[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Niemiałeś prostego zadania do wykonania i przypuszczam,że nie czujesz się czysty, niemniej przysłużyłeś sięswojemu krajowi.Uchroniłeś republikę przed złem imam obowiązek podziękować ci za to, Paul.- Odwróciłsię i podał mi rękę.- Jeśli chodzi o mnie, możesz odejśćz czystym sumieniem.To była jasna noc.Gwiazdy iskrzyły się na niebienad krajem, który był bezpieczny.Podszedłem do sa-mochodu, wdychając zimne powietrze i zastanawiałemsię, co teraz.- Na lotnisko, sir? - zapytał kierowca.- Tak, poproszę - odpowiedziałem.444Ruszyliśmy, zostawiając za sobą jaskrawo oświe-tlony teren ze stojącymi na nim śmigłowcami, pojaz-dami niskopodwoziowymi, uzbrojonymi ludzmi, żół-tymi lampami i znakami ostrzegawczymi.Strażnicyprzy bramie pozwolili nam jechać i światła znikły, gdyjechaliśmy przez ciemny las w kierunku bezpiecznychmiasteczek Ameryki.To były małe miasta zamieszkaneprzez ludzi nienawidzących terrorystów.Jechałem do swojego domu w małym mieście, acz-kolwiek przypuszczałem, że tam nie zostanę.Nie mia-łem przed sobą spokoju, jeszcze nie, ponieważ duchynadal mnie nachodziły, a ja nie potrafiłem odprawićegzorcyzmu.Il Hayaween też ze mnie nie zrezygnuje,bo przecież zrobiłem z niego głupca i będzie chciałmojej śmierci.Pomyślałem o oczach Roisin na chwilęprzed tym, jak nacisnąłem na cyngiel.Dobry Boże,jakże nieprzemyślanie wybieramy swoje ścieżki.Zwia-tła Waszyngtonu rozjaśniały niebo przede mną.My-ślałem o płomieniach szalejących w tym mieście, ośmierci opadającej niczym płatki śniegu na szerokiealeje.Zamknąłem oczy.Wiosną wybiorę się do Irlandii,wyprowadzę swoją łódz na morze i pozwolę, by mniedokądś zabrała; nie wiedziałem, dokąd.To nie byłoważne.Pragnąłem udać się gdzieś, gdzie łotr możeznalezć schronienie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]