[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Stary Clint stracił głowę.I to dla uratowanej przez siebiekobiety! Wyobrazcie tylko sobie.Clint!Z chaty wyszli pozostali mężczyzni, skarżąc się na zbyt miękkie materace.Przywykli do spania na twardej, zimnej ziemi.Z przyjemnością oddychali wreszcie świeżym powietrzem.Byli zachwyceni, że ktoś zajął się ich zwierzętami.Samibyli zbyt zmęczeni, by zrobić to porządnie.Osiodłali koniei przygotowali je do drogi.Byli wyspani, najedzeni, a i konie wypoczęły.Wskoczylina nie, pożegnali się szybko i odjechali.Mężczyzna, kobieta i pies zostali sami.- Co zjesz na obiad? - spytał Clint.- Hamburgera, zupęi ser czy gulasz?- Czy to jakiś test? I tak pewnie dostanę chili, choćbyś niewiem jak je nazwał.Udasz zdziwionego, kiedy spytam, czemuto, co jem, nazywa się hamburger", a nie chili.- Skąd u ciebie tyle sprytu? Przecież na pewno jesteś jeszcze zmęczona po tym strasznym incydencie.- Incydencie - powtórzyła Wallis.- Czy to słowo należydo twego codziennego słownika?- Wtrącam od czasu do czasu takie słowa, żebyś myślała,że jestem równie wykształcony jak ty.Wallis uśmiechnęła się.Była pewna, że Clint w rozmowiez nią stara się wypaść jak najlepiej.Ciekawe, czy nadal byłby taki ostrożny, gdyby pozwoliłaAnula & Irenascandalous!mu się ze sobą przespać? Kochać się z nią? Wykorzystać ją?Czy naprawdę mógłby ją wykorzystać i odejść?Przeraził się na samą myśl, że mógłby się z nią rozstać.Czy kiedykolwiek coś go w życiu przeraziło? Jeśli nawettak, to nie był w stanie sobie tego przypomnieć.Clint usmażył tortille, a Wallis podgrzała resztę chili.Potem musiała dogotować jeszcze trochę ryżu i fasoli, bo potrawa okazała się dla niej za ostra.Zachowywała się bardzo ostrożnie.Clint był delikatny,miły i uprzejmy.Wallis wiedziała, że mężczyzni zawsze taksię zachowują, kiedy chcą zdobyć kobietę.Clint zrobił listę rzeczy, które trzeba będzie potem uzupełnić w wyposażeniu chaty.Wywiesił na dwór koce.I porozmawiał z Johnem Brownem przez telefon.Pochwalił zachowanie robotników.Poinformował goo stadzie.Przekazał listę rzeczy potrzebnych w chacie.- Jak miewa się twój gość? - spytał John.- Jest zmęczona.Te trzy dni w aucie naprawdę ją wykończyły.Robotnikom omal oczy na wierzch nie wyszły, kiedyją zobaczyli.Jest super.- Wiesz, że przeprawa przez rzekę jest wciąż niemożliwa.W dodatku gęstnieje mgła.Jeśli twój gość chce kogoś zawiadomić, możemy to za nią zrobić.- Zapytam.- Nic jej nie jest?- Jest tylko zmęczona.Zpi teraz w chacie.Ja rozmawiamz tobą ze stajni.Czyżby chciał, żeby John uwierzył, że ona odpoczywaw chacie, a on cały czas przebywa w stajni?- Czy spała w chacie, kiedy byli tam robotnicy? Bylirazem z nią? To przecież hałaśliwa banda.Anula & IrenascandalousJohn roześmiał się.- Jak tam z mgłą u was? - spytał.- Dopiero się zaczyna.- Nie próbuj przekraczać rzeki.We mgle to jest niebezpieczne.- Będziemy musieli tu jeszcze zostać?- Przecież masz gdzie spać.Stajnia jest sucha.- Tak - odparł Clint, ale serce mu zadrżało z radości.Wallis drzemała, a Clint wziął Frankensteina na przejażdżkę.Koń potrzebował ruchu, a i Clint chciał rozejrzeć się pookolicy.Leo został, żeby pilnować dziewczyny.Znad rzeki unosiła się gęsta mgła.Wiatr rozwiewał ją pocałej okolicy.Kiedy wrócił, Wallis już nie spała.Była na dworze i wieszała rzeczy na sznurze.- Dobrze spałaś? - spytał z uśmiechem.Nie wspomniałnic o mgle.- Tęskniłam za.Leo.Pies nie został z nią, lecz wybiegł na dwór! A ona ma domego pretensje!