[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tyrone podszedł do lodówki i wyjął mleko.Potrząsnął kartonikiem, przekonał się, że jest prawie pusty i napił się prosto z niego.Uśmiechnął się do ojca.- Mama mówi, że mogę, jeśli wypiję do końca - powiedział.Howard też się uśmiechnął.Tyrone pociągnął następny łyk mleka i otarł usta.- Mogę cię o coś spytać, tato?- Strzelaj.- Jak sobie radzisz z siłami, które są większe i lepiej uzbrojone od twoich i okupują już terytorium, które ty chcesz zająć?- To zależy od celu strategicznego, ukształtowania terenu, dostępnej broni i sprzętu, systemów transportowych i mnóstwa innych rzeczy.Najpierw określasz swój cel, potem musisz opracować rozsądną strategię, a następnie taktykę.- Aha.- Od kiedy interesujesz się takimi sprawami?- Och, przecież na tym polega twoja praca.Pomyślałem, że powinienem się czegoś o tym dowiedzieć.No, wiesz.- Wbił wzrok w podłogę.Howard zachował powagę, powściągnąwszy uśmiech.Chłopiec miał trzynaście lat.Okres dojrzewania.Minęło już wprawdzie trochę czasu, kiedy on sam.Ale przecież dobrze to pamiętał.- W porządku - powiedział.- Porozmawiajmy przez chwile o celach i strategii.Twoim celem jest zajęcie jakiegoś terytorium bez zniszczenia go, tak? - O, tak.- Więc musisz postępować ostrożnie.Wróg ma więcej wojsk niż ty, więc jest silniejszy, ale czy jest też sprytniejszy? Sam rozumiesz, że nie można szarżować, wdawać się w otwartą walkę, jeśli wróg ma przewagę uzbrojenia.Zostałbyś zmieciony.Zanim więc wykonasz jakiś ruch, musisz ocenić sytuację.Rozejrzeć się za słabymi punktami przeciwnika.W wojnie partyzanckiej znajdujesz taki słaby punkt, zadajesz uderzenie iuciekasz.Działaszszybko, a potem ukrywasz się, tak, że wróg nie tylko cię nie znajdzie, ale możenawet niewiedzieć, kim jesteś.Tyrone oparł się o lodówkę.- Tak, rozumiem.- Poza tym, według Przewodniczącego Mao, żeby wygrać wojnę partyzancką, musisz przeciągnąć na swoją stronę miejscową ludność.- Ale jak to zrobić?- Oferujesz im coś, czego nie mogą dostać od twojego wroga, coś cenniejszego od tego, co daje im twój wróg.Pozwól, żeby cię z nim porównali, a kiedy zaczną to robić, wykaż im jego słabości.Pokaż im, o ile jesteś lepszy.Masz wprawdzie mniej broni, ale może jesteś mądrzejszy? Demonstrujesz im, że inteligencja jest ważniejsza od brutalnej siły.Uczysz miejscową ludność tego wszystkiego, czego twój wróg nie potrafi nauczyć.Jak usprawnić połowy siecią, jak zwiększyć plony.albo na przykład, jak posługiwać się komputerem.Chłopiec ponownie skinął głową.- Kiedy już określisz cel, dążysz konsekwentnie do jego zdobycia, ale nie zawsze idziesz najkrótszą drogą.Czasem trzeba zajść z boku, wycofać się i wrócić od innej strony.Czasem robisz krok do przodu, uderzasz, a potem cofasz się o kilka kroków, żebynie dostaćsię pod ogień.Cierpliwość ma kluczowe znaczenie w tego rodzaju wojnie.Musiszuważniewybierać cele, nie strzelać na oślep.Łamać opór przeciwnika powoli.Kiedy jużmiejscowaludność będzie po twojej stronie, siły wroga nie będą miały znaczenia, ponieważmiejscowizaczną ci pomagać, ukrywać cię przed nieprzyjacielem.Zdarza się, że samiobalają twegowroga; ty nawet nie musisz się do tego przykładać.W ostatecznym rozrachunkutaki sposóbjest najlepszy.- Rozumiem.Na chwilę zaległa cisza.Potem Tyrone powiedział:- Dziękuję, tato.Wracam do łóżka.