, ojczulku  zaśpiewał słodkimgłosem Momus. Uboga wdowa.Jedyny żywiciel zszedł z tego świata.Dziecków mam siedmioro, jedno mniejsze od drugiego.Dałbyś midziesiątaka, chleba bym im kupiła.Samson Charitonycz sapał głośno, patrząc nań podejrzliwie. No dobrze, Kuzma.Daj jej.Ale uważaj, żeby Paisij nie uciekł.Czarnobrody wetknął Momusowi w ręce sakiewkę  nie taką znowuciężką. A cóż to, ojczulku?  przeraziła się biedna wdowa. No?  Jeropkin, nie odpowiadając, odwrócił się do nawiedzonego.Co teraz?Chłopak wybełkotał coś niezrozumiale.Padł na kolana, po trzykroć uderzył czołem o kocie łby.Przyłożył ucho do kamienia, jakby czegośnasłuchiwał.Potem wstał. Bogarodzica powiada: jutro, skoro świt, przyjdz do parkuNieskucznego.Kop pod starym dębem opodal kamiennej altanki.Tamkop, gdzie dąb mchem porósł.Wtedy otrzymasz odpowiedz, sługo boży. I jurodiwy dodał cicho:  Przyjdz tam, Samsonie.I ja też przyjdę. Akurat!  rzucił się Jeropkin. Znalazłeś sobie głupiego!Pojedziesz ze mną, bratku.Bierz go, Kuzma.Nic ci się nie stanie, jakprzenocujesz w  kamiennym dworzyszczu , nie roztopisz się.A jeżelimnie oszukałeś  miej pretensje do siebie.Wycisnę ci z gardła mojeczerwońce.Momus cichutko, nie wstając z klęczek, odczołgał się w tył, podniósłsię i zanurkował w labirynt Ochotnego Riadu.Rozwiązał sakiewkę, wsunął rękę do środka.Imperiałów byłoniewiele  ze trzydzieści.Poskąpił Samson Czaritonycz, pożałowałgrosza Matce Boskiej.Nie szkodzi, za to Ona, Bogarodzica, niczegowiernemu słudze nie pożałuje.Jeszcze przed świtem, porządnie opatulony, z piersiówką koniakuw kieszeni, Momus ulokował się w zawczasu wybranym miejscu:w krzaczkach, skąd otwierał się widok na stary dąb.W mrokuniewyraznie bielały kolumny zgrabnej rotundy Nad ranem w parkuNieskucznym nie było żywej duszy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zambezia2013.opx.pl
  • Podstrony

    Strona startowa
    Golding William Wieza
    SpuÂścizna Andreasson RAYMOND E
    Katarzyna Miller, Monika Pawluc Byc kobieta i nie zwariowac
    [ebook] [PL] Lackey Mercedes Dixon Larry Trylogia wojen magow 1 Czarny Gryf
    ksi%b9%bfka+ +j%eazyk+angielski+ +gramatyka
    Warren Murphy Destroyer 044 Balance of Power
    Cohen Christy Ciche skandale
    156. Helen Dickson Powrót do Belhaven
    Christer Sam Tajemnica Calunu Turynsk ego
    Zbigniew Jan Popko Duchy (zapiski medium)
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • tabl.keep.pl