[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Szybko pojąłem nieznany mi mechanizm kolejności postępowania.Przyciągałem ją i podnosiłem nad siebie, a ona spadała na mnie, jak młotkowalski na rozżarzone żelazo.Mnie jednak też bolało.Brałem na niej odwet kołysząc mocno biodra-mi.W pachwiny spływały mi gorące, zapewne czerwone krople.Nie uwolniła ze stalowego uścisku wielgachnego.Tryskał niestrudzenieze zwielokrotnioną przez ucisk siłą.Dotknąłem u niej tego miejsca ze wzru-szeniem i wdzięcznością.Miałem całe ręce skąpane lepką ciągnącą się pia-ną.Powiedziałem: Jest jasno.Zerwała się, jak podbita piłka. Nie wszystko stracone znowu była lekarzem. Więc jednak są prze-świty.Oddaliła się i nalała sobie do miski wody.Wyciągnąłem w jej kierunku dłonie.Przytuliła je do swoich rozpalo-nych policzków. Dzieciak.Jestem odrażająca. Nie! Jesteś pani różowa.Pozwoliła mi dotknąć swojej twarzy, była mokra od łez. Rozewrzyj powieki powiedziała. Na świecie są czarodziejskie moce wyszeptała. Za parę dni będziesz w klinice głos miała stłumiony i za-wstydzony. Jeśli potrafisz, zapomnij i wybacz!Zapadłem w błogi sen.Znowu byłem aeronautą.Zieleń wydała mi siębardziej soczysta, a błękit bardziej przyjazny.Nawet słońce nie miało koloruczerwieni.Tym razem ziemi nie zamierzałem opuścić.Wchłaniałem zapach,który pozostawiła po sobie.Poznałbym go, między stu tysiącami innych za-pachów.Powrót do życiaDobre wieści ludzi przyciągają.Miałem jechać do Warszawy, więc je-stem kimś.Szpital powiatowym przydawał powagi, a dopiero stolica.www.e-bookowo.plM i c h a ł M i g a r : P a m i ę t n i k m a s a ż y s t y S t r o n a | 20 Wyleczą, to i w mieście zostanie.Aepskiego mam chłopaka prawiłchrzestny.Zajechał ambulans.Naschodziło się wielu. A ptak, zabierasz, Adam? to był głos mego wybawcy. Nie! wzruszyłem się. Przetrzymasz go dla mnie? Prowadz do chaty.Dałem mu panczeny, pióro i książkę. Coś ty? Dajesz mi? Chcesz być moim brachem? Niech będzie!Musiało być coś w tym na rzeczy, bo w klinice leczenia nie zaniechali.Zostawili mi nadzieję i przebąkiwali o zabiegach i operacjach, najlepiejw Moskwie, albo w Szwajcarii.Gadka, jak o spacerze w kosmosie.Nie mo-głem na nic liczyć.Zmienić bieg spraw mógł tylko cud.Zwiastowała go dok-tor Elżbieta. Skończ kurs masażu leczniczego.Zapłaci klinika.Dostaniesz służ-bową kawalerkę i będziesz się leczył.Nie zdołam opisać radości.Matka zaliczyła ze mną marszrutę do miej-sca nauczania.Wzrok zastąpiłem kserograficzną mapą pamięciową.Nakursie poznałem masaż holistyczny, chiński, shiatsu, reiki, aromaterapeu-tyczny.Występowałem raz w roli podmiotu, innym razem, jako czeladnik. Na plecki powiedziała starsza instruktorka.Zrobię ci holistycznybrzucha i ud.Matka ucięła gacie i zrobiła takie pumpy do kolan.Masażowi zawszekibicowało parę instruktorek i uczennic.Przeżywałem gehennę.Wielgach-nego bandażowałem do uda.Nie uszedł uwadze moich prześladowczyń.Aa-pałem uchem podniecone szepty, opinie, westchnienia. Rozluznij się mruknęła masażystka. Nie bądz, jak deska.Aatwo powiedzieć.Wielgachny wyrywał się z okowów. Ooo! nie wytrzymała któraś z kursantek. Koleżanka trafiła na nie właściwy kurs odezwała się szorstko mojainstruktorka. To nie jest burdel.Byłem jej wdzięczny.Nagle i mnie opuściły niezdrowe emocje. Będziesz perłą w koronie stwierdziła pózniej na boku wykładow-czymi, pani Joasia, biorąc mnie pod rękę i lekko ściskając. Nauczę ciętantryckiego masażu seksualnego.Zrobimy to w wolnej chwili, najlepiej powww.e-bookowo.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]