- Śpij dobrze, synku.Kiedy chłopiec poszedł, Howard uśmiechnął się do swego mleka.To już tyle lat.Kiedy był taki młody, jak Tyrone, problemy wydawały się tak samo wielkie, jak te, przed którymi stawał później.Wszystko jest względne.Trzeba o tym pamiętać.A także o tym, że odpowiadanie na pytania syna jest równie ważne, jak wygranie bitwy w jakimś obcym kraju na drugim końcu świata.W końcu być ojcem jest ważniejsze niż być pułkownikiem.Spróbował mleka.Ciepłe.Podszedł do zlewu, wylał mleko, opłukał szklankę i odstawił na suszarkę.Może też będzie mógł teraz zasnąć? Warto spróbować.Rozdział 27Niedziela, 3 października, godzina 6.40Waszyngton, Dystrykt ColumbiaStojąc przy rozsuwanych drzwiach, Alex Michaels patrzył na psa, wędrującego po podwórku.Spał, kiedy Skaut przyszedł do niego do sypialni i wskoczył na łóżko.Całkiem niezły skok, jak na psa tych rozmiarów.Wskoczywszy, nie szczekał, nie wiercił się, po prostu siedział, czekając cierpliwie, aż Michaels wstanie i wypuści go na dwór.Jeden z podsystemów alarmowych był teraz włączony przez cały czas.Technik z Net Force ustawił go i podłączył do programu sterowania głosem w komputerze Michaelsa.Wystarczy, żeby Alex wypowiedział słowo „zabójca” dostatecznie głośno, by dotarło do rozmieszczonych w domu mikrofonów, a włączy się syrena alarmowa.Odłączył rozsuwane drzwi od systemu alarmowego, żeby wypuścić psa, ale w kieszeni szlafroka miał taser.Nie zajmował się tą bronią, od kiedy mu ją wydano, ale teraz postanowił spędzić trochę czasu na strzelnicy.Zamierzał przede wszystkim popracować nad szybkim wyciąganiem tasera z kieszeni, bądź odpinaniem go od paska.W zaparkowanym koło domu samochodzie siedziało dwóch agentów.Trzeci stał przy bocznym wejściu.Michaels nie wiedziałby o nim, gdyby nie pies, który wywęszył go i obszczekał, zmuszając do ujawnienia się.Ten szczeniak był lepszy niż system alarmowy.Pies zakończył podlewanie i nawożenie trawnika i - pewien już, że jego terenjestzabezpieczony przed intruzami - podreptał z powrotem do kuchni.Stanął kołoMichaelsa,spojrzał na niego i pomachał ogonkiem.- Głodny jesteś, piesku?Michaels kupił parę puszek kosztownego pokarmu dla psów.Otworzył teraz jedną, ściągając aluminiowe wieczko i wrzucił zawartość do miseczki, którą postawił następnie na podłodze koło naczynia z wodą.Pies jak zwykle czekał.Był głodny, ale stał nad miską, patrząc na Michaelsa i czekając na pozwolenie.Ten, kto go wytresował, zrobił to bardzo dobrze.- Jedz.Skaut pochylił się nad miską i pochłaniał jedzenie, jakby niczego nie miał w pysku od tygodnia.Skończył jeść, popił woda i poszedł za Michaelsem do saloniku.Michaels usiadł na kanapie i klepnął się po udzie.Psiak wskoczył mu na kolana i zaczął sobie lizać łapę, podczas gdy Michaels drapał go za uszami.Jakże przyjemnie było tak siedzieć i pieścić to zwierzątko.Susie zawsze chciała mieć psa.Megan mówiła jej, że musi zaczekać, aż będzie na tyle duża, żeby mogła się nim sama zajmować.Susie rosła bardzo szybko, nawet za szybko, jak na jego gust.Jego córka miała już osiem lat.Michaels lubił psy.Nie sprawił sobie jednak żadnego, od kiedy przeniósł się do Waszyngtonu, bo nie chciał zostawiać zwierzęcia samego, wychodząc do pracy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]