[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nad ich małżeńskim łóżkiem.Przypomniała jej się namiętnanoc.Pasja, jaką oboje czuli, dzikość spojrzenia Carla, gdyunieruchomił jej nadgarstki i obietnica, którą mu złożyła.A potemczułe pocałunki.I imię zmarłej żony na jego ustach.Chłód spojrzenia, gdyzauważył, co na siebie włożyła.Cóż to za człowiek? Jakie namiętności, żal i ból, uczyniły gotym, kim jest teraz? Kocham go i pragnę zadowolić, myślała Nicky.Jeśli mój sposób ubierania się drażni Carla, to zmienię swój styl.Styltak, ale nie to, kim jestem.Może nazywam się Nicolina Santini, alewciąż jestem tą samą Nicky, która lubi hot dogi i spacery boso poplaży, stare filmy i rock and rolla.Tą Nicky, która pokochała CarlaSantini.Takie myśli zaprzątały głowę dziewczyny podczas śniadania.Obsługiwała ją pokojówka, której Nicky jeszcze nie widziała.Zastanawiała się, w której części tego olbrzymiego domu mieszkababcia Carla.Elisabetta zapowiedziała, że spotkają się przy lunchu,ale nie wspominała, o której godzinie.Nikt też nie powiedział jej,czym ma się zająć do tego czasu.103RSGdy zjadła śniadanie, podeszła do olbrzymich, przeszklonychdrzwi, prowadzących do ogrodu.Przypomniała sobie, że Carlonamawiał ją na prace w ogrodzie, więc otworzyła je szeroko i wyszłana zewnątrz.Trawa wciąż mokra była od porannej rosy, a powietrze chłodne iświeże.Opadające łagodnym stokiem trawniki prowadziły dorównych rzędów drzew, gęstych zielonych zarośli i ogrodu.Po prawejstronie dostrzegła wysokie żywopłoty.Czy to był ten labirynt, wktórym zgubił się mały Carlo?Zaciekawiona, ruszyła w tym kierunku.Gdy podeszła bliżej,zauważyła, że gęste zarośla są równo przystrzyżone i układają się wwysokie ściany.Zajrzała do środka.Zielony tunel rozciągał się przednią na parę kroków w przód, potem zakręcał.Jeśli dojdę tylko dopierwszego zakrętu, na pewno nie zabłądzę, pomyślała.W labiryncie było cicho i chłodno.Przeszła kilka kroków napróbę i odwróciła się, żeby sprawdzić, czy widzi wyjście.Doszła dozakrętu i okazało się, że tu są dwie ścieżki.Jedna prowadziła wprawo, druga w lewo.Nicky wahała się przez moment, potem skręciław lewo.Była pewna, że się nie zgubi i wróci po swoich śladach.Alejka skończyła się.Dziewczyna skręciła w prawo.Jeszcze tylkoparę kroków.Dojdę do następnego zakrętu i wracam, zdecydowała.Przeszła do końca alei i zawróciła.Gdy doszła do pierwszegoskrzyżowania, zawahała się.W prawo, czy w lewo? Skręciła w prawo.Przeszła jedną aleją, skręciła, przeszła drugą.Już wiedziała, że sięzgubiła.No dobrze, powiedziała do siebie.To tylko parę krzaków wogrodzie.Wiem, że istnieje wyjście.Muszę tylko je znalezć.104RSPół godziny pózniej wciąż błądziła w labiryncie.Brawo,Nicolino! To twój pierwszy dzień w rezydencji, a już się zgubiłaś,irytowała się.Carlo wróci wieczorem, spodziewając się przyzwoicieubranej żony, a ty wciąż będziesz błąkać się w krzakach, mając nasobie te cholerne dżinsy!Po kwadransie dreptania w kółko Nicky poddała się i zaczęłakrzyczeć.- Halo! - wołała.- Czy jest tu kto? Czy ktoś mnie słyszy? Buongiorno! Aiuto! Pomocy! Ale nie było odpowiedzi.Spróbowała znowu, przykładając tym razem do ust zwiniętedłonie.- Hej! Proszę mi pomóc! Zabierzcie mnie stąd!- Halo! Czy ktoś tam jest? - jakiś głos spytał po włosku.- Tak! Si! Jestem tutaj! W labiryncie!- Co pani tam robi? To prywatna posiadłość!- Mieszkam tu.- zaczęła.Nie było sensu kłócić się teraz.Porozmawiają pózniej, gdy już opuszczą labirynt.- Per favore! -wrzasnęła.- Chcę stąd wyjść!- Proszę zostać na miejscu - usłyszała.- Znajdę panią.I proszęwciąż mówić.Zaczęła liczyć po włosku.Potem po angielsku.Mężczyzna odczasu do czasu odzywał się do niej.Słyszała go coraz bliżej.Potemzaczęła śpiewać fragmenty znanych piosenek.