[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nawet nie wiem dokładnie, co jest do kupienia, ale podobno chodzi o sporą liczbę sprzętów domowych.Zadzwoniła do mnie synowa gospodarza.On zbiera na budowę łazienki i potrzebny mu każdy grosz.A że moje wizytówki gdzieś tu po okolicy wędrują od jakiegoś czasu, w końcu do mnie trafili.Może kiedyś wybierzesz się ze mną na taką wyprawę?- Jeśli nie będę musiała wyciągać kołowrotków z pajęczyn gdzieś na ciemnych strychach albo w stodołach, to się zgadzam.Mogę nawet ładować meble na pakę.- Masz zbyt delikatne ręce do dźwigania, ale omiatanie z pajęczyn to rzeczywiście byłoby zadanie akurat dla niewiasty.- Wypraszam sobie.Nie jestem zagorzałą feministką, ale nie zgadzam się na sztywny podział ról, narzucony nam Przez wieki męskiej dominacji.Nie zgadzam się na żadne omiatanie.- No dobrze, na razie zostawmy podział zadań do dalszych Negocjacji, zwłaszcza że muszę cię już wysadzić, bo oto jesteśmy pod twoim domem.Mam inną propozycję.Nie wiem tylko, jak ją przedstawić, żebyś nie brała mnie za męskiego szowinistę do kwadratu.- Mów śmiało!- Zapraszam cię na ognisko.- Mam stać na straży płomienia?- Nie, nie, absolutnie.Myślałem, że narąbiesz drew.Joanna wybucha śmiechem.- Tak na serio, wymyśliłem ognisko parę dni temu, ale potem przyszedł deszcz i nie zanosi się na to, by rychło minął.Boję się, że nie zdążę rozpalić ognia w najbliższym czasie, więc zapraszam cię na dzisiejszy wieczór.- Będziemy palić w chacie?- To będzie ognisko umowne.Tak jak kiedyś ceny były umowne, ale ty tego pewnie nie pamiętasz, zresztą to dobrze, że nie pamiętasz.A więc ognisko będzie umowne, ale ugotuję żurek, który będzie całkiem rzeczywisty Potrafię przyrządzić naprawdę wyśmienity żur.- Bez grama mięsa?- Oczywiście, że bez mięsa.Tylko z kiełbasa.- Ale ja jestem wegetarianką.- Dobrze.Trudno.Będzie półżurek.Bo bez kiełbaski żuru prawdziwego nie ma.Jajko może być, czy też nie?- Jaja i nabiał jem.- Uff.Aha.Oprócz półżurku gwarantuję znakomite towarzystwo.- Będziesz miał gości? - Joanna płoszyła się nieco.- Nie, nie.To znakomite towarzystwo to oczywiście moja osoba.To co, mogę wstąpić po ciebie w drodze powrotnej?Jasne, przecież na to właśnie czekam! - chce krzyknąć Joanna.Zamiast tego milczy.Bo czy wypada tak od razu godzić się na propozycję Tomasza? Czy nie powinna mu pokazać, że się waha, że rozważa za i przeciw? Żeby Tomasz nie myślał sobie, że z nią, Joanną, pójdzie mu tak łatwo? Szybko? Że ona, Joanna, będzie na każde jego skinienie?- Z chęcią spróbowałabym twojej zupy, ale dzisiaj wieczorem jestem zajęta.Im bardziej gaśnie uśmiech na twarzy Tomasza, tym bardziej Joanna pragnie wymazać swoją odpowiedź.Nie ma jednak pod ręką klawisza delete.- Cóż, może innym razem będę miał więcej szczęścia.