[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Trzdja podkreśhć, że to właśnie siła świata obróciła się w słabość, a mądrość świata obróciła się w głupotę.W historii Wiełkiego Piątku to, co najłepsze na świede, upada najniżej.Dopiero w ten sposób możemy naprawdę ujrzeć świat w jego najniższym upadku.Byłi tam na przykład kapłani prawdziwej monoteistycznej rełigii i żołnierze prawdziwejmiędzynarodowej cywilizacji.Rzym, legenda zbudowana na gruzach Troi i triumfująca nad Kartaginą, był symbolem bohaterstwa najbliższego w całym pogaństwie rycerskim ideałom.To Rzym bronił domowych bóstw i ludzkiej przyzwoitości przed atakiem wilkołaków z Afryki i hermafrodytycznych wynaturzeń Grecji.Ale w nagłym rozbłysku tego wyjątkowego wydarzenia widzimy wielki Rzym, cesarską republikę chylącą się pod wyrokiem Lukrecjusza.Sceptycyzm pożarł ostatecznie nawet pewną siebie trzeźwość umysłu zdobywców świata.Ten, który zasiada na podwyższeniu, aby wyrokować, co jest sprawiedliwe, może jedynie zapytać: „Co to jest prawda?".W dramacie, który zadecydował o losach całej starożytności, jedna z głównych postaci jest jakby osadzona w rołi zupełnie sprzecznej z jej prawdziwym powołaniem.Rzym był niemal synonimem odpowiedzialności.A jednak stał się na zawsze chwiejnym posągiem niezdecydowania.Człowiek nie mógł uczynić nic więcej.Nawet to, co praktyczne, stało się niewykonalne.Stojąc między kolumnami własnego sądu.Rzymianin umył ręce od świata.Znajdowali się tam również kapłani czystej, pierwotnej prawdy, która kryła się za wszystkimi mitologiami niczym słońce za powłoką chmur.Była to najważniejsza prawda na świecie, a jednak nawet ona nie mogła go zbawić.Być może jest coś obezwładniającego w czystej formie osobowego teizmu; coś jak wizja słońca, księżyca i nieba stopionych razem wjedną nieruchomą twarz.Być może prawda ta, nieprzełamana przez żadnego boskiego ani ludzkiego pośrednika, jest po prostu zbytwielka, a może jest tylko zbyt czysta i odległa.Tak czy inaczej nie mo^a ona zbawić świata; nie mogła go nawet nawrócić.Istnieli filozofowie wyznający jej najwyższą i najszlachetniejszą formę, którzy jednak nie tylko nie mogli nawrócić świata, ale nawet tego nie próbowali.Dżungli popularnej mitologii nie można zwalczyć prywatną opinią, tak jak nie można wyciąć lasu scyzorykiem.Żydowscy kapłani strzegli swojej prawdy zazdrośnie w dobrym i złym znaczeniu tego słowa.Uczynili z niej gigantyczną tajemnicę.Tak jak prymitywni bohaterowie potrafih zamknąć słońce w pudełku, tak oni zamknęli Wiekuistego w tabernakulum.Byli dumni z tego, że jako jedyni mogą oglądać oślepiający blask jedynego bóstwa i nie zdawali sobie sprawy, że sami oślepli.Od tego dnia ich przedstawiciele przypominają ślepców, którzy w jasnym świetle dnia uderzają laską na prawo i lewo i przeklinają ciemności.Ich monumentalny monoteizm przetrwał jednak przynajmniej jako monument: ostatni w swoim rodzaju i w pewnym sensie nieruchomy wśród mchliwego świata, którego nie może zaspokoić.Od tego dnia nie wystarczyło już mówić, że Bóg jest na niebie i świat ma się niezgorzej, rozeszła się bowiem pogłoska, że Bóg opuścił niebo, żeby naprawić świat.To samo, co stało się z tymi dwiema dobrymi siłami, które przynajmniej kiedyś były dobre, stało się także z ostatnim elementem, być może najlepszym, a przynajmniej takim, który najwyraźniej sam Chrystus uważał za najlepszy.Ubodzy, którym głosił dobrą nowinę, zwykli ludzie, którzy chętnie Go słuchali.pospólstwo, które w dawnym pogańskim świecie stworzyło tylu