[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Co do nieszczęśliwego przypadku Eve.lepiej tego nie komentować.- Od czasu, gdy Evie weszła w towarzystwo, wiele się nauczyła,kochanie.Wierzę w nią.- Ja też w nią wierzę, jak zwykle.Natomiast nie ufam towarzystwu, wjakim zaczęła się obracać.Trottenham był poza wszelką krytyką, ale reszta.- Siostry będą dla niej lepszymi przyzwoitkami niż ktokolwiek inny.Są wobec niej bardzo opiekuńcze i wymagają tego samego od swoichmężów.Wszyscy byli wobec niej opiekuńczy.Szkoda, że dopiero teraz, a niesiedem lat temu, kiedy było to o wiele bardziej konieczne.- Maggie o czymś mi powiedziała.Poklepał jej dłoń.Maggie, odkąd poślubiła hrabiego Hazeltona, za-częła być w wielkiej komitywie z księżną.Do diabła, najwyższy czas.- Nie trzymaj mnie w napięciu.Hazelton nigdy nie zdradziłbykobiecych sekretów.- No, powiedzmy, że prawie nigdy.Kobietom wydawało się, że w klubach dżentelmenów tylko gra się w karty,pochłania befsztyki i przegląda gazety.- Powiedziała mi, że jedyną rzeczą, która w ostatnich latachutrzymywała ją przy zdrowych zmysłach, był własny dom.Dawał jejprywatność i poczucie, że panuje nad swoim światem.Myślę, że Evie teżby się to przydało.To była typowa strategia księżnej: przedstawić swój radykalnypomysł w taki sposób, że wydawał się jedynym racjonalnymrozwiązaniem.Z pozoru miała absolutną rację, ale mimo wszystko.- Evie jest o wiele za młoda, żeby mieć własny dom, kochanie.Gdybyśmy na to pozwolili, wyglądałoby to tak, jakbyśmy.jakbyśmyprzestali się nią przejmować.Odsunęli ją na bok.Nie możesz ode mnieczegoś takiego wymagać.- Myśl, że Evie, ich maleńka dziewczynka,zostanie zupełnie sama i będzie wieść życie bez otaczającej ją rodziny, omało nie przyprawiła go o atak serca.Księżna poklepała go po ręce, która coraz bardziej przypominałapoznaczoną odciskami żołnierską łapę, podczas gdy jej własna dłońzostała gładka i śliczna jak zwykle.- Masz rację.To nie jest odpowiedni czas i bardzo możliwe, że takiczas nigdy nie nadejdzie, ale pomyślałam sobie, że może powinnamtrochę uporządkować Lavender Corner.- To są kobiece sztuczki, Esther.Czy zamierzasz rozbudować dom opołowę, czy posłać tam służbę na wielkie sprzątanie?- Służba stale dba o to miejsce.Myślałam, że warto by było zadbać oogrody, przewietrzyć bieliznę, odświeżyć saszetki w szafach.Matkadostrzega rzeczy, które gospodynie często przegapiają.Teraz już rozumiał, o co chodzi.Ależ był głupi, że nie dotarło to doniego wcześniej.- Innymi słowy, musiałabyś pognać do Kent co koń wyskoczy,prawda?- Sezon jeszcze się nie zaczął.Nie ma co zwlekać, a poza tym wrócętak szybko, że nawet za mną nie zdążysz zatęsknić.Całkiem wiarygodna była ta jej beztroska poza.Oczywiście, nie dałsię oszukać.Zresztą, sam też potrafił spiskować w imię rodzicielskiejtroski. - Mam lepszy pomysł.- Uniósł jej dłoń do warg i ucałował kostkipalców.- Może ruszymy jutro, bez pośpiechu, i zatrzymamy się na popasPod Dzwonkiem Królowej?Z satysfakcją odnotował, że jej oczy otwarły się szerzej, a na wargachzakwitł ten jej specjalny uśmieszek.- Och, Percy.- Wzięła go pod brodę i pocałowała w policzek.-PodDzwonkiem Królowej wiosną.Czekolada o północy.Co za cudownypomysł.Rzeczywiście, nie chwaląc się, cudowny.Esther oparła głowę na jegoramieniu.Kolejna chwila, którą książę zamknął w sercu, żeby móc jąwspominać pózniej, w chwilach bezczynności.Uśmiech Esther stał się pełen zadowolenia, ale bynajmniej nie chytry.W księżnej nie było ani odrobiny chytrości.Książę uświadomił sobienagle, że znowu osiągnęła cel, nie uciekając się nawet do prośby.Zawsze jej się to udawało, a on prawie zawsze orientował się pofakcie.I to była kolejna cecha, którą w niej uwielbiał.Bycie dorobkiewiczem, dziadem z bagien, nowobogackim prostakiemi nababem z kamieniołomu wymagało ciężkiej pracy, ale JonathanowiDolanowi wcale to nie przeszkadzało.Szczerze mówiąc, praca była dla niego sensem życia, nawet jeślimusiał tkwić do póznej nocy w kamieniołomie, na budowach i w składachmateriałów budowlanych.Mniej podobały mu się negocjacje i targi,ciągnące się nieraz godzinami, grzebanie się w księgach i przesiadywaniew zadymionych szulerniach.Zdecydowanie mniej.