[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Zupełnie nie wiem, co się ze mną dzieje - powiedziałaMurzynka.- Przybyłaś tu chudsza niż kiedykolwiek, wygłodniałaniczym wilk w zimie, a ja ci zawracam głowę naszymi kłopotami.Chodz, Wirginio.Musisz zjeść coś ciepłego i wziąć gorącą kąpiel.Potem porozmawiamy.Opowiesz mi, jak to jest być damą.46anulaouslaandcsWirginia nie potrafiła zebrać myśli.To jakiś koszmar! Przecieżto niemożliwe, by Słodki Dereń" szedł pod młotek.A jednak tak właśnie miało się stać.Wirginia, ubrana w jedną z najlepszych sukien mamy,uśmiechnęła się dzielnie do Franka, który przywiózł ją powozikiem doNorfolku.Wygładziła niebieską spódnicę i poprawiła kapelusz z tejsamej tkaniny.Ubrania mamy były na nią za luzne, ale Tillie, wraz zdwoma innymi niewolnicami, szyła jak szalona przez całą noc, żebywszystko idealnie dopasować.Frank próbował odpowiedzieć uśmiechem na uśmiech panienki,ale bezskutecznie.Wirginia wiedziała dlaczego - był przerażony, żeon, jego żona i dzieci zostaną sprzedani rozmaitym właścicielom zróżnych części kraju i nigdy więcej się nie zobaczą.Nie, do tego w żadnym razie nie dojdzie.Wirginia zamierzałaporuszyć niebo i ziemię - a przede wszystkim sumienie dobregoprzyjaciela ojca, Charlesa Kinga, prezesa Pierwszego Banku Wirginii- by nie dopuścić do sprzedaży Słodkiego Derenia".Czuła, że zlewają zimny pot.Stawka była ogromna.Wirginia musi uświadomićCharlesowi Kingowi, że nie jest już dzieckiem, ale przedsiębiorcząmłodą kobietą.Wówczas życzliwy jej rodzinie bankier z pewnościąudzieli pożyczki na spłatę długów i uchronienie Słodkiego Derenia"przed sprzedażą.Wirginia zmrużyła oczy, bo raziły ją ostre promienie słońca.Boże, jakże nienawidziła swojego stryja, hrabiego Eastleigh,47anulaouslaandcsczłowieka, którego w życiu nie widziała na oczy.Nawet nie raczył znią omówić problemów plantacji! A przecież plantacja do niej należy!A raczej mogłaby należeć, gdyby nie została sprzedana przedukończeniem przez Wirginię dwudziestego pierwszego roku życia.Dopiero teraz trzy lata, dzielące ją od pełnoletności, wydały sięautentyczną wiecznością.- Panienko - odezwał się Frank, gdy Wirginia kierowała się kuimponującej, obłożonej piaskowcem fasadzie banku.Pomimo ogarniającego ją strachu Wirginia uśmiechnęła sięblado.- Być może zajmie mi to dłuższą chwilę, Frank, choć nieprzypuszczam.- Nie o to chodzi - odparł.Był bardzo wysokim mężczyzną, dotego niebezpiecznie przystojnym.Tillie zakochała się w nim odpierwszego wejrzenia, chociaż nikt by tego nie zgadł, patrząc na to,jak obcesowo go z początku traktowała.Musieli jednak szybko siędogadać, bo sześć miesięcy pózniej Frank poprosił Randalla Hughesao pozwolenie na ślub, które natychmiast otrzymał.- Boję się o Tillie ichłopców, jeśli panienka nie otrzyma pożyczki.Wirginia miała świadomość, że teraz od niej zależy los Słodkiego Derenia", ale słowa Franka sprawiły, że odpowiedzialnośćzaciążyła jej niczym olbrzymi głaz.W jej rękach znalazło się życiepięćdziesięciu dwojga niewolników, w tym wielu dzieci, a także losnajlepszej przyjaciółki, Tillie.48anulaouslaandcs- Dostanę tę pożyczkę, Frank.Nie czas się martwić.- Musiaławypowiedzieć te słowa z wielką pewnością siebie, bo na twarzyMurzyna pojawił się wyraz ulgi.Wirginia posłała mu kolejny uśmiech, w duchu poprosiła Boga owsparcie i weszła do banku.W środku panował chłód, dostojna cisza i atmosferaszacowności niczym w kościele.W kolejce do kasy stało dwóchklientów, za frontowym kontuarem tkwił ubrany na ciemno urzędnik.Charles King siedział za masywnym biurkiem w przeszklonymgabinecie, znajdującym się w głębi foyer.Na widok Wirginii oczyrozwarły mu się szeroko ze zdumienia.Czas działać, pomyślała Wirginia i zadarła dumnie głowę.King wstał na jej powitanie.Był tęgim mężczyzną, starannie ikosztownie ubranym, w staromodnej, suto upudrowanej, gładkiejperuce.- Moja droga! Przez chwilę wydawało mi się, że zmierza kumnie twoja matka, Panie świeć nad jej duszą.Ojciec wiele razy powtarzał, że jest kubek w kubek podobna domamy, ale Wirginia mu nie wierzyła, bo przecież mama byłaniezwykle piękna.Obie natomiast miały niemal kruczoczarne włosy iniezwykłe w kolorze, fiołkowe oczy.Bankier z wyrazną przyjemnością uścisnął wyciągniętą dłońWirginii.- To zapewne gra światła - odparła poważnym, opanowanymgłosem, zdumiona gładkością, z jaką wypowiedziała te słowa.Cóż,49anulaouslaandcsmusi teraz za wszelką cenę przekonać Kinga, że nie jest jużnieopierzonym podlotkiem, ale inteligentną, odpowiedzialną kobietą.- Tak, tak.Z pewnością.Sądziłem, że jesteś na pensji wRichmond.Zapraszam, zapraszam.Czy sprowadza cię do mnie jakaśszczególna sprawa? - zapytał, prowadząc Wirginię do stojącego przybiurku fotela.- W rzeczy samej - przyznała i zacisnęła dłonie na eleganckiejtorebce z czarnego aksamitu, należącej do mamy.Charles uśmiechnął się przyjaznie i zaproponował herbatę,Wirginia jednak uprzejmie odmówiła.- Co sądzisz o wielkim mieście? - spytał, sadowiąc się zabiurkiem i spoglądając na Wirginię z pewnym zatroskaniem.Zapewnedostrzegł jej zdenerwowanie.- To całkiem przyjemne miejsce, ale ja jestem szczęśliwa jedyniew Słodkim Dereniu".Uwielbiam plantację i tylko tam chciałabymmieszkać.Charles przybrał ponurą minę.- Zapewne dotarło już do ciebie, że twój stryj postanowiłsprzedać plantację
[ Pobierz całość w formacie PDF ]