[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Skąd to wiesz? Tej odzywki nie dało się już zbyć.Rachael zatrzymała się gwałtownie.Była w szortach;schyliła się, żeby rozmasować łydki. To znaczy? Anne też przystanęła. Skąd wiesz, co się dzieje między Neville em aGodfreyem Waughem? Każdy by pomyślał, że masz jakieśinformacje z pierwszej ręki.To jej wreszcie zamknęło buzię.Ruszyła dalej, nieodpowiadając, ale wcześniejsza wymiana zdań i tak jużzepsuła Rachael wycieczkę.Ostatni kwadrat do zabrania leżał na hałdziewapiennych odpadów niedaleko budynku kopalni.Zewzgórza spojrzały w dół, na teren zakładu.Szary blokkopalni, ciemna zieleń iglaków, jasna, wijąca się liniapotoku jakby patrzyło się na mapę.Widziały zakole,gdzie znaleziono ciało Grace.Wszelkie policyjne śmieci biało-niebieska taśma, plastikowe płachty zostałyuprzątnięte, ale leżały tam tak długo, że Rachael potrafiładokładnie określić miejsce.Ale żadna z nich o tym niewspomniała, nawet kiedy musiały przejść niedaleko.Nie widziały kwadratu ze szczytu, bo leżał w cieniumaszynowni, tuż obok komina. Ktoś go przemieścił zauważyła Anne, kiedy sięzbliżyły.To wygląda tak, jakby ramka została kopniętaalbo przesunięta. Całe szczęście, że już zakończyłyśmybadania.To by mogło nam wszystko spieprzyć. Może policja? Nie, wynieśli się stąd już dość dawno temu.A pozatym przyprowadziłam tu Verę tego dnia, kiedy zaczęło sięśledztwo, i pokazałam jej, na czym polega badanie.Kazałaswoim ludziom uważać. Więc turysta. Może.Jakiś miłośnik makabry, który pragnąłzobaczyć miejsce zbrodni.Albo protestujący z Langholmeprzyszedł przyjrzeć się kopalni, zanim ta zmieni się wcentrum operacyjne Godfreya Waugha. Albo duch. Myślałam, że jesteś naukowcem.Niepodejrzewałabym cię o to, że wierzysz w zjawiskanadprzyrodzone. Bo nie wierzę. Więc o co ci chodzi z tym duchem? O nic.Tak sobie gadam. Oj, daj spokój.No, mów. Czasami, kiedy łaziłam po górach, odnosiłamwrażenie, że ktoś mnie obserwuje.Albo za mną chodzi.Iraz widziałam kobietę na szczycie kopca kamieni. Kto to był? spytała Anne.Rachael spojrzała na nią, myśląc, że się z niej nabija,ale Anne patrzyła z poważną miną. Nie wiem.Nie rozpoznałam jej. Masz zbyt bujną wyobraznię, kochana.Mieszkanie zGrace każdemu napędziłoby stracha.Anne przeszła przez przepust w strumieniu i ruszyła wstronę sześciennego kamiennego pomieszczenia, gdziekiedyś znajdowała się maszyneria kopalni.Odwróciła się zpowrotem ku Rachael.Zajączki światła odbitego od wodyzatańczyły na jej twarzy. Czy to mogła być Grace? spytała. Nigdy nieorientowałyśmy się dokładnie, gdzie się podziewa.Rachael wzruszyła ramionami.Wiedziała jednak, żekobieta na kopcu, którą widziała tamtego dnia, to nie byłaGrace.Budynek stał niemal nietknięty.Miał dach z blachyfalistej.U wylotu nierównego prostokąta dawnych drzwi ktoś położył kwiaty, szklarniowe okazy: białe stokrotki iwielkie białe chryzantemy.Wyglądały idealnie.Nie zaczęłyjeszcze więdnąć mimo upału. Więc jednak turysta stwierdziła Anne. Chciałzłożyć hołd Grace.Prawie trafił.Wzruszające.Może samepowinnyśmy o tym pomyśleć. Już kiedyś znalazłam tu kwiaty.Tamtego dnia, kiedywidziałam kobietę na kopcu. Znów ten twój duch? Nie. Rachael się zirytowała. Oczywiście że nie. No cóż, tym razem nie buszowała tu zjawa. Anneweszła do budynku.Ostrożnie stąpała po klepisku,wykładanym luznymi kamiennymi płytami. Chyba żeistoty nadprzyrodzone jadają ciastka czekoladowe.Wróciła do drzwi z opakowaniem po ciastkach w dłoni. Może dlatego Grace nigdy nie była głodna.Obżerałasię czekoladą. Niemożliwe, żeby to ona zostawiła.Policjaprzeczesała okolicę i zabrała wszystko, co znalazła.Tomusiało się tu pojawić pózniej.Anne weszła głębiej do maszynowni.Zaczęła grzebaćw kącie tyczką znacznikową. Chyba ktoś tu obozował.Popiół& Pozostałościogniska& Nie zobaczyłybyśmy światła? Z chaty Baikie na pewno nie, jeśli ta osoba paliłaogień w środku. A więc ktoś nas obserwował. Rachael wycofała sięz budynku; wolała stać w świetle słońca i mieć otwartywidok dookoła siebie.Wrona, pomyślała.Kierowca białegosamochodu.Siedział tu cały czas i śledził nasz każdy ruch.Wie, kiedy policjanci są w Black Law.Widzi samochodyjeżdżące drogą.Widzi nas, kiedy przebywamy w ogrodzie ikiedy wyruszamy na wzgórza. Chodz zawołała doAnne. Lepiej stąd idzmy.Ale Anne jakby nie zdawała sobie sprawy zniebezpieczeństwa.Wciąż stała przy wejściu, zaglądała dośrodka. A może to tutaj zaszył się Edmund Fulwell.Potrafięsobie wyobrazić, że przyczaił się w tej ruinie, kiedy VeraStanhope ganiała go po całym kraju.Chociaż ty widziałaśkobietę, tak? Może to jego kolejne dziwactwo: lubiprzebieranki. Tę kobietę widziałam parę tygodni temu. Rachaelnajchętniej wracałaby biegiem do Baikie, nie rozumiała,dlaczego Anne się nie spieszy. Ale Edmund jest pijakiem, a tu nie ma żadnychpuszek ani butelek
[ Pobierz całość w formacie PDF ]