[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pójdzie pani ze mną?Kat chętnie napiłaby się herbaty, nie chciałajednak tracić ani minuty.Przecież sir Huntermógł zjawić się lada chwila.- Dziękuję bardzo, ale wolałabym zostać.Czasu niewiele, a do nauczenia się mam jeszczemnóstwo.- Jak pani sobie życzy, panno Adair.Możeprzyniosę pani coś małego, słodką bułkę albo.- Naprawdę dziękuję.Jadłam bardzo obfiteśniadanie.Lady Carlyle wyszła, a Kat wróciła do czytania.Po pewnym czasie uniosła głowę i rozejrzałasię wokół z ciekawością.W tym wielkim gabinecie na pewno załatwiano też sprawy urzędowe,było to jednak miejsce przeznaczone przedewszystkim do pracy naukowej.Sanktuarium wiedzy.Na środku stało biurko gigantycznych rozmiarów, a dokoła, pod ścianami, szafy biblioteczne wypełnione szczelnie książkami i kilkaszklanych gablot z eksponatami.Kat wstała i podeszła do jednej z gablot.Przyjrzała się jej zawartości, czując na plecachnieprzyjemny dreszcz.W gablocie bowiem leżały ręce mumii, dokładniej, ułamane na wysokościnadgarstka dłonie.96- Ojej.Cofnęła się i spojrzała tęsknie na drzwi, pragnąc, aby ktoś natychmiast w nich się pojawił.Chwila słabości trwała jednak krótko, ciekawośćprzeważyła i Kat podjęła zwiedzanie gabinetu.W kolejnej gablocie dostrzegła coś o wiele bardziej interesującego: ozdoby ze szczerego złota,pochodzące sprzed wielu tysięcy lat.Prawienietknięte przez czas, dziś również mogłybyupiększyć rękę lub szyję bogatej angielskiejdamy.Na kilku ozdobach Kat zauważyła znaki, których zdołała się już wyuczyć.Przyjrzała im sięi bardzo dumna z siebie, przeczytała na głos:- Zawsze chroniony przez boga Horusa.Kiedy skończyła kontemplowanie zawartościgablot, wzrok jej przemknął jeszcze raz po ścianach ogromnego pokoju.Były tu trzy pary drzwi,pierwsze wiodące na korytarz, pozostałe zapewne do innych gabinetów.Zawahała się.Przecieżjestem tu jedynie gościem, pomyślała.Nie tylko.Jest także kimś, kto razem z grupąegiptologów, powiększoną o grono entuzjastów,odbędzie długą podróż do Egiptu i będzie tampracować.Dlatego zdecydowanym krokiem podeszła do drugich drzwi, otworzyła je i wkroczyła do środka.Tutaj także stało biurko, a szafz książkami i gablot z eksponatami było chybajeszcze więcej.Na ścianach wisiały oprawionew ramy mapy.Na biurku umieszczono wypchanego krokodyla97z otwartą paszczą, obok krokodyla eleganckieprzybory do pisania.Bystre oko Kat zauważyłoinicjały.HSM.Czyżby był to gabinet sir Huntera?Możliwe.Na ścianie wisiało kilka sztuk białejbroni, przy niektórych znajdowały się tabliczkiinformujące, w jaki sposób i kiedy otrzymanodaną broń, na przykład, że jest to dar od takiegoa takiego władcy.Na biurku leżało jeszcze cośdługiego, z rzezbioną kolbą.Pistolet! Kat przestała żywić wątpliwości, do kogo należy gabinet:to sanktuarium sir Huntera.~ Bardzo tu przyjemnie, naprawdę.- mruknęła z przekąsem Kat i wróciła do pierwszegogabinetu.Nie zastała w nim nikogo, bez wahaniawięc otworzyła następne drzwi.Weszła do środka, i założywszy ręce za plecy, zaczęła przemierzać kolejny przybytek, który na pewno byłgabinetem Camille.Zdumiewające, że ta kobietapo ślubie z hrabią nie zrezygnowała z pracyw muzeum.Biurko było zasłane papierami, niezawsze równo ułożonymi, stało na nim równieżkilka pięknych, starych przedmiotów - złoty,pokryty emalią skarabeusz i małe figurki, prawdopodobnie przedstawiające jakieś bóstwa.Nagle do uszu Kat dobiegł spoza drzwi wiodących do głównego gabinetu jakiś dzwięk.Napewno wróciła hrabina Carlyle albo Hunter,pomyślała w panice Kat.Zastanę przyłapana namyszkowaniu po pokojach, do których nikt mnienie zapraszał.98Niemniej jednak należy tam się pojawić.Gotowa już była ruszyć ku drzwiom, gdy nagleusłyszała czyjś szept:- Nikogo tu nie ma.Potem drugi głos, też ściszony, zadał pytanie:- Widzisz to?- Nie.Trzeba wejść do środka i poszukać.- Nie, to zbyt ryzykowne.Za dużo ludzi dziśtu się kręci.Powinniśmy jak najszybciej stądodejść.Teraz szept stał się prawie niesłyszalny, Katnie rozumiała poszczególnych słów, do jej uszudotarły tylko ostatnie:-.gorzko za to zapłacimy.Jeśli prawdawyjdzie na jaw.Wtedy już chyba lepszaśmierć.- Potem coś zupełnie niezrozumiałegoi: -.Tamten dzień poszedł na marne!- Głupcze! - Znów tylko szmer głosów i: -.Nie szkodzi, jeszcze trafi się okazja.Długapodróż, ciemna noc na pustyni.- I ponowniecoś zupełnie niezrozumiałego, a potem: - Odpowiedz jest tylko jedna.Zmierć!Z ust Kat wydobył się cichy okrzyk, lecznatychmiast zasłoniła je ręką.Przecież była tusama, a ci ludzie, kimkolwiek byli.- Ciii.Chyba ktoś idzie.Ktoś idzie? Nareszcie! Kat, czując w sobienagły przypływ odwagi, biegiem wypadła z gabinetu Camille.Była pewna, że w głównym gabinecie zastanie intruzów, a z korytarza do środkawejdą sir Hunter z hrabią Carlyle.99Niestety, nie było nikogo.Ani żywej duszy.Zdumiona, podbiegła do drzwi prowadzącychna korytarz.Uchyliła je i ostrożnie wytknęłagłowę.Nikogo.Wyszła na korytarz i przystanęła, zdezorientowana, rozglądając się wokół.Nagle usłyszałaza sobą ciche kliknięcie.Odwróciła się i szarpnęła za klamkę.Drzwi ani drgnęły.Zaklęła cicho, używając słów, które zgorszyłyby papę, ale teraz przecież nikt jej nie słyszał
[ Pobierz całość w formacie PDF ]