- Nic mnie nie obchodzi, że nie potrafisz zmusić tych swoichobiboków, żeby porządnie pracowali przez cały dzień.Odszkodowanie zastraty zostanie oszacowane zgodnie z wynegocjowaną umową, Sloane.Sloane nerwowo spacerował po przestronnym biurze Dolana, prze-czesując palcami rzednące, mysie włosy.Dolan obserwował go zzabiurka, na którym nie było śladu nieporządku ani nawet stosu papierów.- Twoje odszkodowanie puści mnie z torbami, Dolan.Mówiłem ci już,że oni nie tyle nie chcą, ile nie mogą wydobyć tego kamienia. Całe Dorset stoi pod wodą po wiosennych deszczach.To nie jest zławola, tylko siły natury.Nie dało się słuchać bełkotu tego idioty.- Naprawdę? To wina pogody? To znaczy, że zamiast rozmawiać okarach umownych, powołujemy się na klauzulę siły wyższej?Dolan starał się mówić rzeczowo, chociaż pozorowanie spokojuwzbudzało w nim obrzydzenie.W zezowatych, ciemnych oczach Sloane'a zabłysła ulga.- Tak! To siławyższa, właśnie tak było.Ulewne deszcze, nie dało się pracować.Wiedziałem, że rozsądny z pana gość.Twardy, ale uczciwy, tak o panumówią.- Miło to słyszeć.Czy mówią też, że potrafię czytać i pisać poangielsku?O ile znał plotkarzy, insynuowali coś wręcz przeciwnego.Zsatysfakcją spostrzegł, że w oczach Sloane'a błysnęła ostrożność.- Słucham?- Umiem czytać, panie Sloane.Myślę, że z radością powita panwiadomość, że mimo wszystko umiem czytać w kilku językach, międzyinnymi po angielsku, choć nie jest to bynajmniej mój ulubiony.Zewzględu zaś na fakt, że jestem właścicielem kamieniołomu w Dorset,prenumeruję też lokalną gazetę.Mam panu przeczytać prognozy pogody?Dolan otworzył szufladę biurka i wyjął złożoną, pojedynczą płachtępapieru sprzed dziesięciu dni.- Ponieważ hrabstwo żyje głównie z rolnictwa, sadownictwa i hodowlibydła, wydawcy przywiązują dużą wagę do informacji pogodowych iprognoz.Sloane miał dość rozsądku, żeby się zamknąć.- Proszę siadać, panie Sloane.- To nie było zaproszenie, co takżepowinno stanowić zródło satysfakcji, zważywszy, że ten człowiek byłAnglikiem od stóp do wymanikiurowanych, okrytych rękawiczkami,niestwardniałych od pracy paluszków.Sloane opadł na krzesło.- Po prostu potrzebuję trochę więcej czasu.Trochę więcej czasu, parę trochę więcej ziemniaków, trochę więcejdziennego światła.Te lamenty były stare jak świat i szczere, alebezużyteczne. - Spóznia się pan z dostawami, bo proponuje pan za niskie płace, żebyprzyciągnąć odpowiedzialnych pracowników [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zambezia2013.opx.pl
  • Podstrony

    Strona startowa
    White James Szpital Kosmiczny 04 Statek Szpitalny
    Lara Adrian Midnight Breed 04 Midnight Rising
    § Preston Douglas, Child Lincoln Perdergast 04 Martwa natura z krukami
    Farmer Philip Jose Swiat Rzeki 04 Czarodziejski labirynt (MR)
    Davis Lindsey Marek Dydiusz Falko 04 Żelazna ręka Marsa
    Clancy Tom Jack Ryan 04 Polowanie na Czerwony PaŸdziernik
    Kossakowska Maja Lidia Upiór Południa 04 Czas mgieł (2)
    MacBride Stuart Logan McRae 04 Dom krwi [CzP]
    Phillips Susan Elizabeth Chicago Stars 04 Odrobina marzeń
    Cicha smierc Ann Rule
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • immortaliser.htw.pl