[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Trójkę pozostałych należało sprawdzić.Czekał ją ogrom pracy.Zamierzała działać metodycznie, we własnym rytmie.Nawet jeśli na rozwiązanie tej zagadkimiałaby wydać wszystkie pieniądze otrzymane od mężczyzny, który podszył się pod Bulego. Siódmy komisariat miejski znajdował się trzy przecznice od dawnego hotelu Roza, gdziedwadzieścia lat temu znaleziono martwą dziewczynę.Dziś hotelu nie było, zamiast niego stałoogromne gmaszysko stylizowane na Tadż Mahal, w którym swoje siedziby miały banki,księgarnia Empik i agencja reklamowa.Sasza przyjechała tutaj wczoraj z dominikaninemZielińskim i przez całą drogę rozmawiali o Bogu oraz księdzu celebrycie.Postać duchownegow tej historii była niespodzianką, lecz Sasza najpierw chciała zbadać wszystkie okolicznościstarej sprawy, a dopiero potem ruszyć na przesłuchanie Staronia.Na razie informację o księdzuzachowała dla siebie.Planowała, że po zebraniu danych skonsultuje sprawę z Abramsem.Przed wejściem do komisariatu stały dwa radiowozy, ogromny motocykl pod plandekąi kilka cywilnych passatów.Załuska od razu ruszyła do dyżurki i poprosiła o spotkaniez naczelnikiem.Oficer, za stary na dyżurnego, zmierzył Saszę czujnym spojrzeniem, a potemwstał i zaczął się ubierać.Na jego miejsce do okienka podeszła leniwie kobieta do złudzeniaprzypominająca Larę Croft.Była nawet lepsza, bo nie narysowana.Cera jak krew z mlekiem,czarny warkocz grubości pięści, obcisły T-shirt uwydatniający spory biust i talię osy oraz dwagnaty w kaburach przytroczonych do pasa munduru bojowego.Z pewnością potrafiła strzelaćz nich w biegu.Sasza nawet nie wiedziałaby, jak wyjąć broń z nowoczesnych kabur.Laramiała w rękach saganek z napisem Baczność pełny parującej zupy.Oficer stał w drzwiach,już ubrany, i obserwował kobiety z zaciekawieniem.Sasza pokazała glejt od Ducha, po czym położyła na blacie angielską wizytówkę.Kobietadługo ją czytała, jakby zawierała treść objętości co najmniej umowy z RWE, odwróciła się dooficera i dopiero wtedy poinformowała chropawym głosem, że szefa już nie ma.Załuska pojęław jednej chwili: ten, którego szukała, stał w dyżurce i nie chciało mu się tracić na rozmowęz nią ani sekundy.Musiała jednak grać ich kartami.Natychmiast poprosiła o połączenie z jegokomórką, a kiedy dostrzegła ruch ręki Lary wskazujący, że okienko za chwilę się zatrzaśnie,przechyliła się za ladę i wyjęła zdziwionej kobiecie słuchawkę z ręki.W ich kierunkuz korytarza szedł na odsiecz młody funkcjonariusz w mundurze.Pasował do Lary.Byłprzystojny i wysportowany. Podinspektor Ryszard Nafalski? zdążyła zapytać, wskazując dyżurkę, ale ponaczelniku nie było już śladu.Podniosła głos. Pracuję przy sprawie zabójstwa na Pułaskiego.Muszę pomówić z szefem tej placówki albo pracownikiem najstarszym stażem.Kimś, kto byłtutaj w dziewięćdziesiątym czwartym.Funkcjonariusz nie słuchał.Starał się jej wyrwać słuchawkę, grożąc aresztowaniem.Sasza zdążyła tylko mruknąć do Lary: Proszę zabrać stąd swojego człowieka, bo będzie miała pani na głowie Waligórę.Nie dostała z powrotem telefonu.Funkcjonariusz trzymał go przy uchu, ale po jegominie widziała, że szef coś mu tłumaczy. Jest już w domu, proszę przyjść jutro próbował ją zbyć.Wyjęła notes i długopis.Funkcjonariusz kazał recepcjonistce podać wizytówkę, odczytałnazwisko Saszy do słuchawki. University of Huddersfield powtórzył. Nie znam jej, szefie.Pierwsze słyszę. Adres.Przyjadę powiedziała stanowczo. Pilne.Funkcjonariusz spojrzał jej w oczy, po czym odłożył słuchawkę. Tak się nie załatwia spraw, proszę pani profiler. Uśmiechnął się kpiąco.Odwróciła