- Si, si- zawołał nieznajomy.Nicky odwróciła się i zobaczyła go na końcu alei.- Dzięki Bogu! - zawołała i zaczęła biec w jego kierunku.105RS- Co pani tu robi? - zapytał wyzywająco. Nie ma pani prawa.- słowa zamarły mu na ustach.Krew odpłynęła z twarzy.Przerażony,zaczął się cofać.- Zaczekaj - krzyknęła Nicky.- Nie odchodz! Proszę!Mężczyzna mamrotał coś po włosku z przestrachem w oczach izasłaniał się rękami przed nadbiegającą dziewczyną.- Wszystko w porządku - powiedziała, próbując go uspokoić.-Jestem żoną doktora.Nazywam się Nicky.Nicolina.Właśniewzięliśmy ślub.- Ale.- Potrząsnął głową, próbując zebrać myśli.- Sądziłem.wydawało mi się.- Co takiego? - spytała zaintrygowana.- Proszę za mną - powiedział szorstko, gdy już się trochęopanował i ruszył do wyjścia.- Tędy.Poprowadzę panią.Szła za nim, nic nie rozumiejąc.To staruszek, myślała.Maponad osiemdziesiąt lat.Może mu się coś pomyliło.Po chwili wyszli na słońce.Krzaczaste brwi mężczyzny niemalzbiegły się w białą linię nad wyblakłymi oczami.- Proszę więcej nie wchodzić samej do labiryntu.Aatwo tamzmylić drogę.- Tak, oczywiście - zgodziła się Nicky i wyciągnęła dłoń naprzywitanie.- Nazywam się Nicolina.A ty jesteś pewnie Luigi?- Si, signora.Luigi - powiedział i ledwie musnął jej rękę.Popatrzył na nią i po chwili skonsternowany odwrócił wzrok iodszedł.106RSCo się z nim działo? Nicky gapiła się na odchodzącegoogrodnika.Potrząsnęła z niedowierzaniem głową i ruszyła w stronędomu.107RSROZDZIAA SI�DMYLunch miał odbyć się w mniejszej, bardziej przytulnej jadalni,której okna wychodziły na różany ogród.Elisabetta znów była ubrana w czerń.To rzeczywiście dama wkażdym calu, głowa rodziny mimo podeszłego wieku.Gdy w południe Nicky zeszła na dół, Rosa, pokojówka,wskazała jej jadalnię.Dziewczyna pospiesznie weszła do pokoju izobaczyła Elisabettę.Starsza pani stała przy oknie, opierając się naswej lasce z rzezbioną główką.Obserwowała Nicky.- Buon giorno - odezwała się dziewczyna.- Buon giorno - przywitała ją starsza dama i obejrzała Nicky odstóp do głów.Ujrzała biało-czerwona pasiastą koszulkę, niebieskiedżinsy i sandały.Kąciki jej ust zadrżały w powstrzymywanymuśmiechu.- Dobrze spałaś? - spytała.- Dziękuję, dobrze.- Luigi powiedział, że znalazł cię dziś rano w labiryncie.- Chciałam tylko go obejrzeć - tłumaczyła się zarumienionaNicky.- Myślałam, że łatwo będzie znalezć powrotną drogę.- W Casa Santini nic nie jest łatwe.Jeśli chcesz obejrzeć labiryntczy ogród, niech towarzyszy ci Luigi - mówiła, jednocześniewybijając palcami rytm na główce laski.- Pewnie chciałabyś obejrzećdom.Jeśli tak, to powiedz którejś z pokojówek, by cię oprowadziła -108RSrzekła i zbliżyła się do stołu.- Chodz - powiedziała.- Jeśli jesteśgotowa, zadzwonimy na kucharkę.- Pomogę pani - powiedziała Nicky i odsunęła krzesło, przyktórym stała Elisabetta.Gdy usiadła, Nicky pomogła jej się przysunąćdo stołu.Starsza dama obrzuciła ją zdziwionym spojrzeniem.- Grazie - podziękowała zaskoczona.Zadzwoniła delikatnym, srebrnym dzwoneczkiem.Natychmiastpojawiła się kobieta w średnim wieku przepasana białym fartuchem.Niosła tacę zastawioną talerzami, filiżankami, sałatką owocową italerzem z gorącymi naleśnikami.- Masz ochotę na wino? - spytała Elisabetta.- Nie, dziękuję.- A czego się napijesz? Czegoś mocniejszego?- Poproszę o herbatę.- Obie wypijemy herbatę, Mario - zwróciła się do kucharki.Nicky nigdy jeszcze nie czuła się tak niezręcznie jak teraz.Starała się wymyślić jakiś bezpieczny temat do rozmowy.Wkońcu odchrząknęła i zaczęła się tłumaczyć
[ Pobierz całość w formacie PDF ]