[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Od nas zależą losy wojny.Jesteśmy odpoczynkiempo bitwie i kocem, by ich ogrzać, gdy drżą.Jesteśmy pocieszeniem w ciemności,kiedy śmierć staje się czymś zbyt osobistym.Jesteśmy cierpliwymi słuchaczami,którzy zawsze wysłuchają i nigdy nie osądzają.Jesteśmy kapłanami i kochanka-mi, towarzyszami i obcymi.Dla wielu z nich jesteśmy jedyną rodziną, jaką mają,a czasami jesteśmy na tyle obcy, że mogą nam wyznać wszystko.Potrzebują nas,92jak potrzebują swoich racji, broni, uzdrowicieli.Miejcie to zawsze na uwadze, bezwzględu na to, jak jesteście traktowani.Obie kobiety wyprostowały się i patrzyły mu teraz prosto w oczy.Kilku in-nych kestra chern pokiwało głowami na znak aprobaty dla jego słów.Zauważyłto z zadowoleniem. Teraz wracajmy do naszych zajęć powiedział. Jesteście zbyt wrażli-we, aby kłócić się o takie rzeczy.Posłał serdeczny uśmiech obu kobietom, a potem całej reszcie. Możemy tracić czas, narzekając na pory roku.Na pogodę, Na temat czegośproduktywnego, pożytecznego.Po tych słowach swoją uwagę skierował z powrotem na zapomniane śniadanie,zostawiając zakończenie sporu samym zainteresowanym.Obie kestra chern byłydorosłe i odpowiedzialne, był więc pewien, że zachowają się rozsądnie.Przez kilka następnych minut szeptały nerwowo, a potem się wyniosły.Nocóż, dobrze.Nawet jeśli są na tyle głupie, żeby kontynuować kłótnię, dopóki robiąto dyskretnie, Bursztynowy %7łuraw nie miał nic przeciwko.Opuszczam się pomyślał, wyciągając szklankę ku hertasi, aby ją znowunapełnił, i podziękował małej jaszczurce słabym uśmiechem. Jeszcze niedawnoprzejąłbym się i został z tymi dwiema, aż byłbym pewien, że się pogodziły.Terazjestem zbyt zmęczony, aby uszczęśliwiać cały świat.Zbyt osłabiony albo może zbyt praktyczny, Bursztynowy %7łuraw kiedyś sądził,że każdy może być przyjacielem każdego, trzeba tylko trochę czasu, żeby zaak-ceptować odmienność drugiego człowieka.Teraz wystarczało mu, aby te dwiekestra chern wykonywały dobrze swoją pracę i nie mieszały do niej swych spo-rów.Ostatnio poprzestaję na małym.W tej chwili nie potrafił powiedzieć, czy tenbrak energii był dobry czy zły.Po prostu był.a on oszczędzał swe zasoby naczas, kiedy będą naprawdę potrzebne.Na swoich klientów, na Urtho, na Skana gdyby zużył każdą cząsteczkę swej energii, wypompowałby się do reszty, osłabiłi. Czy ty jesteś Bursztynowy %7łuraw?Ostro postawione pytanie wyrwało go z zamyślenia.Spojrzał w górę lekkowytrącony z równowagi.Nad nim stał młody człowiek, sądząc po zielonych sza-tach uzdrowiciel.Zważywszy na dobry stan materiału pewnie jakiś nowy.Nachmurzona mina nie dodawała uroku jego twarzy.Dziwny uzdrowiciel.Stał po-chylony, spięty, a jego wielkie dłonie o grubych palcach nadawały się bardziej dopracy z siekierą czy do pługa.Włosy koloru marchewki były ścięte najeża, a kan-ciasta twarz, upstrzona piegami była gładko ogolona i spalona słońcem.Przeczyłpowszechnym wyobrażeniom o uzdrowicielach.No cóż, ale ja też nie.93 Czy ty jesteś Bursztynowy %7łuraw? młodzieniec zapytał znowu, zaciska-jąc swe wielkie dłonie w pięści. Tak mi powiedziano.Bursztynowy %7łuraw nie zamierzał pytać, kto mu powiedział.Nie widział po-wodu, by ukrywać swą tożsamość. Tak, to ja odpowiedział z ostrożną grzecznością. Czym mogę ci słu-żyć? Muszę cię ostrzec, że lista moich klientów jest długa, i jeśli chcesz się umó-wić. Umówić? wybuchnął chłopak. W żadnym wypadku! %7łądam, abyśwykreślił mojego pacjenta z tej twojej listy klientów! Na wszystkie świętości, coty sobie w ogóle wyobrażasz.Zabierasz mi człowieka ot, tak sobie, prosto z łóżkai.Przez jakiś czas młody uzdrowiciel ciągnął swoją przemowę w podobny spo-sób.Bursztynowy %7łuraw czekał, aż zabraknie mu tchu, podczas gdy w nim samymzaczynało z wolna wrzeć.Ten głupiec najwyrazniej wysuwał zwykłe podejrzeniana temat tego, kim jest kestra chern, i insynuował, że Bursztynowy %7łuraw nakła-niał jego pacjenta do jakiejś egzotycznej miłosnej działalności.A wszystko to wyrzucał z siebie, nie zapytawszy kogokolwiek o Bursztyno-wego %7łurawia, o jego klientów czy o to, kto ich tu przysyła.Wystarczyłoby popytać wśród uzdrowicieli, a miałby właściwą odpowiedz pomyślał Bursztynowy %7łuraw, zaciskając mocno zęby. Jedno słowo i wiedział-by, jak klienci do mnie trafiają, wiedziałby, że jego pacjent został do mnie przysła-ny przez starszego uzdrowiciela na masaż terapeutyczny.Ale nie on woli raczejpodsycać swe uprzedzenia niż poszukać prawdy!Kiedy chłopak w końcu przestał krzyczeć, Bursztynowy %7łuraw wstał.Jegooczy znalazły się na poziomie oczu uzdrowiciela, ale miały taki wyraz, że tenmimowolnie się cofnął.Bursztynowy %7łuraw jednak tylko się uśmiechnął.Był to jeden z tych uśmie-chów, który dobrze znali Gesten i Tamsin
[ Pobierz całość w formacie PDF ]