się na pięcie.Zatrzymała się jednak na schodkach i wyciągnęła telefon,wystukała numer Jekylla. Znasz takiego gościa, Ryszarda Nafalskiego? zapytała bez wstępów. Siódmykomisariat miejski.Daj mi jego adres domowy i numer służbowej komórki.Wyślij esemesem.Pilne.Bardzo.Rozłączyła się.W oczekiwaniu na wiadomość zapaliła papierosa, wpatrywała sięw deszcz.Jeden z cywilnych samochodów właśnie ruszał z parkingu.Po chwili usłyszałasygnał przychodzącego esemesa.Odczytała i zaraz wybrała numer.Auto się zatrzymało.Mężczyzna miał przy uchu słuchawkę.Zaczęła iść w jego kierunku, ale nie zdążyła.Samochódwłączył się do ruchu. Znów Załuska powiedziała. Witam ponownie.Milczenie. Numer rejestracyjny pana wozu to HPZ dwa dwa trzy cztery odczytała z tablicyrejestracyjnej.Ostatniej liczby nie była pewna, ale chciała, by wiedział, że go zdemaskowała.Zadziałało.Nie odłożył słuchawki. Dziwne ma pani metody.Proszę zgłosić się jutro.Siódma trzydzieści, zapraszam. Ja też nie rozumiem pana zachowania odparowała. Mnie godziny pracy nieobowiązują.Mam wolny zawód, nie jestem na służbie.Interesuje mnie za to sprawa dziewczynyznalezionej w wannie w dawnym klubie ze striptizem Roza.Rok dziewięćdziesiąty czwarty. Raczy pani żartować? Czy ja jestem archiwum miejskie? Wiem, że może pan nie pamiętać nie przestawała mówić. Chcę tylko pańskiejzgody. Proszę się zgłosić jutro.A jeszcze lepiej do wojewódzkiej.Rzecznik może by pomógł.Oni mają świetne archiwum.Pomogą przeszkoleni do tego ludzie. Chcę dziś, teraz! Muszę dostać akta tej sprawy i pomówić z osobą, która prowadziładochodzenie. %7łegnam. To ma związek ze sprawą zabójstwa piosenkarza. Zarzuciła go danymi. Przedstawiłam na recepcji stosowne dokumenty i prośbę o pomoc w wykonaniu profilu.Działam na zlecenie prokuratury wojewódzkiej, a bezpośrednim zwierzchnikiem jest komisarzDuchnowski, wydział kryminalny.Nie będę składała wniosku o wyjęcie z archiwum.Nie mamczasu.Jadę teraz do pana.Znam adres domowy.Jeśli pan mi nie pomoże, będzie miał pankłopoty dokończyła. Proszę mi nie grozić odparł bardzo spokojnie i dodał, zanim odłożył słuchawkę: Sądzę, że kłopoty będzie miała pani, i to szybciej niż się pani tego spodziewa.Wrzuciła komórkę do torebki, zamachała na przejeżdżającą taksówkę.Auto niezatrzymało się, ochlapało ją tylko kaskadą brudnej wody.Parasolkę zostawiła chyba na blacierecepcji.Zawróciła, ale nigdzie jej nie było.Lara siedziała przed monitorami za zamkniętymokienkiem.Na jej widok wykręciła numer na pulpicie.Załuska natychmiast opuściła posterunek.Przed wyjściem jeszcze raz zerknęła na mężczyznę, który przed chwilą wyrywał jej z rękitelefon.Stał wyprostowany, nie spuszczając z niej oka.Wyszła na zewnątrz.Było jej już zimno,ale nadal stała w miejscu.Musiała ochłonąć.Woda lała się jej po twarzy.Czapka powoliprzesiąkała wodą.Wtem dobiegł ją szczęk otwieranej parasolki. Nic tu pani nie ugra usłyszała głos za plecami.Funkcjonariusz zbliżył się, osłonił jąprzed deszczem.Dopiero wtedy na niego zerknęła.Mówił cicho, ale dobitnie. Wszystkie czynności przeprowadzała wojewódzka.Nie mamy tych akt.Nikt z tejekipy już tu nie pracuje.Dochodzenie nadzorował Waligóra.Dostał wtedy awans z patrolu dokryminalnego.To była jedna z jego pierwszych spraw tego kalibru.Dwa wypadki, które miałyzakończyć się umorzeniem.Pewnie szef już do niego dzwoni, żeby się naradzić, co mogą daćpani jako wersję oficjalną.Pierwsza jej myśl była taka, że funkcjonariusz jest zbyt młody, by pamiętać tę sprawę.Druga, że choć niezbyt dobrze patrzy mu z oczu, chce jej pomóc.Kiedy bez słowa zszedł poschodkach, ruszyła za nim
[ Pobierz całość w formacie PDF ]