- Samochód odjeżdża (enter, no i po wszystkim).Zabiera ze sobą jedynego przecież w okolicy faceta, od którego pragnie usłyszeć, że zaprasza ją do siebie na wieczór.Jeśli nie na kawę, herbatę czy wino, to - niech będzie - na wegetariański żur.Dlaczego jest tak, że gdy zaczyna coś iskrzyć między mną a facetem, świadomie to psuję? Mówię „nie”, choć myślę „tak, tak, tak”? Czy to sprawka istnienia we mnie jakiejś prakobie-ty, która przez wieki miała układane w głowie, że wypada jej robić to i to (łaskawie pozwalać mężczyźnie na to, by prosił o spotkanie, zabiegał o spojrzenie, żebrał o gest), a absolutnie nie wypada robić tamtego (powiedzieć „tak”, bez fałszywego udawania)?Prakobiecie mówię zdecydowane „nie”!!!Joanna stawia trzy potężne wykrzykniki, które mają przypieczętować jej niezłomną wolę.Ubiera się, wsiada na rower i jedzie do chaty Tomasza.Pora na zresetowanie twardego dysku.Już za Jagiełkowem, gdy dziewczyna jest już na polnej drodze do chaty Tomasza, dopada ją - dziś już po raz drugi „furgonetka.Tomasz, ponownie z uśmiechem, znów wychyla się zza szyby.Znów woła:- Witaj! Zdaje się, że jedziemy w tym samym kierunku Mogę cię podwieźć czy też jako kobieta wyemancypowana wolisz brnąć, wolna, samodzielna i niezależna, rowerem przez błoto?- Jako kobieta wyemancypowana wolę ci najpierw powiedzieć, że wcale nie jestem dziś wieczorem zajęta, wręcz przeciwnie, jestem absolutnie wolna.Rozpaczliwie wolna.I, jeśli nie minął jeszcze termin ważności twojego zaproszenia, to powiem wprost - właśnie wybieram się, by z niego skorzystać.- Przyznaj, że chodzi o żur? Feministki nie gotują, a ty pewnie przymierasz głodem po wyjeździe mamy?- Skąd wiedziałeś?- Intuicja.Niedawno posiedli ją - i oczywiście udoskonalili - mężczyźni.W krótkim czasie dojeżdżają do chaty W oknach palą się światła.- Masz gości? - Joanna boi się, że jednak nie trafiła dobrze ze swoją odwagą.- Nie, dlaczego?- Palą się światła.- Włączam je przed wyjściem z domu.Kiedy wracam wieczorem, wydaje mi się, że ktoś na mnie czeka - mówi Tomasz z rozbrajającą szczerością.Joanna przed nikim nie potrafiłaby przyznać się do tego, że często czuje się samotna i że tę samotność stara się jakoś oszukać, tak jak Tomasz.Ma ochotę przytulić go mocno i zanurzyć palce w jego włosach.Powiedzieć, że przecież ona mogłaby naprawdę na niego czekać, na razie może parę razy w tygodniu, ale kiedyś, kto wie, może częściej.Nie musiałby zużywać kilowatów na karmienie złudzeń.W garnku grzeje się woda.Tomasz obiera ziemniaki.Joanna sączy herbatę ze śliwowicą.Zastanawia się całkiem poważnie, ile razy może powiedzieć dziś „nie” swojej prako-biecie.- Wyjeżdżasz gdzieś na wakacje? - Pytanie odrywa ją od negocjacji z prakobietą.- Wakacje? Mam właśnie swoje wymarzone wakacje.Nad wymarzonym jeziorem.Nie, nigdzie się nie wybieram.- To wspaniale, do października mamy jeszcze trochę czasu.Na pewno uda nam się rozpalić nie jedno, a wiele ognisk.- Awlistopadzie? W grudniu?- Będziesz zakuwać w stolicy do zimowej sesji.- Nie będę zakuwać ani do zimowej, ani do letniej, ani do żadnej innej - niemal wybucha Joanna.Tomasz patrzy na nią z uwagą.- Coś się dzieje? - pyta, a tak naprawdę stwierdza.Joanna czuje, że Tomasz podciął lawinę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]