[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Na domiar utrapieniatrafiło się jeszcze, że spadkobiercy pana Czeszaka nielitościwie i oburzającowzględem niej się znaleźli, tak, że w jednej sukience, bez grosza, na litośćubogich ludzi przejść musiała, ona, co była przywykła za wyższą jakąś uważaćsię od nich istotę.Cierpienie i szał początkowy nic jej jeszcze wśród tego zamętu widzieć niedawały, dźwigała ją duma, a myśl swobody niekiedy przelatująca jakbłyskawica, rozświecała czarny widnokrąg.Kilka dni spędzonych z Trawińskiemi uśmierzając powoli wybuchy boleści,zmuszając do zwrócenia się ku sobie, stawiąc ją wreszcie w żywiole nowym idla niej dziwnym, wywiodły z początkowego odrętwienia.Nie pojmowała Dosia.by dla niej coś tak nizkiego mógł Bóg przeznaczyć,wzdrygała się na przypuszczenie pozostania wśród tej zagrodowej ślachty,której wdzięczną być musiała a pokochać nie mogła.Z pani rozkazującej wskromnym, ale dostatnim domku ślacheckim, przejść do dworku ślachcica-wieśniaka, jako gość i ciężar, jako przyjęta na łasce, zdawało się jejszyderstwem losu, które trwać niemogło.Dopytywała zrazu o proboszcza,spodziewając się co chwila świetnej zmiany, ale gdy ten dni kilka nie przybył,rozchorowała się z boleści dochodzącej prawie szału.Choć Trawińscy poczciwinadskakiwali jej jak mogli i szanując łzy, przyjmowali jak umieli najlepiej, wtem otoczeniu, w ich życiu prawie nędznem, Dosia wytrwać nie mogła.Sprowadzono jej starą Jadwigę, przywlókł się dowiedziawszy o niej Piotr, ale tasłużba serdeczna niewystarczała pieszczoszce.Trawińscy dzielili się z niąubóstwem, dawali co mieli, a ten wysiłek ich wydawał się niedostatkiem i nędządla Dosi.Jadwiga, widząc ten stan, najęła za jakiś grosz oszczędzony furkę i pojechała doksiędza poradzić się o sierotę; znalazła go na nieszczęście obłożnie chorym zestrapienia, że nic z spadkobiercami poradzić nie mógł; dał jej tylko co miał sam,i ze łzami odprawił, obiecując przybycie swoje jak cokolwiek pozdrowieje.Staruszka za ten grosz kupiła, dodawszy swego, co za najpotrzebniejsze uważaładla sieroty, resztę myślała odsłużyć Pawłom ich ofiarę, której dziewczę niewidziało, a Jadwiga znała dobrze.Jednem więcej do karmienia, do opieki, wstanie w jakim byli Trawińscy, nie było rzeczą małą.Cały dom i gospodarstworozstrajało się dla Dosi.Kasia pilnując jej nie przędła, nie szła do gospodarstwa,Agata troskała się więcej niż kiedy o każdą łyżkę strawy, którą przyrządzaćosobno dla sieroty musiano; koń od gospodarstwa ciągle był odrywany naposyłki, izba zajęta, słowem, Pawłom to widocznie nie było na rękę, ale ofiaręczynili chętną i żadnem słówkiem czuć jej nie dali ani Jadwidze, która oczywypłakiwała, ani Dosi, któraby pojąwszy ją z ubogiej chatki uciekła.Tak parę tygodni minęło, bez żadnej zmiany w losie dziewczęcia, gdy Jadwigaod szlachcica przejeżdżającego dowiedziała się o śmierci jedynego pozostałegoopiekuna, proboszcza.Zmartwienie go dobiło.Sadogórę rozerwali dziedzice,których się już kilkunastu później wynalazło.Dosia miała ciągle nadzieje, że starania proboszcza muszą jej wyjednać oddanienależności z Sadogóry, i niecierpliwiła się nie odbierając od niego wiadomości,ale im dłuższy czas w milczeniu upływał, tem się więcej ugruntowała wprzekonaniu, że skutecza wreszcie przyjdzie odpowiedź.Nie powiedziała jejJadwiga, niechcąc martwić, ani o chorobie księdza, ani o śmierci jego, która,przerażona utaiła, sama niewiedząc co się z Dosią stanie, i jak ten nowy ciosprzetrwa.Nawykła pieścić sierotę, nie miała odwagi powiedzieć jej że, wszelkadla niej nadzieja została stracona, że potrzeba było myśleć o przyszłości, ipracować na nią.sama tymczasem gubiła się w myślach nad tem co Dosiporadzić i jak nią pokierować było można.Dłuższe siedzenie u Trawińskich doniczego nie prowadziło.Dosia była dla nich ciężarem, i na łasce ubogichpozostając, narażała się w ostatku na wyczerpanie ich miłosierdzia.Moglipomyślić i powiedzieć, że pracować powinna jak drudzy na chleb powszedni, anie cudzy ciężko zaharowany odjadać.Nieboszczyk Czeszak mało z kim żył iwidywał się, dobrowolnie usuwał się od świata i towarzystwa, i unikał z nimstosunków, Dosia więc nie miała ani znajomych, ani przyjaciół.Jechać prosićgdzieś dla niej miejsca, przytułku.wzdrygała się staruszka
[ Pobierz całość w formacie PDF ]