pospolitych bohaterów i półbogów, również poddało się słabościom drążącym świat.Ludzie ci padli ofiarą niegodziwości, które często dotykają pospólstwo miasta, a zwłaszcza stolicy, w okresie społecznego rozkładu.Ta sama skłonność sprawią że wiejsla populacja żyje tradycją a miejska plotką Podobnie jak mity prostego społeczeństwa były nawet w najłepszym okresie zupełnie irracjonalne, tak sympatie i antypatie tłumów łatwo ulegały zmianom pod wi%wem bezzasadnych twierdzeń, które były arbitralne bez popadania w apodyktyczność.Taki czy inny zbójca został fałszywie przerobiony na barwną popularną postać i wystawiony niejako do wyborów w charakterze kontrkandydata Chrystusa.We wszystkim tym rozpoznajemy znajome rysy miejskiego pospólstwą które dziś równie łatwo pada ofiarą prasowej plotki albo sensacji; W tej starożytnej społeczności było jednak też obecne zło bardziej starożytne.Nazwaliśmy je już wcześniej lekceważeniem jednostki - nawet jednostki losującej za wyrokiem skazującym, a tym bardziej jednostki skazanej.Był to duch rządzący ułem; rzecz całkowicie pogańska.W tej godzinie również dało się słyszeć wołanie owego ducha: „Lepiej, żeby jeden człowiek zginął za naród".A jednak ów starożytny duch poświęcenia dla miasta i państwa sam w sobie i w swoim czasie tdkżs był szlachetny.Miał swoich poetów i swoich męczenników, ludzi godnych wiecznego szacunku.Zawiódł z powodu słabości, która polegała na niedostrzeganiu osobnej duszy człowieka, świątyni wszelkiego mistycyzmą ale zawiódł jedynie tak, jak zawiodłows^stko inne.Tłum poszedł za saduceuszami i faryzeuszami, za fiłozofami i morałistami.Poszedł za urzędnikami cesarstwa i świątobłiwymi kapłanami, za uczonymi w Piśmie i żołnierzami, tak aby jeden powszechny duch łudzki przyjął powszechne potępienie; aby głęboki i jednogłośny chór zgody i harmonii zabrzmiał w chwiłi, kiedy Człowiek został odrzucony przez łudzi.Poza tą chwiłą rozciągały się obszary samotności, na które nikt nigdy nie wkroczył.W najtajniejszym i najśdśłej ukrytym akde tego dramatu dokonywały się tajemnice, na które nie ma metafory w naszej łudzkiej mowie ani w żadnym oddziełeniu cdowieka od łudzi.Nie jest także łatwo w słowach mniej surowych i jednoznacznych niż słowa nagiej narracji próbować choćby napomknąć o horrorze wywyższenia podniesionym ponad szczyt wzgórza.Niekończące się wyjaśnienia nie wyczerpały go do końca, a nawet nie doszły do początku.I gdyby istniał jakiś dźwięk oddający miłczenie, najłepiej zrobiłibyś-my, miłcząc na temat tego końca i tej krańcowości, jaką był wyrwany z ciemności krzyk brzmiący przeraźłiwie wyraźnymi i przeraźliwie niezrozumiałymi słowami, których człowiek nie będzie w stanie pojąć nawet w wieczności, nabytej dła niego przez te słowa.Najedną unicestwiającą chwiłę otchłań niepojęta dła naszych myśłi otwarła się nawet w jedności absołutu, i Bóg został opuszczony przez Boga.Zdjęłi ciało z krzyża, a jeden z niełicznych zamożnych łudzi wśród pierwszych chrześcijan otrzymał pozwołenie pochowania go w skałnym grobowcu w swoim ogrodzie.Rzymianie zaciągnęłi zbrojną straż w obawie przed zamieszkami i próbą odzyskania ciała.Raz jeszcze te naturalne czynności miały swoją naturałną symbołikę; słusznie grób był zapieczętowany z całą (^skrecją starożytnego wschodniego pochówku i strzeżony przez władzę cesarzy.Albowiem w tej drugiej jaskini została zgromadzona i ukryta cała wielkość i chwała ludzkości, którą nazywamy starożytnością, i w tym miejscu została ona pogrzebana
[ Pobierz całość w formacie PDF ]