[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Mimo wszystko to robi wrażenie. Kim wypiła łykwina. Jeśli uda nam się zrobić ten serial, będziemy musielicię za trud nić jako kon sul tantkę.Wendy zarumieniła się tak, że przybrała kolor swojejopa ski. Nie jestem pewna, czy się na coś przydam mruknęłam. Ona jest za skromna oznajmił Warren.Objął jąramieniem ostrożnym gestem, jakby nadal się do tegoprzyzwyczajał. Wie absolutnie wszystko o zwierzętach.Powiedz im to, o czym opowiadałaś mi wczoraj.Wiesz, too słoniach. Ach, to powiedziała Wendy. No więcrozmawialiśmy z Warrenem o& urwała i splotła dłońz ręką mojego brata na swoim ramieniu, a ja zobaczyłam,że ściska ją lekko, zanim zaczęła mówić dalej.O śmierci wyjaśniła, rzucając na niego spojrzenie,zanim znowu zwróciła się do Kim. Opowiadałam mu, żeniektóre zwierzęta mają własne rytuały pogrzebowei żałobne& To nie jest tyl ko ludz ki wy na la zek. Naprawdę? Kim uniosła brwi. Widzisz, właśnietakie rzeczy świetnie nadawałyby się do naszego serialu.Ja kie ry tuały? Na przykład& zaczęła Wendy.Opowiedziała namo lamach umierających z powodu złamanego serca,słoniach próbujących podnieść martwe młode, gorylachśpiących w gniazdach nieżyjących rodzicówi odmawiających jedzenia.A chociaż słuchałam jejjednym uchem, jednocześnie zastanawiałam się nadróżnymi rzeczami.Po pierwsze, mój brat jakimś cudemznalazł kogoś, kto lubił ciekawostki i dzielenie się nimi taksamo jak on.Po drugie, rozmawiał z Wendy o śmierci, a toznaczyło, że rozmawiał z nią o tacie i o tym, co sam czuje.Pomyślałam o wszystkich tych razach, kiedy Lucy pytała,czy chcę pogadać, albo Henry dyskretnie naprowadzałmnie na temat tego, co się dzieje u mnie w domu, i o tym,jak oboje spławiałam w przypadku Lucy zmieniałamtemat, zazwyczaj pytając o jej życie uczuciowe,a w przypadku Henry ego zaczynałam go całować.Zakładałam, że Warren będzie się zachowywał tak samo,a to, że było inaczej, z jakichś dziwnych powodówodbierałam jak zdradę jakby złamał jakąś niepisanąumowę.Kim pytała Wendy, czy to możliwe, żeby weterynarzmiał mieszkanie nad swoim gabinetem to najwyrazniejbyło jednym z założeń serialu, podobnie jak postaćstukniętej recepcjonistki kiedy rozległ się świstwystrzelanego fajerwerka.Spojrzałam w stronę jeziorai rzeczywiście, pierwszy fajerwerk przeciął ciemniejąceniebo jak kometa, eksplodował z głośnym hukiem 1zamienił się w pióropusz czerwonego, białegoi niebieskiego światła.Wszyscy na trawniku zaczęli bićbrawo, a potem przeszliśmy na pomost, skąd był lepszywi dok na cały po kaz.Czter naście osób (i je den pies) to było nie co za dużo jakna nasz pomost, ale stłoczyliśmy się i zdołaliśmy jakośzająć miejsca, zanim następny fajerwerk wystrzeliłw nie bo, nie mal tuż nad nami.Usiadłam prawie na początku pomostu, niedalekokrzesła, które moja mama przyniosła dla taty.Obejrzałamsię, żeby zobaczyć, czy Henry nie schodzi od swojegodomu, ale na razie nie było po nim śladu.Nie miałampojęcia, jak długo zajmie mu praca w piekarni, a onpowiedział tylko, że moja niespodzianka będzie pofajerwerkach.Obejrzałam się jeszcze kilka razy, alepotem odprężyłam się i cieszyłam pokazem.Może todlatego, że od kilku lat nie oglądałam fajerwerków naczwartego lipca (bo na przykład byłam za granicą albopróbowałam się uczyć języka obcego), wydawały mi sięwyjątkowo efektowne.Na pewno bardziej, niż pamiętałamz ostat nie go razu, kie dy je tu po dzi wiałam.Odchyliłam głowę do tyłu i patrzyłam po prostu naeksplozję kolorów i świateł, rozjaśniającą nieboi odbijającą się w wodzie.Po szczególnie spektakularnejserii wybuchów zgromadzeni na pomoście zaczęli bićbra wo, a pies uciekł pędem w moją stronę. Przepraszam. Davy, który wcześniej go trzymał,odwrócił się do mnie.Złapałam psa, zanim zdążył wpaśćdo wody (nie byliśmy pewni, jakimi umiejętnościamipływackimi dysponuje Murphy) i wzięłam go na ręce.Zauważyłam, że trzęsie się gwałtownie. Chyba nie lubita kie go huku. Za biorę go do domu za pro po no wałam, wstając. Dzięki, mała powiedział tata i ścisnął zwisającąpsią łapę, kiedy przechodziłam obok niego. Pewnie nierozumie, co się dzieje.Biedak musi myśleć, że znalazł sięna gle na polu bi twy. Wiecie odezwała siedząca nieco dalej na pomościeWendy psy mają niezwykle wrażliwy słuch.To, co mysłyszymy, on słyszy dziesięć albo dwadzieścia razygłośniej.Poszłam do domu, czując, jak niesiony przeze mnie pieswzdryga się przy każdej eksplozji fajerwerków.Pomyślałam, że tata ma pewnie rację gdyby mi nikt niepowiedział, że to tylko świętowanie, mogłabymz łatwością dojść do wniosku, że świat się kończy.W domu postawiłam psa na podłodze, a on natychmiastuciekł do mojego pokoju.Może dlatego, że miałam nałóżku sięgającą do ziemi narzutę, miał zwyczaj chować siętam zawsze podczas burzy.Najwyrazniej uznał, że to dlanie go naj bezpiecz niej sze miej sce.Kiedy zaczęłam schodzić nad jezioro, zauważyłam, żewybuchy ucichły ominął mnie finał pokazu.Rzeczywiście, grupa na pomoście zaczęła już wstawaći wracać na górę.Mimo wszystko podeszłam do nich,ponieważ doszłam do wniosku, że pewnie będziepotrzebna moja pomoc i nie chciałam ryzykować po razdru gi wy bu chu gnie wu mo jej mat ki.Piętnaście minut pózniej pomogłam mamie posprzątać,pożegnałam się ze wszystkimi, podziękowałam im zaprzyjście i obiecałam Lucy, że zadzwonię do niej pózniej,żeby opowiedzieć, na czym polegała niespodziankaHenry ego.Mój ojciec, wykończony, położył się od razudo łóżka, a War ren pomógł mu wejść po scho dach. No to chyba koniec imprezy oznajmiła mama,zbierając ostatnie zagubione talerze z trawnikai rozglądając się, żeby sprawdzić, czy wszystko jestw porządku.Gelsey biegała po trawniku od jednejcytronelowej świeczki do drugiej i zdmuchiwała je.Gels! zawołała mama do mo jej sio stry. Do łóżka!W blasku ostatniej świeczki patrzyłam, jak Gelseyopada w głębokiej arabesce, z nogami niemal równoleglepod nią. Jeszcze pięć minutek odkrzyknęła lekko stłumionymgłosem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]