[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Obaj mieli przekrwione oczy i nozdrza drgałyim nerwowo.Na widok gigantycznego orła siedzącego na środku drogi koń stanął dęba,zrzucił jezdzca i zwiał do lasu.Jezdziec poderwał się z ziemi i z okrzykiem następny demon,olaboga pobiegł za wierzchowcem. Następny demon? Wielki wojownik zmarszczył brwi.Oj, powiedziały cichutko Wrota. Oj? powtórzyła podejrzliwie Salianka. O, niech to, to pewnie ten, co ostatniowylazł! domyśliła się. Ostatnio? Na Białych Szczytach, kiedy Wrota odmieniły.odmieniła Płomiennoskrzydłego wyjaśniła królewna. Zamknęły.Zmieniła się we mnie wtedy tak nagle, bo coś chciałoprzez nie.to znaczy coś przywołała.A teraz myślę sobie, że może to był dodatkowy demon dodała. Ten demon musi gnębić ludzi stwierdził z powagą w głosie Ulk. Trzeba się gopozbyć. Mus to mus westchnęła Salianka. Ty nie idziesz oznajmił wojownik. To zbyt niebezpieczne, mogłoby ci się coś stać. Miło z twojej strony, że nie chcesz mnie narażać powiedziała mocno zdziwionakrólewna.Troska o nią jakoś nie pasowała do nadętego Gawarka.Z drugiej strony, takwłaśnie powinien się zachowywać wspaniały bohater. Ale jak beze mnie chcesz się pozbyćdemona? Przecież. zabrakło jej nagle argumentów.Nie mogła tak po prostu powiedzieć:wielka czarodziejka to jest tak naprawdę obdarzone świadomością przejście do piekieł. Przecież sam wiesz wtrąciły się nagle same Wrota. Demona trzeba odesłać.Jesttylko jeden sposób.One i wojownik mierzyli się przez chwilę wzrokiem, choć wydawało się, że Wrota patrząnie na Ulka, ale na coś ukrytego za jego oczami. Niech będzie zgodził się wreszcie niechętnie. Ale masz się trzymać z tyłu i nienarażać. On wie? szepnęła do Wrót z oburzeniem Salianka. Przecież nic nie mówiłamGawarkowi!!!Ulk jest inteligentniejszy od Gawarka, stwierdziły wymijająco Wrota.Zauważyłyśmy, żesię zaczął domyślać.Skoro tak, to nie ma sensu dłużej ukrywać prawdy.I wielki wojownik Ulk wyruszył na swoim orle Płomiennoskrzydłym zmierzyć się zdemonem.Towarzyszyła mu była posługaczka, a jeszcze wcześniej królewna Salianka,nosząca w swoim umyśle Wrota.Okolica z lotu ptaka wyglądała zajmująco, choć silny wiatr zmuszał do przymykaniaoczu.Królewna nie bez żalu zrezygnowała z podziwiania widoków.Na znak bohatera orzeł zawrócił gwałtownie. Co jest? zapytała. Znalezliśmy demona powiedział Ulk, nie spuszczając wzroku z jednego punktu wdole.Salianka zamrugała kilkakrotnie, próbując pozbyć się czegoś gryzącego, co wpadło jejpod powieki.Dopiero po chwili była w stanie zobaczyć cokolwiek.Pod nimi rozpościerał sięlas, gęsty i zielony, jak zresztą wszystkie lasy w Dolinach.Im bliżej Twierdzy, tym drzewabyły brzydsze, bardziej powykręcane, jakby zżerała je od wewnątrz trucizna sącząca się zsiedziby zła wszelkiego.Wyglądało na to, że ta trucizna, za sprawą demona zapewne,przedostała się i tu, w pobliże Dolin.W jednym miejscu drzewa jakby wyłysiały.Tam gdziejeszcze niedawno kipiała zieleń, teraz utworzyła się pusta, pokryta rdzawobrunatną trawąprzestrzeń.A w samym jej środku ziała w ziemi czarna dziura.Ziała dosłownie, jakimśduszącym, brązowym dymem, którego opary przed chwilą wycisnęły z oczu królewny łzy. Paskudne wzdrygnęła się królewna. I to coś przeszło przeze mnie! Brrr! zadrżała.Paskudne, zgodziły się Wrota. Trzeba go było nie wypuszczać wytknęła im szeptem Salianka. Teraz się lepiejprzygotujcie, żeby jeszcze coś nie wyszło, jak ten tu będzie wracać.Przecież wiemy, obraziły się Wrota.Brrr! dodały, zerkając oczami królewny na siedzibędemona.Płomiennoskrzydły wylądował łagodnie na zniszczonej ziemi.Gdy tylko Ulk i królewnazsiedli z jego grzbietu, wzbił się z powrotem w przestworza.Podmuch wywołany przezskrzydła strzepnął z kikutów drzew ostatnie rachityczne liście. A ten gdzie?! zdenerwowała się Salianka. Zostawia nas tu samych? A co jeśli trzebabędzie uciekać? Nie będziemy uciekać stwierdził z mocą wojownik. Pokonamy demona.Płomiennoskrzydły będzie czekał na nasz powrót, ale nie może tu zostać.To zbytniebezpieczne.Zatruta ziemia mogłaby mu zaszkodzić.Królewna popatrzyła na błękitne niebo, na którym orzeł był tylko małą plamką, a potemna rdzawy, brzydki grunt pod nogami.Skoro stanie na nim mogło zaszkodzić takiemuwielkiemu ptaszysku, to z pewnością mogło zaszkodzić i jej.A ona sama zgłosiła się doudziału w tej wyprawie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]