[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Odłożyła książkę, przeciągnęła się, ziewnęła i spojrzałana zegarek.Było po dziewiątej, a w domu panowała kompletna cisza.%7ładnejmuzyki pop, żadnych telefonów, żadnych kroków na schodach.Wstała, podeszła dodrzwi, otworzyła je i zaczęła nasłuchiwać.W pokoju Caluma panowała kompletnacisza.Jane w samych pończochach podeszła przez podest do drzwi sypialni syna inasłuchiwała.Po chwili podniosła rękę i zapukała.- Calum? Calum, kochanie, czy mogę wejść?Nie było odpowiedzi.Zmarszczyła brwi.Pewnie śpi.Ostrożnie przekręciłagałkę u drzwi i otworzyła je.W pokoju było ciemno.Jeszcze zanim zapaliła światło,wiedziała, że go nie ma.Z przerażeniem rozejrzała się dokładnie dookoła.Na biurkuleżały książki, tak jak je zostawił, zeszyt z notatkami z chemii leżał otwarty nałóżku.Na biurku było też do połowy zjedzone jabłko, zbrązowiałe już i obrzydliwe,oraz pusta szklanka z osadem po piwie imbirowym na dnie.Jane rozejrzała sięjeszcze raz dookoła i serce w niej zamarło.Nie było jego plecaka, który zawsze leżałna szafce, a także skafandra wiszącego zawsze z tyłu na drzwiach.Anula & ponaousladansc - Pojechał do Walii.- Jane stanęła w drzwiach gabinetu Adama.- Musiał tozrobić ukradkiem.- Nie bądz niemądra.Nie musiał.- Adam wstał.- Musiał.Pojechał zobaczyć się z Juliettą.- Zagryzła wargę, żebypowstrzymać łzy.- Nic mu się nie stanie, prawda? To rozsądny chłopiec.- Bardzosię starała przekonać o tym samą siebie.- Nie jestem pewny.- Adam na chwilę zamknął oczy, najwyrazniejzawiedziony.Nabrał głęboko powietrza.- I wcale nie jestem taki pewny, że właśnietam pojechał.Dobry Boże! W poniedziałek zaczyna się szkoła.Nie może sobie ot,tak po prostu wybyć i pojechać na weekend do Walii.Prawdopodobnie pojechałspotkać się z którymś z przyjaciół.Jeśli podzwonisz do różnych osób, trafisz na jegoślad, zobaczysz.- Znienawidziłby mnie, gdybym to zrobiła.- Zmartwiona podeszła do fotelaprzy elektrycznym kominku i usiadła.- Bardzo zle to rozegraliśmy, Adamie.-Chcesz powiedzieć, że ja to zle rozegrałem.- Nie.My.Oboje.Powinniśmy wykazać więcej zrozumienia.Oni są tacymłodzi.My też byliśmy kiedyś młodzi, Adamie.Uśmiechnął się ponuro.- Nie ryzykowaliśmy oblania egzaminów.- On też tego nie zrobi.Nie jest niemądry.Jemu też przysługuje domniemanie niewinności".Ofiarujmy mu je.- Lepiej zadzwoń do Lizy i ostrzeż ją, na wypadek gdyby tam pojechał.-Adam nachmurzył się.- A gdyby tak było, lepiej niech go odwiezie prosto na stacjęi wsadzi do pociągu, żeby wracał do domu.Głupi chłopak.Powinnaś była lepiejobserwować to, co się dzieje na dole.- Ja powinnam? - Uniosła brew, starając się nie zwracać uwagi na wybuchgniewu, który nieodmiennie uderzał w nią, kiedy Adam oskarżał ją o coś, co, jaksądziła, było jego winą.- Nie przypominam sobie, żebyś myślał, iż może się tamdziać coś złego.- Jak można było pozostawić wrażliwego młodego człowieka w domu z tymiAnula & ponaousladansckobietami należącymi do artystycznej cyganerii? - Popatrzył na nią spode łba.- W tym domu są tylko dwie kobiety, Adamie, i zdaje się, że Philip dobrzesobie z nimi radzi.- Philip jest taki stary, że nie widzi nic dalej niż czubek własnego nosa -odpalił Adam zirytowany.- Powinnaś była przewidzieć, co się może wydarzyć.Moja wina.Zagryzła wargę, żeby stłumić wewnętrzny płacz.Moja wina.To jajestem zawsze wszystkiemu winna.Wstała, zmęczona.- No to pójdę zadzwonić do Lizy.Dlaczego on nie zadzwoni? Kiedy weszła, siedział tutaj z telefonem przedsobą, jak gdyby właśnie skończył rozmowę.Nie zareagował na jej słowa, więcwolno podeszła do drzwi.- Adam? Podniósł głowę.- Co się stało z drzewkiem - talizmanem?- Nic.Bo co?Odwrócił wzrok i ze zdziwieniem dostrzegła zakłopotanie w całej jegopostaci: w pochyleniu ramion, w sposobie, w jaki uciekał wzrokiem przed jejspojrzeniem, a nawet w lekkim rumieńcu, który wypłynął mu na twarz i szyję.- Adam, co się, u licha, z nim stało?- Stłukłem je.- Ty je stłukłeś?Potaknął.To Brid je stłukła.Ale jak mogła to zrobić, skoro była tylko snem?Nie, to on musiał strącić ten bibelot i zgnieść nogami we śnie.Kiedy się obudził,pozbierał drobne kawałki srebra i kryształu, zawinął w chusteczkę i schował na dnieszuflady w swojej wysokiej komodzie.Nie przyszło mu do głowy, żeby wspomniećo tym Jane albo zanieść drzewko do jubilera i zapytać, czy to się da posklejać.I gdytak siedział i patrzył na poważną minę żony, ten zatroskany wyraz twarzy, na jejkrótkie gęste włosy z kilkoma pasmami siwizny na skroniach, wiedział, dlaczego.Nie chciał już dłużej chronić się przed Brid.Chciał o niej śnić.Chciał się zamykaćna górze w pustym domu, kiedy Jane nie ma w domu, i marzyć o młodym, prężnymciele Brid, jedwabistych włosach i ciepłych ustach.Anula & ponaousladanscZ trudem przełknął ślinę i przesunął dłonią po twarzy.- Jestem niemądry.Całkiem zapomniałem.Musiałem strącić to drzewko,kiedy się w pośpiechu ubierałem, i przez nieuwagę zgniotłem je nogą.Zabiorę jejutro, jak będę szedł do pracy, i oddam do naprawy.Jane uśmiechnęła się, uspokojona.- Dobrze.Brakuje mi go tam, na nocnym stoliku.- Przyglądała się uważnietwarzy męża.- Zawsze się czułam przy nim bezpieczna.A on wiedział, był tego w głębi duszy pewien, że kiedy poprzednim razem sięstłukło, straciło prawie całą swą ochronną moc.To dlatego Brid ich odnalazła.Towłaśnie dlatego udało jej się pokonać wszystkie jego opory.Teraz, kiedy zostałozniszczone po raz drugi, było już bezużyteczne.Jak tylko znajdzie chwilę czasu,zaniesie je do jubilera, jeśli to ma uszczęśliwić Jane, ale ten talizman nie będzie jużmiał znaczenia
[ Pobierz całość w formacie PDF ]