[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Nie wiem, jak to wyszło,bo ja się w zeznaniach cały czas plątałem, ale wszystkich udało mi się obstawić.Ty jutro z domu sięnie ruszaj.W ogóle dobrze by było, żebyś nigdzie nie wychodziła, dopóki sprawy się nie skończy -tłumaczył mi konieczność pozostania w areszcie do-mowym.- Wszystkich już namierzyłeś czy ktoś ci jeszcze pozostał? - spytał zaintrygowany Marcin.- Brakuje nam dostawców albo producenta.%7łe o narkotyki chodzi, pewien już jestem.Nie wiadomo tylko, skąd je biorą.Cudów chyba wymagasz.Dopiero dziś ich obstawiliśmy i nawetjeszcze nie wszystkie raporty z obserwacji spłynęły - odpowiedział mu Krzysztof.- No i widzisz.Z pomocą społeczeństwa dużą aferę w kilka dni odkryłeś i rozwiązałeś.Gdybyś ją w tajemnicy trzymał i nic nam nie mówił, na rozwiązanie najpewniej kilka miesię-cy musiałbyś czekać - pochwaliłam się.132- No, nie wiadomo, ile nam czekać przyjdzie na wyniki obserwacji.Niemcy chcieli kontaktnawiązać, ale mnie akurat w komendzie nie było i nie wiadomo, o co chodzi.Jakieś wyniki też mogąmieć - odparł Krzysztof.- Ja tam się nie chcę wtrącać, ale do rozwiązania jeszcze pozostaje, kto ci te fotografie do aktpodłożył.%7łe policjant, to wiemy.Namierzyłeś już gościa? - podjął Marcin.- Nie.Ale jest nadzieja, że przy okazji obserwacji ten kontakt złapiemy.Ostatecznie śledztwo wtajemnicy prowadzę.O całości tylko wy wiecie i mam nadzieję, że nikomu nic mówić nie maciezamiaru.- No coś ty! - obraził się Marcin.- My tylko między sobą rozmawiamy.Do nikogo kła-pał nie będę,tym bardziej że więcej wiem, niż potrzeba, i mnie też mogą próbować skasować.Na życiu mi jeszcze zależy.- Wy jak? - zwrócił się Krzysztof do Marylki i Bartka.- Przymierzasz się, żeby nas zamknąć? Różne tajemnice znamy i o nich nie rozpowia-damy.Te twojeakurat dla naszych znajomych nie są interesujące - odpowiedziała mu Marylka.- Ja tu jutro za ochronę będę.Rozumiem, że tutaj możemy swobodnie rozmawiać, bez zagrożenia, żemnie zamkną? - spytał Bartek.- Zrozumcie - poprosił Krzysztof.- Przed nami jest najdelikatniejsza część operacji.Wszystkich już na widelcu mamy.Wzajemne relacje ustalamy, i to kilka dni musi potrwać.Dobrze by było dokładnie prześledzić, co się stanie z pieniędzmi, które Marcin przelał z własnegokonta.Wszyscy rozeszli się, z jednej strony uradowani rozwikłaniem afery, z drugiej trochę niezadowolenialbo okazanym im przez Krzysia brakiem zaufania, albo niemożnością po-chwalenia się udziałem wmiędzynarodowej, bądz co bądz, aferze.Krzysztof został na noc.Rano pożegnaliśmy się bardzo czule jeszcze przed przybyciem Bartka.Krzysio uprze-dził, że zewzględu na nawał zajęć może dotrzeć dopiero wieczorem, i prosił, abym nie opuszczała mieszkania.Zakładałam, że Marcin i Marylka przyjdą natychmiast, jak się tylko od innych zajęć uwolnią.Skończyłam makijaż, kiedy objawił się Bartek.Pozostawiłam go przed telewizorem.Zaplanowałam zrobienie porządków, na które czasu ani głowy ostatnio nie miałam.O jedenastejprzyszła Marylka, lecz zanim zdążyła się rozgościć, przy drzwiach zabrzmiał dzwonek.133Psiego szczekania