[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Teresa oczywiście natychmiast udała się do mieszkania Anny, które zastała zamknięte nacztery spusty.Wówczas zrozumiała, że Hortowska musiałaschronić się do  Malwin.Kiedy odejmowała w ogródku ręce od kierownicy, czuładrżenie w palcach i w ramionach.Minęła dłuższa chwila, zanimodważyła się spojrzeć w okna.Okiennice były otwarte, a przezuchyloną jedną z szyb wydostała się na zewnątrz wydęta przezwiatr biała firanka.A więc nie myliła się, Anna była w domu.- Anno! - zawołała, wbiegając do środka.- Anno, gdziejesteś?!W dużym pokoju, przylegającym do sieni, było pusto, ale wsąsiednim usłyszała czyjeś kroki.- To dobrze, pani mecenas, że pani przyjechała.Miałemzamiar właśnie do pani telefonować - powiedział porucznikLeszek Warowski, zbliżając się do Teresy.Czuła, że ze strachu bledną jej usta i że za chwilę wybuchniepłaczem.- Gdzie jest Anna? - zapytała.- Proszę się uspokoić i wziąć w garść.Rozumiem, że jest panibardzo przejęta losem przyjaciółki, no, ale cóż - życie nieszczędzi nam ciosów.Nie będę przed panią ukrywał, że AnnaHortowska-Rytniak zmarła niespełna dwie godziny temu, ciałojej zostało już przewiezione do zakładu medycyny sądowej.Patrzała na niego przez dłuższą chwilę, jakby nie rozumiejącsensu tych słów.Porucznik uprzejmie podsunął jej krzesło.- Jak, jak to się stało? - zapytała, usiłując nadać głosowinormalne brzmienie.- Zmierć była zupełnie naturalna.Zgodnie ze wstępnymioględzinami lekarskimi był to jeszcze jeden, tym razem ostatnizawał serca.Już w chwili wyjścia ze szpitala znajdowała się wkrytycznym stanie.Przebywała tu parę godzin i napisała list, coprawda bardzo nieczytelnie.List jest adresowany do pani.Chciałbym, żeby go pani zaraz przeczytała i postąpiła z nimzgodnie ze swoją wolą i sumieniem.Wydaje mi się, że zawieraćon będzie rozwiązanie skrytobójczej śmierci MagdalenyGrąszycowej.Kartki, które podał jej Warowski, były wyrwane z zeszytu,wystrzępione na brzegach, zmięte, ale pismo, choć zniekształcone, należało bez najmniejszych wątpliwości doAnny.Zbyt dobrze znała ostry, zamaszysty kształt tych liter.Czytała, usiłując zwalczyć napływające do oczu łzy. Do adwokata Teresy Molnickiej - mojej jedynej przyjaciółki.Wiem, że zostało mi niewiele życia, chcę więc to wszystkonapisać, żeby nikt przeze mnie nie cierpiał.Dzisiaj po razpierwszy dowiedziałam się prawdy o sobie, tak jakbym nasiebie spojrzała z dużej odległości, jak na obcą osobę.Taprawda jest straszna, nie mogę z nią dłużej żyć i pragnę śmiercijak wybawienia.Całe szczęście, że odchodzę i że żaden sądludzki nie wyda na mnie wyroku.Zresztą tak naprawdę - toumarłam tej nocy, kiedy poczęłam mego syna Roberta - resztabyła koszmarem.Całe życie kochałam tylko jednego mężczyznę- Wojciecha Grąszyca.Wierzyłam też w to, że mam brata,pięknego, wiecznie młodego, kochającego mnie silnym,braterskim uczuciem.Czasami zapominałam o jego istnieniu,ale zawsze żył we mnie, w moim sercu.Nazwałam goZbigniewem, gdyż przypominał mi Zbyszka z Bogdańca.Byłrycerski, mocny, otaczał mnie czułością, opieką w chwilach,kiedy byłam sama, opuszczona przez Boga i ludzi.Początkowomyślałam, że z miłości i litości dla mnie otruł Ewę Grąszycową.To mu mogłam wybaczyć.Przecież Ewa była śmiertelnie chora,nieludzko cierpiała.Taki czyn bywa usprawiedliwionyczęściowo przez prawo - nazywa się eutanazją.Kiedy jednakuświadomiłam sobie, że zabił również Magdalenę Grąszycową -poczułam nieludzki strach.Wiedziałam, że nigdy nie zdradzęjego imienia przed milicją, a niedługo zaczną mnieprzesłuchiwać.Dzisiaj jednak zrozumiałam, jak bardzo siędotąd myliłam.W chwili śmierci mam pełną jasność widzenia ichcę, Tereso, żebyś wszystkim wiedziała i wybaczyła mi, jeślimożesz.Zbigniew nigdy nie istniał! Był mną samą, moimdrugim ja.Powołałam go do życia siłą swego pragnienia icierpienia.To ja zabiłam Magdalenę.Musiałam to zrobić,czułam jakiś wewnętrzny nakaz, jakby ktoś sterował moją woląi każdym ruchem.Włożyłam nawet rękawiczki na ręce, żebyzatrzeć wszystkie ślady.Pamiętam teraz wszystko, jakbymoglądała obraz na ekranie.Magdalena leżała na tapczanie - piękna, prawie naga, bezwstydna.Rękojeść noża zamigotała wciemności.Chwyciłam go bez namysłu, a kiedy jej ciało drgnęłopod uderzeniem - zadygotałam z rozkoszy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zambezia2013.opx.pl
  • Podstrony

    Strona startowa
    Kossak Zofia Krzyżowcy 01 Krzyżowcy t.1
    Rychter Zofia Zakochanka
    Szalona noc w Paryzu Zofia Kaczorowska
    Kaczorowska Zofia Goœć z Singapuru
    Strzał na Mokotowskiej Zofia Kaczorowska
    Układ ze œmierciš Zofia Kaczorowska
    Irving John Jednoroczna wdowa(1)
    John Norman Gor 25 Magicians of Gor
    Cornwell Patricia Wyspa psow
    Hasek Jaroslaw Przygody Dobrego Wojaka Szwejka
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kudrzwi.xlx.pl
  • 16.php") ?>