- Zbierz swoje rzeczy - powiedział.- Spróbujemy przeprawić się przez rzekę.Musi sama zobaczyć, iż to jest niemożliwe.%7łe nadal jestw pułapce.Sam na sam z nim.- Byłeś nad rzeką?- Nie.To za daleko.Trzymałem się blisko, żeby mócsłyszeć szczekanie Leo.- Ciekawe, czy woda w rzece już opadła?- Zobaczymy.Miał kompas, więc wiedział, że nie zabłądzą.- Dokąd mnie zabierzesz?Anula & Irenascandalous- Do Covingtonów.To dobrzy ludzie i mają ogromnydom.Dowiemy się, co z twoim autem.Jeśli je znajdziemy,postaramy się je naprawić.Przecież wcześniej mówił, że napewno porwała je rzeka.Czyżby teraz chciał ją jakoś pocieszyć'?Wallis weszła do chaty i włożyła czyste teraz dżinsy, koszulę i tenisówki.Nie zabrało jej to dużo czasu.- Może musisz kogoś zawiadomić? Nikt się o ciebie niemartwi? - spytał.- Myślę, że nie.- Mogę poprosić Lemona, żeby zadzwonił w twoim imieniu.- Może jutro.Clint wyciągnął rękę, by pomóc jej wsiąść na konia.- Czy nie powinniśmy wygasić ognia w piecu? - spytała.Rzeczywiście.- Myślałem, że chłopcy to zrobili.Masz rację, sam powinienem to sprawdzić.Szkoda by było, gdyby chata spłonęła- dodał, spoglądając na nią z uśmiechem.Ale ona patrzyła na chatę.- Tak - przyznała cichutko.Clint aż zadrżał.Czyżby polubiła ten barak? Nie, niemożliwe.Weszli więc do środka i posprzątali chatkę, jakby naprawdę na dobre opuszczali to miejsce.Clint musiał przecieżprzekonać Wallis, iż nie ma innego wyjścia, że musi spędzićz nim jeszcze jakiś czas.Naprawdę nie miała szczęścia.Najpierw trzy dni w samochodzie, a potem sama w małej chatcez tym obcym mężczyzną.- Pewnie marzysz już o długiej kąpieli w wannie pełnejpiany, co? - rzekł z uśmiechem.- Wolę prysznic od moczenia się w wannie.Anula & Irenascandalous- Więc lubisz deszcz?- A wiesz, że tak.Szkoda, że musieli zgasić ten ogień.Po powrocie będąmusieli znów go rozpalać.Clint wyniósł żarzące się polanana dwór i polał je wodą.Rozejrzał się dokoła.Wszystko było w porządku.PomógłWallis wsiąść na konia.Pod swoim ubraniem wciąż miała tedługie, grube kalesony, na wierzchu zaś jego kurtkę, na głowienależącą do niego chustkę, na rękach jego rękawiczki.Nie ujechali daleko, kiedy ich oczom ukazała się mgła.Jeszcze niezbyt gęsta, ale już wyraznie sunąca od rzeki.- Mgła? - spytała zaskoczona Wallis.- Niestety - odrzekł Clint.- Tam dalej jest coraz gęstsza.- Tak.- Możemy zabłądzić.- Tak.Chyba powinniśmy zawrócić.Byli już na skraju gęstego obłoku.Clint dostrzegł, że Wallis nerwowo rozgląda się dokoła.- Znajdziesz drogę? - spytała.- Chyba tak.Wyprostował się i rozglądał, ale ukradkiem zerkał na kompas.Sprytnie kilka razy skierował Frankensteina w różne strony.- Nie - rzekł.- Coś nie tak.Cały czas był jednak czujny i w końcu, rzekomo z wielkimtrudem, dotarli do chaty.Wallis była zaskoczona, że udało im się ją odnalezć.Zaskoczona, ale i wyraznie uradowana.- Ależ mamy szczęście, że udało nam się wrócić - powiedziała, zsiadając z konia.Nawet tu widać już było coraz bardziej gęstniejącą mgłę.Anula & Irenascandalous- Tak - przyznał Clint, rozejrzawszy się jednak dokoła.Odprowadzili Frankenstena do stajni i Clint zastawił muwyjście jakąś deską.Koń mógł swobodnie wyglądać na dwór,ale nie mógł uciec.Leo z przyjemnością został w stajni.Clint i Wallis weszli do chaty.Pomógł jej zdjąć kurtkę,którą powiesił na kołku obok swego kapelusza.Ich wierzchnieokrycia były wilgotne od mgły.Wallis była jakaś dziwnie milcząca
[ Pobierz całość w formacie PDF ]