[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Odniosą ci posąg Cezara ojca ojczyzny rzekł po chwili i postawią wtwoim domu, aniś go ty przedawał, anim ja mógł kupić.ale ziemia jest moją.Powoli wszyscy się porozchodzili.Ostarius drzwi za niemi zaryglował, aHananias wszedł pod kolumnadę atrium, i wzrok jego z widocznym wstrętemznużonego niemiłemi sprawy człowieka padł na siedzącego w cieniu Judę.Baczniejsze wejrzenie dało mu poznać zaraz pochodzenie przychodnia, icierpliwie czekając co mu powie, stanął przed nim.Przychodzień schylił się pokornie i podał pismo Heliosa. Cóż ten pisze? mruknął Hananias roztargnionym wzrokiem mierzączwitek i czego przychodzisz? Helios z Rzymu do ciebie mnie przysyła. Czego żądasz?Juda w kilku słowach prostych opowiedział mu całą nędzę swoją.Bogacz słuchał powieści zimno; w owe czasy nic już nie dziwiło, próczszczęścia i długich lat spokoju.Zmierć Starca Pisona umierającego w łóżku byładziwowiskiem, o którem rozpowiadał sobie Rzym cały, wszelka inna dolanajpospolitszą rzeczą; ci nawet, co mieli szczęście biesiadować z Cezarem, gdywyrok śmierci z triclinium ich wyciągnął, jak Asiniusa Galla, bez szemrania,otarłszy usta, szli na śmierć nie wyrzekając na losy.Dziwiono się cnocie takiej jak Geminiusa Rufa, który przebijając się mężniezawołał: Powiedzcie senatowi że tak umiera Rzymianin! ale nie zwracanooczu nawet na wszelaką podłość, na najstraszliwszą dolę, i gdy u trupa Sabinusarzuconego na Gemonije, jeden wierny pies tylko pozostał, ledwie czyje sercepoczciwą istotę pojęło.Los też Judy, Rubena i Racheli ledwie nieznaczną zmarszczkę na gładkie czołoHananiasa wywołał. Cóż poczniesz z sobą? spytał przeczytawszy pismo Heliosa chciałbymstaremu powinowatemu zadość uczynić, ale mam moich ubogich i sam niejestem bogaty. Co dla ciebie uczynić mogę? Daj mi pracę! rzekł Juda, więcej nie żądam. Sądzę żeś uczciwy i wierny odparł po chwili Hananias, wpatrując się wniego bacznie.Mogę cię użyć wreszcie.Wczoraj dopiero po jednym zSejanów, który w czas sobie życie odebrał, objąłem domostwo w długu i kilkuniewolników przy Capuańskiej bramie, nie mam tam dotąd dozórcy.A choć wergustulum ledwie cóś niedołęgów głodem zamorzonym dysze, i nad temi okomieć potrzeba, ażeby w góry nie poszli.Mógłbym cię tam osadzić dozórcą;dom opuszczony, niewolnicy nie wiele warci, ale i to mnie grosz kosztuje.Westchnął jakby od ciężkiego przypomnienia. Straciłem na nich kilka tysięcy sestercyj! rzekł jakby do siebie jeszczeniedołęgów karmić potrzeba; a kupić ich nikt nie zechce, bo co było lepszego,sprzedał niecnota. Zrobię co mi każecie! odezwał się Juda. Idz tam, chleb mieć będziesz, dodał stary pózniej zobaczym do czegośzdolny.I klasnął w ręce na atriensa, rozkazawszy przywołać starszego nadniewolnikami, aby dał sługę i zaprowadzić polecił Judę do domu przyCapuańskiej bramie.Poczem głową skinąwszy odszedł, zapowiadając, że pózniej sam przybędzie dlaobejrzenia posiadłości.Juda, prowadzony przez milczącego niewolnika, ubocznemi drożynami po zamiastem, dostał się wreszcie do miejsca, którego dozorcą tak niespodzianiezostał mianowany. Był to plac dosyć znaczny i budowa obszerna, ale od latwielu pobytu pana w Rzymie opuszczona; niegdyś wspaniała willa, dziś pustka,której piękne drzewa stare świadczyły tylko o starannem dawniej utrzymaniu.Drzwi jej główne wychodziły na ulicę, i obite były blachami bronzowemi, którerdza poprzejadała w wielu miejscach; bogowie opiekuńczy Janus, Forculus(Podwójnik), Limentinus (Próżnik), Cardea (Zawiasowa bogini), nie ustrzegłyich od zniszczenia, bo w wązkiem przejściu, wiodącem do Cavaedium(głównego podwórca) niegdyś przez psy i stróża pilnowanego, dziś tylko obitena ścianie malowanie psa na łańcuchu wyobrażające, z napisem cure canem,jakby na śmiech zostało.Rosły tu trawy blade i przechadzały się węże zpodniesionemi głowami.Napis Have (Salve), wyłożony mozaiką na drugimprogu wygnieciony był, śmieciem zarzucony i nieznaczny, nie było komuwitać, i kogo
[ Pobierz całość w formacie PDF ]