[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Sądziłam, że według wierzeń Majów, tak samo jak wedługnaszych wyspiarskich wierzeń, dla zmarłego jest lepiej, jeżeli umrzeszybko.Na Wyspie Pereł najbardziej boimy się, gdy ktoś umiera długo.Umierający jest podatny na wpływ złych duchów, które mogą porwaćjego duszę.Skłamałam ci, Kaanie.Chciałam cię pocieszyć i dlategoskłamałam.A teraz okazało się, że ściągnęłam na ciebie cierpienie iudrękę.Zciągnął brwi.- Skłamałaś? O co chodzi?- Jadeitowe Niebo nie umarła natychmiast.Powiedziałam ci, że takbyło, bo nie chciałam, byś się tym dręczył.Kaanie, ona coś mówiła,zanim odeszła.Ja wtedy ledwie rozumiałam wasz język, ale pamiętamsłowa.- Co powiedziała? - wyszeptał przez ściśnięte gardło.- Mówiła wiele słów, ale jedno, które zrozumiałam, to cierpię",więc nie chciałam ci mówić, że w ostatnich chwilach cierpiała.Zciągnął brwi jeszcze mocniej.Tonina powiedziała k'iinaam, corzeczywiście oznacza cierpię", ale on się zastanawiał, czy się nieprzesłyszała.- To na pewno było to słowo? A nie na przykład k'inn - zapytał,mając na myśli majański wyraz słońce".Tonina zastanawiała się chwilę.- Rzeczywiście - powiedziała, uświadamiając sobie, że łatwo byłopomylić te słowa: słońce" - k'inn, i cierpię" - k'iinaam.Zwłaszcza żeJadeitowe Niebo miała już trudności z mówieniem.- A może powiedziała też kiichpan? - zapytał, mając na myśli słowo piękny".Tonina otworzyła szeroko oczy.Wspominając teraz tamtą strasznąnoc z dzisiejszą, lepszą znajomością mowy Majów, uświadomiła sobie,że rzeczywiście mylnie zinterpretowała słowa umierającej.Myślała, żeJadeitowe Niebo mówi k'iinaam, czyli skarży się na cierpienie, a onanaprawdę powiedziała k'inn kiichpan, piękne słońce".- Tak, jestem pewna, że to właśnie powiedziała.Czy to cośważnego?- Tonino, słowa piękne słońce" występują w modlitwie pokutnej!- Guay! - wyszeptała, zasłaniając usta ręką.- A jak długo.- zaczął, czując rosnące podniecenie.- Jak długomówiła? Czy to była tylko chwila? Krótka chwila?- Nie.Zaczęła mówić, jeszcze zanim do niej dobiegłam.Potemuklękłam przy niej i położyłam sobie jej głowę na kolanach.Mówiła całyczas.Nie rozumiałam jej.Próbowałam ją pocieszyć.Wzywałampomocy, a ona cały czas wypowiadała jakieś słowa.- To znaczy, że jej dusza jest uratowana, od razu była uratowana! -zawołał Kaan niemal na cały głos.- I dusza mojego syna!- Tak mi przykro - powtórzyła.- Przykro?! Nie! Nie ma powodu, Tonino.- Należało ci od razu powiedzieć prawdę.- To moja wina.Gdybym z tobą wtedy szczerze porozmawiał,powiedziałabyś mi, jak było, ale ja nie chciałem wtedy żadnych rozmów.- Wziął jej twarz w dłonie, przyglądał się policzkom, czołu, wargom,miał ochotę poczuć smak kokosowej farby.- Mam wrażenie, że spadłoze mnie ciężkie brzemię.Ona nie była w stanie się poruszyć, urzeczona jego dotykiem, żaremjego namiętności.- Chciałbym.- zaczął mówić, ale się zaciął.Owładnęły nim nowe, dziwne uczucia: radość, jakiej nie czułjeszcze nigdy w życiu, uniesienie bliskie nieomal szybowaniu wpowietrzu, nagła, silna potrzeba obdarowania Toniny.Oderwał się od niej, obrócił dokoła, popatrzył na bujną zieleńpolany zalanej światłem księżyca.Gdzie są te skarby, które chciałby jejrzucić do stóp? Pomyślał o bogactwach, których był pełen jego dom wMayapan - o jadeitowych naszyjnikach, bursztynowych bransoletach,złotych kolczykach.Gdybyż mógł je tu mieć teraz!Zatrzymał wzrok na postaci Toniny, widzianej na tle pomarszczonejtoni stawu i bulgoczącego wodospadu.Chciałbym jej dać morze.Chciałbym jej dać wszystkie oceany świata.Przyglądał się tej smukłej, wysokiej dziewczynie, której obecnośćkiedyś uważał za karę boską.Patrzył na owalną twarz, wąski nos, długiewłosy ustrojone setkami muszelek.Czuł, że ulga, uniesienie,wdzięczność ustępują jeszcze czemuś.Dotarło do niego w pełniznaczenie tych ostatnich rewelacji.Jadeitowe Niebo jest uratowana.Onjest wolny.Jadeitowe Niebo będzie zawsze zajmowała w jego sercu miejscewyjątkowe.Kochał ją i zachowa dla niej miłość, szacunek, nigdy o niejnie zapomni.Ale teraz ona już jest między bogami.A Tonina jest tutaj.Wilgotne powietrze było brzemienne aromatami życia i płodności.Egzotyczne kwiaty zwisały ciężko na omdlewających szypułkach, grubepłatki rozwierały się szeroko do światła księżyca.Kaan odczuł wlędzwiach gwałtowne, nowe drgnienia pożądania.Już tak długo tłumił wsobie rosnące zauroczenie tą dziewczyną, że w końcu, gdy mógł jeujawnić, cielesna żądza uderzyła go jak cios.Pragnął jej
[ Pobierz całość w formacie PDF ]