nie słyszałam, na Magdę było za wcześnie, wiedziona przeczuciem, a możenadmiarem ostrożności, zapytałam Kto tam?.W odpowiedzi usłyszałam Policja i otwierałamwłaśnie drzwi, gdy koło mnie pojawiła się Marylka.Niezmiernie zdziwiona nic nie myślałam, kiedyszeroko otworzyłam drzwi.Na wycieraczce stało dwóch młodych, umię-śnionych mężczyzn, łudząco podobnych do tych, którzy wyskoczyli z ciemnych samochodów, zanimzdążyłam uciec.Zostałam ostro szarpnięta do tyłu i zatrzymałam się na drzwiach pokoju.Obajwkroczyli gwałtownie do wnętrza.Marylka krzyknęła Bartek i przed moimi oczami rozpoczęła siękotłowanina.Od czasu do czasu widziałam podskakującą Marylkę, która uderzała w napastnikównogami.Gdzieś na dole tarzał się Bartek.Trwało to dłuższą chwilę, ale zanim zdążyłamoprzytomnieć, dwóch podających się za policję osobników z mieszkania wymiotło.Odniosłamwrażenie, że uciekali nieco poturbowani.- Ty wariatka jesteś - powiedziała nieco zdyszana Marylka.- Obcym drzwi otwierasz jak jaki jełop.Chłopa za policjanta przecież masz i powinnaś wiedzieć, że on tu żadnych idiotów nie przyśle.- Dokopaliśmy im.Szkoda, że żaden nie został - powiedział z żalem Bartek, wychylając się przezporęcz w ślad za milknącym tupotem.Zaledwie zdołaliśmy ochłonąć i przygotować sobie napoje, znowu usłyszeliśmy dzwonek do drzwi.- Domofonu przedtem nie było - powiedział ostrzegawczo Bartek, idąc otworzyć.Marylka ustawiłasię w połowie przedpokoju w pozycji, którą uznałam za obronną.- Kochani! Co tu się dzieje? - usłyszałam głos Marcina.- Dla odmiany napad mieliśmy - poinformowała go sucho Marylka, tracąc zainteresowanie dla drzwiwejściowych.- Wchodz, porządnie zamknąć trzeba, bo nie wiadomo, co nas jeszcze czeka - wyjaśniłBartek, ryglując drzwi, po czym opowiedział Marcinowi przebieg bójki.- Ja ich chyba na dole widziałem - zaśmiał się Marcin.- Do samochodu wsiadali i faktycznie robiliwrażenie mocno nieświeżych.- Ja bym do Krzysztofa na twoim miejscu zadzwoniła - ostrzegawczo powiedziała do mnie Marylka.- Ostatecznie nic się przecież nie stało - zaprotestowałam.- Ale nie wiesz, co się jeszcze stać może.Krzysiek mówił, że parę dni co najmniej za bandą będąchodzić.My o tym wiemy, bandziory nie, i własne plany co do ciebie będą realizować - powiedziałMarcin.134Ostatecznie naleganiom całej trójki uległam i zaczęłam poszukiwać Krzysztofa pod pozostawionymimi numerami.Znalazłam go pod trzecim z kolei i pokrótce opowiedziałam o niepożądanej wizycie.- Cholera! - zdenerwował się Krzysztof.- Ludzi mi zabrakło i ochronę ci wczoraj zdją-łem.Uważajcie na wszystko.Na te drzwi kuchenne też.Strzelać jeszcze nie zaczęli, ale nie wiadomo,co zrobią następnym razem.Przyjdę wieczorem.Sprawozdanie z rozmowy z Krzysztofem obecnym złożyłam i wysłuchałam kilku nie-przychylnychkomentarzy, co prawda głównie odnoszących się do policji w ogóle, a nie do Krzysztofa.- Jak oni tych bandytów chcą łapać, kiedy pieniędzy i ludzi nie mają? Duchem świę-tym? Ciała astralne policyjni detektywi będą z siebie wydzielać i za ich pomocą bandytów śledzić? -pytał retorycznie Bartek
[ Pobierz całość w formacie PDF ]